Odbezpieczony granat
Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie ujawnienia przez doradcę ministra Michała Dworczyka tajnych informacji NATO. Osobom odpowiedzialnym za ich ujawnienie grozi kara do pięciu lat więzienia.
Informacje o wszczęciu dochodzenia w sprawie ujawnienia informacji niejawnych przekazali w środę na konferencji prasowej dwaj posłowie KO – Cezary Tomczyk i Adam Szłapka. Pismo Prokuratury Okręgowej w Warszawie pochodzi z 22 lutego i mówi o prowadzeniu śledztwa w sprawie „ujawnienia przez funkcjonariusza publicznego – doradcy ds. obronności w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – informacji niejawnych poprzez przesłanie ich do szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka za pomocą niezabezpieczonych środków komunikacji mejlowej, danych zawierających informację «zastrzeżone», «tajne», «ściśle tajne»”.
Wedle prokuratury tego rodzaju przestępstwo zgodnie z artykułem 265 kk zagrożone jest karą od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Chodzi zapewne o maile ze „skrzynki Dworczyka” z maja 2020 r., w których doradca ministra płk Krzysztof Gaj informował go – w czasie toczącego się konfliktu na Wschodzie – o stanie zapasów amunicji czołgowej, ze szczególnym uwzględnieniem amunicji przeciwpancernej. O możliwości ujawnienia tajnych informacji NATO w korespondencji między płk. Gajem a ministrem Dworczykiem „Wyborcza” pisała 18 października 2022 r. Płk Gaj pisał do ministra Dworczyka w maju 2020 r.: „Obecnie mamy około 30 043 nb. [naboi] 120 mm Leopard 2 oraz 73 247 nb. 125 mm (T-72, T-91)”. Pułkownik porównuje to z normatywnym zapasem, jaki rekomenduje NATO, i dochodzi do wniosku, że w przypadku amunicji do T-72 i PT-91 nie dysponujemy nawet zapasami taktycznymi [na siedem dni]. Wystarczy dla I i II linii, ale dla III linii już nie.
Tajne dane w „niejawnym notatniku”
Aby nie było wątpliwości, skąd te wiadomości pochodzą, płk Gaj informuje w mailu z 21 maja 2020 r.: Dane przepisane z oficjalnego dokumentu „NATO capability targets 2017 Poland” – czyli cele NATO z punktu widzenia zdolności polskich sił zbrojnych. Jak wyjaśnia płk Gaj, „dokument miał przy sobie płk Laskowski (z DSiPO) [Departament Strategii i Planowania Obronnego MON] i przybył on wtedy do nas na Klonową 6 z prof. Królikowskim [chodzi zapewne o prof. Huberta Królikowskiego, ówczesnego dyrektora programów offsetowych, a przy ul. Klonowej mieści się siedziba MON]”. Pułkownik Gaj pisze: „Poprosiłem wówczas o jakieś ksero, a on mi odmówił, bo niejawne. Ja przy kolejnej wizycie w MON poprosiłem o udostępnienie do mojego niejawnego notatnika i to i owo wynotowałem. Dokument ma klauzulę NATO zastrzeżone”.
Nie wiadomo, kto udostępnił mu tego rodzaju dokument. Wynika jednak z tego, że płk Gaj spisał dane nielegalnie w kancelarii tajnej MON, łamiąc zasady bezpieczeństwa wynikające z ustawy o ochronie informacji niejawnych. Rzecznik Żandarmerii Wojskowej ppłk Artur Karpienko poinformował nas w piśmie z 25 października, że żandarmeria żadnych czynności w tej sprawie nie prowadzi. Oznacza to, że szef MON
Mariusz Błaszczak na sprawę nie zareagował.
Na konferencji prasowej posłowie Tomczyk i Szłapka podkreślali głównie fakt, że decyzja Prokuratury Okręgowej w Warszawie ma znaczenie przełomowe, bowiem po raz pierwszy „maile Dworczyka” zostały potraktowane jako wiarygodny materiał dowodowy. Do tej pory PiS zręcznie stosował taktykę „niekomentowania dokumentów znajdujących się na rosyjskich portalach”, zarzucając tym, którzy to czynią, współpracę z Rosją w ramach wojny hybrydowej przeciwko Polsce. Jednak już kilkukrotnie potwierdzono, że kompromitujące PiS i otoczenie premiera Mateusza Morawieckiego maile Dworczyka to korespondencja autentyczna.
Poseł Tomczyk nie jest w stanie stwierdzić, które z zawiadomień przesłanych do prokuratury zostało uwzględnione. Tłumaczy w rozmowie z „Wyborczą”, że takich zawiadomień składał siedem. Przyznał, że sam był zaskoczony decyzją prokuratury okręgowej o wszczęciu śledztwa w sprawie korespondencji między płk. Gajem a ministrem Dworczykiem.
Katastrofalne skutki dla Morawieckiego
– Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gdyby rzetelnie przeprowadzić to śledztwo, oznaczałoby to postawienie w stan oskarżenia płk. Gaja, ale i ministra Dworczyka – mówił poseł Tomczyk. – Traktuję to jako odbezpieczony granat, który ludzie ministra Ziobry pokazują premierowi Morawieckiemu, bo skutki postawienia w stan oskarżenia ministra Dworczyka byłyby dla premiera katastrofalne – dodaje.
Poseł Tomczyk przypomina jednak, że już sześć lat prokuratura w Szczecinie prowadzi śledztwo przeciw Wacławowi Berczyńskiemu – członkowi podkomisji smoleńskiej, który w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” przyznał się, że otrzymał za czasów ministra Antoniego Macierewicza wgląd w poufne dokumenty firmy Airbus w przetargu na śmigłowce i „wykończył caracale”. Minister Michał Dworczyk przez lata był najbliższym współpracownikiem premiera Mateusza Morawieckiego. We wrześniu 2022 r., pół roku po wybuchu afery mailowej, odszedł ze stanowiska szefa kancelarii, ale pozostał ministrem w KPRM.
Płk Krzysztof Gaj został zwolniony ze służby w 2011 r. Wrócił do MON i Sztabu Generalnego na kluczowe stanowisko szefa Zarządu Organizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego wraz z Antonim Macierewiczem. Opracowywał m.in. koncepcję Wojsk Obrony Terytorialnej. Zwolniony za prorosyjskie i antyukraińskie wypowiedzi (Ukraińców nazywał faszystami) odszedł z MON i rozpoczął współpracę z ministrem Dworczykiem.