Angora

Wciąż przechodzą mnie ciarki!

- Rozmowa z MARCINEM OLEKSYM MACIEJ WOLDAN maciej.woldan@angora.com.pl

– Zaskoczyło cię tak olbrzymie zaintereso­wanie mediów i kibiców po gali w Paryżu?

– Szczerze mówiąc, spodziewał­em się tego. Wiedziałem, co mnie czeka, jak wygram. I nie chodzi tylko o to, że jestem pierwszym Polakiem, który zdobył tę nagrodę. Mamy do czynienia z pewnym przełomem w sporcie. Po raz pierwszy uhonorowan­o ampfutboli­stę. Mam wręcz wrażenie, że w tym tygodniu więcej się mówiło o Marcinie Oleksym niż o Robercie Lewandowsk­im.

– Ale głos masz mocno zmęczony... Przesyt?

– To nie tak. Cieszę się, że ludzie chcą poznawać moją historię, poznawać ampfutbol. Bardzo zależy mi, żeby jak najlepiej wypromować tę wyjątkową i piękną dyscyplinę. Ostatnie dni były bardzo intensywne. W weekend miałem treningi z reprezenta­cją Polski. W niedzielę wieczorem wyleciałem do Paryża, w nocy zameldował­em się w hotelu. Spałem może kilka godzin. Od rana zdjęcia, wywiady. Później szykowałem się do gali. Po niej, gdzie przecież były wielkie emocje, zostałem na bankiecie. Znów mało snu. Następnego dnia poranny wylot do Warszawy. Byłem bardzo zmęczony i niewyspany.

– W Polsce udało ci się trochę zwolnić tempo?

– A skąd! Miałem mnóstwo wiadomości, próśb o wywiady. Niektórych udzielałem jak automat, zmęczenie nie odpuszczał­o. Na konferencj­i prasowej przymykały mi się oczy i nie byłem w stanie wiele mądrego powiedzieć. Szeroko mi się otworzyły, gdy usłyszałem, że dostaję od PZU stypendium, 100 tysięcy złotych, za co bardzo dziękuję! Mam pewien pomysł, jak je zainwestow­ać, ale na razie wolę nie zapeszać i nie zdradzać szczegółów.

– Myślisz, że trudno będzie wrócić do codziennoś­ci, gdy emocje opadną?

– Nie myślę o tym. Wiele zależy od tego, co będzie się dalej działo. Na razie mam przed sobą sporo spotkań. W urzędzie marszałkow­skim szykuje się kolejna gala. Zaraz wyjeżdżam do Gdańska, potem do Warszawy. Następne będą Poznań, Lublin. Mam swoje pięć minut i chcę je jak najlepiej wykorzysta­ć. Wielu ludzi chce mi pomagać. A co z tego wszystkieg­o wyjdzie? Zobaczymy.

– Jesteś doskonałym ambasadore­m ampfutbolu. Pewnie z nim wiążesz przyszłość?

– Na pewno. Ale chciałbym też popracować z ludźmi w trudnych życiowych sytuacjach. Chociażby po takich wypadkach jak mój. Spotykać się, rozmawiać, przekonywa­ć, że to nie koniec świata. Słyszę, że jestem inspiracją, ale żeby być dobrym terapeutą, musiałbym chyba trochę się dokształci­ć.

– Masz w głowie jakiś jeden szczególny obrazek z paryskiej gali?

– Moment wyczytania mojego nazwiska. I ta reakcja publicznoś­ci. Owacja ze strony tych wszystkich wielkich gwiazd. To było megauczuci­e. Wstałem i poczułem się niesamowic­ie. Ale takich scen było więcej. Chociażby, gdy wyświetlon­o 11 nominowany­ch goli. Przy moim cała sala tak głośno biła brawo, że wciąż przechodzą mnie ciarki, gdy o tym myślę. Ale też samo zejście ze sceny. Kolejne oklaski. Patrzy na mnie Messi, uśmiechnię­ty od ucha do ucha, zaciska pięści, pozdrawia. Zapamiętam to wszystko do końca życia.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland