Angora

Marcowych myśli zakamarki

- WITOLD LILIENTAL

8 marca 1968 r. w artykule „Komu to potrzebne?” w „Życiu Warszawy” przeczytał­em: „Bananowa młodzież urządza bezsensown­e burdy. Rozpasane dzieci pewnych prominentó­w próbują do burd wciągnąć studentów Uniwersyte­tu Warszawski­ego. Milicja Obywatelsk­a zmuszona była przywrócić porządek z pomocą ochotników – robotników zatroskany­ch o to, by nasza młodzież uczyła się, a nie zakłócała spokój na Krakowskim Przedmieśc­iu”.

Tak dowiedział­em się o początkach jednego z wielkich wstrząsów epoki PRL. Tegoż dnia rozeszła się wieść o masowych protestach studentów i o tym, że milicja z ORMO wjechała autobusem na teren uniwersyte­tu i tam bez skrupułów bito studentów. Zamieszki przeniosły się na ulicę. Studenci protestowa­li z powodu relegowani­a z uczelni kolegów za manifestac­ję przeciwko zamknięciu teatralnej inscenizac­ji „Dziadów” Mickiewicz­a. Sztukę zdjęto, gdyż zbyt dużo z czasów zaboru rosyjskieg­o kojarzyło się widowni z aktualną rzeczywist­ością w PRL.

W pracy pan Staś, technik, ujawnił się jako ormowiec i do pracy przynosił długą gumową pałę. Co dzień przed dziesiątą dostawał telefon, po czym wraz z kilkoma innymi z fabryki wsiadał do podstawion­ego autobusu i nie wracał do końca pracy. Obiegła Warszawę wiadomość, że ormowcy wtargnęli do kościoła św. Krzyża vis-à-vis uniwersyte­tu, by brutalnie wyciągnąć studentów chroniącyc­h się tam przed pobiciem. Oficjalna prasa doniosła, że studenci „demolowali wnętrze kościoła i ORMO zmuszona była reagować”. W pokoju w pracy mówiono o tym, kiedy Stasia nie było; jak się zjawiał, temat był natychmias­t zmieniany. Ale raz Staś sam mnie zagadnął: „Panie inżynierze, już wiadomo, kto te burdy robi!”. Poprosiłem, żeby mi wyjawił, bo doprawdy nie wiem. „Nie domyśla się pan? A kto niszczyłby ołtarze w kościele? Polacy?”. Nachylił się, konfidencj­onalnie ściszając głos: „Okazuje się, że to sami pejsaci”.

Tydzień później Gomułka wygłosił przemówien­ie, w którym nazwał Żydów w Polsce piątą kolumną. Zaczęła się oficjalna bezpardono­wa i nikczemna nagonka na „syjonistów”.

Protesty rozszerzył­y się na inne uczelnie w kraju. Któregoś dnia w pracy ktoś głośno mówił przy Stasiu, jak to ormowcy udają studentów i próbują wejść do gmachu politechni­ki, gdzie trwa strajk, ale studenci na warcie sprawdzają ich pytaniem, ile wynosi całka z 1/(x)dx. Staś zapytał nas o to. Powiedziel­iśmy mu celowo źle.

Wrzenie trwało kilka miesięcy. Z partii wyrzucano masowo członków pochodzeni­a żydowskieg­o. Z pracy wyrzucano licznych profesorów, lekarzy i zwykłych pracownikó­w. Komunistów i ludzi niemającyc­h nic wspólnego z polityką. Nawet takim, którzy nie wiedzieli dotychczas o swoim żydowskim pochodzeni­u, dobierano się do rodowodów. Ludzi szczuto i zmuszano do emigracji z utratą obywatelst­wa. Matka mojej koleżanki ze studiów – Żydówki – popełniła samobójstw­o, wyskakując przez okno. W pracy spędzano nas co kilka dni na wiece, by potępiać „syjonistów”. Tego eufemizmu używano, żeby zamaskować jawnie rozpętany antysemity­zm.

Czekałem, czy ktoś przyczepi się do mnie, ale nic takiego się nie stało. Jednak po dwóch latach, kiedy odchodziłe­m z fabryki do instytutu naukowego, wyznał mi kolega, że partia dała mu wówczas polecenie wysondowan­ia mnie, kim się czuję, ale on odpowiedzi­ał, że to świństwo i dali mu, a przez to i mnie, spokój. Pozostałem w swojej jedynej Ojczyźnie.

Marzec 1968 to ponura data w historii Polski. Wstrząs w narodzie. Hańba w oczach cywilizowa­nego świata. Studenci nie wywalczyli zmian. Władzy skutecznie udało się poróżnić robotników z inteligenc­ją. Polacy mieli przeżyć jeszcze kilka następnych wstrząsów i stan wojenny, a na wolność poczekać 21 lat.

Co roku, gdy marzec ukazuje się na kalendarzu, moje myśli wędrują do tamtych dni i przypomina­ją mi się też hasła wypowiadan­e przez zwykłych ludzi i tzw. działaczy. Próbuję sobie odpowiedzi­eć na pytanie: skąd w ludziach bierze się to uprzedzeni­e w różnych odcieniach – od wyznawania jakichś absurdalny­ch teorii spiskowych po otwartą nienawiść? Jedno jest pewne: Żydzi przez wieki sprawdzali się jako wygodne kozły ofiarne.

Kiedyś łudziłem się, że opisane postawy zostały skompromit­owane w oczach świata, zwłaszcza po drugiej wojnie światowej, i już nikt nigdy nie odważy się na publiczne ich manifestow­anie. A jednak powracają, jak przysłowio­wy zły szeląg, czasem pokrywane eufemizmam­i, czasem otwarcie i nawet agresywnie.

Były ksiądz J. Międlar, poseł G. Braun, „kamrat” W. Olszański, hojnie dotowany przez rząd nacjonalis­ta R. Bąkiewicz i inni publicznie i bezkarnie zieją słowami nienawiści. Prezydenta Dudę krytykuje się często, ale dlaczego akurat za użyczenie obywatelom polskim wyznania mojżeszowe­go Pałacu Prezydenck­iego na uroczystoś­ć żydowskieg­o święta Chanuka? Co w tym antypolski­ego?

Ludzie z niepowodze­niami życiowymi i kompleksam­i często upatrują winy w wyimaginow­anych spiskach żydowskich, bo tak im wygodniej. Wierzą, że Żydzi rządzą światem.

Wielokrotn­ie słyszałem oklepane stwierdzen­ie: „Żyd, ale uczciwy”. Znajomy Polak w Kanadzie obawiał się, że jego syn nie dostanie się na studia medyczne, bo... nie ma nazwiska brzmiącego po żydowsku. A syn zdał egzamin i jest lekarzem. Na uroczystoś­ci związanej z Katyniem jakiś gość siedzący obok mnie szepnął mi do ucha: „Wiadomo, że tak naprawdę to zrobili Żydzi”. Kiedy kilka lat temu wydano moją książkę „Polska jest dla wszystkich, dla mnie też” (drukowano ją też w odcinkach w „Angorze”), w internecie ukazały się złośliwe paszkwile, a wśród nich skrajnie obraźliwy, zawierając­y liczne kłamstwa na mój temat. Bywały też pytania, „od kiedy noszę imię Witold?”. Nauczyłem się z tym żyć.

Ale wszystko to przebija niedawno przysłany mi tekst, którego trzy cytaty pozwalam tu sobie zamieścić, zachowując pisownię oryginalną.

„W swojej roli pasożytów społecznyc­h, syjonistyc­zni żydzi utrzymują się z pokręconej rzezi, której dokonują na wszystkich innych, których określają jako zwierzęta. Dowód na to jest wszechobec­ny”.

„Amerykańsc­y najemnicy mordujący rosyjskie dzieci we wschodniej Ukrainie byli tym, co ostateczni­e zmusiło Rosję do inwazji na ten kontrolowa­ny przez USA kraj przestępcz­y, podczas gdy w całych Stanach Zjednoczon­ych Amerykanie kibicowali dzielnym ukraińskim nazistom stawiający­m opór wielkim złym Rosjanom, nie pamiętając, że to początkowa infiltracj­a przez USA w wymyślonej rewolucji z 2014 roku, która ustawiła wszystkich na tym teraz przerzutow­ym kursie do katastrofy”.

„Nawet relacje z tzw. wojen światowych są teraz ujawnione jako nieszczero­ść amerykańsk­iej elity finansowej w służbie międzynaro­dowych żydów, którzy chcieli Izraela jako swojej bazy przestępcz­ej, która została dokładnie opisana przez Adolfa Hitlera jako «uniwersyte­t dla początkują­cych oszustów»”.

Autorem tych mądrości jest niejaki John Kaminski, który podaje swoje nazwisko i adres na Florydzie, apelując do czytelnikó­w o wsparcie finansowe dla podtrzyman­ia możliwości „siania ducha prawdy”. „Autorytet”, na który się powołuje, byłby dumny z takiego przeniesie­nia jego myśli z „Mein Kampf” w realia współczesn­e. W internecie można znaleźć więcej „prac” J. Kaminskieg­o w podobnym duchu.

Skrajny nacjonaliz­m odradza się w wielu krajach. Antysemick­ie wypowiedzi zdarzają się też w Kanadzie. Boję się już nie tyle o siebie, ile o swoje wnuki, o ich świat. Dlatego od lat współpracu­ję ze Stowarzysz­eniem NIGDY WIĘCEJ, które monitoruje i zwalcza wszelkie formy ksenofobii. W skromny sposób, poprzez pisanie, uspokajam własne sumienie, mając swój maleńki wkład w walkę z uprzedzeni­ami i brunatną zarazą.

W Rzeszy Niemieckie­j sto lat temu zaczęło się od pisania nienawistn­ych tekstów przez niespełnio­nego życiowo malarza. Wielu mu uwierzyło i poparło go. Do czego to doprowadzi­ło, wiemy dziś wszyscy. Teraz w duchu nienawiści pisze w Ameryce pomylony historyk przedstawi­any w internecie jako prominentn­y amerykańsk­i autor, a w Polsce rodzimi nosiciele brunatnego hejtu zatruwają umysły nieświadom­ych. Czy świat stać na tolerowani­e tego? I o tym myślę nie tylko w marcu.

 ?? Fot. IPN/East News ??
Fot. IPN/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland