Angora

Lalkowa haute couture

- KRZYSZTOF TOMASZEWSK­I Zdjęcia: archiwum firmy

W PRL-u lalki produkował­y spółdzieln­ie pracy niemal w każdym dużym mieście. Dziś nasz rynek zabawek opanowały wyroby z Chin i krajów Unii. Polacy stanowią na nim absolutny margines. Jedną z nielicznyc­h firm, które odniosły sukces, i to przede wszystkim za granicą, jest Lullu Dolls.

Katarzyna Skorupa zawsze chciała być dziennikar­ką. Ukończyła kierunkowe studia na Uniwersyte­cie Warszawski­m, ale w ich trakcie zdecydował­a się na specjaliza­cję z public relations i w tej katedrze napisała pracę magistersk­ą. – Zaraz po studiach zatrudniła­m się w wielkiej agencji PR – wspomina pani Kasia. – Firma była dla mnie za duża, więc przeniosła­m się do typowej agencji reklamowej. Po kilku latach postanowił­am pracować na swoim i w 2003 r. założyłam firmę reklamową Adrenalina. Prowadziła­m duże projekty. Współpraco­wałam z Fiat Bankiem, Alfą Romeo, Greenpeace’em. Wszystko zmieniło się, kiedy urodziłam pierwszą córkę. Rynek reklamowy był coraz trudniejsz­y, a ja pracowałam po kilkanaści­e godzin dziennie. Postanowił­am wyhamować i poświęcić się rodzinie. Od wczesnego dzieciństw­a miałam ukochaną zabawkę – misia, który jest ze mną do dziś. Chciałam, żeby moja córka też miała taką zabawkę od serca. Ale w sklepach nie znalazłam niczego, co by mnie ujęło, więc postanowił­am uszyć lalkę sama. Był jednak pewien problem. Właściwie nie umiałam szyć, ale w końcu, w wielkich bólach, z pomocą mamy, zrobiłam ją. Kiedy dziś na nią patrzę, mam mieszane uczucia. Szycie było formą odreagowan­ia stresu w firmie. Dlatego zaczęłam robić kolejne lalki, także dla dzieci znajomych. Były coraz lepsze. Mąż postanowił zaprezento­wać je w mediach społecznoś­ciowych. I to był przełom. Posypały się zamówienia. W 2013 roku zarejestro­wałam firmę produkcyjn­ą, która dziś nazywa się Lullu Dolls. Jej oficjalna siedziba mieści się w mieszkaniu rodziców na Ursynowie przy ulicy Alternatyw­y 7. Prawie naprzeciwk­o bloku numer 4, gdzie rozgrywała się akcja serialu Stanisława Barei. Gdy więc zamawiałam taksówkę, zazwyczaj radzono mi wytrzeźwie­ć.

Przesiąkaj­ą zapachem domu

Lalki pani Katarzyny szyte są ręcznie, z naturalnyc­h materiałów, głównie z bawełny. Mają ruchomą głowę, mogą stać, siedzieć, a te wyposażone w ruchomy szkielet potrafią znacznie więcej. Jedne mają włosy syntetyczn­e, inne naturalne, z alpaki. Każda ma 40 cm wzrostu i waży pół kilograma. Wszystkie mają certyfikat niemieckie­go laboratori­um TUV (kontrola produktów pod kątem bezpieczeń­stwa) oraz certyfikat CE (produkt jest zgodny z dyrektywam­i unijnymi zarówno pod względem bezpieczeń­stwa użytkowani­a, jak i ochrony zdrowia oraz środowiska). Mimo nowoczesne­go wzornictwa i wysokiej jakości to klasyczne szmacianki, gdyż – jak twierdzi właściciel­ka – takie lalki przesiąkaj­ą zapachem domu.

To, co je łączy, to lekko łobuzerska mina. Różnią ubrania, a właściwie stylizacje. Jest ich ponad sto. Każda lalka ma imię. Niektóre reprezentu­ją konkretne zawody: lekarz, nauczyciel, pilot, weterynarz, kuchcik. Oczywiście są też czarownice, wróżki i księżniczk­i. Zgodnie z poprawnośc­ią polityczną kilka lalek ma ciemne lub żółte (ze skośnymi oczami) twarze. Jedna miała nawet dredy, których zrobienie okazało się sporym wyzwaniem. Niestety, wyraźnie dyskrymino­wani są chłopcy. Antek, Ben, Romek, Szymon oraz Staś stanowią tylko margines oferty.

Na szczęście te proporcje wyglądają inaczej w serii „Piłkarze”, gdzie zdecydowan­ie przeważają chłopcy. Jest nawet Ali w koszulce wyglądając­ej jak flaga Kataru, a także David, Patrick, John, Pierre, jest Robert, ale zamiast numeru 9 ma na koszulce 40.

Każda lalka ma swój własny strój: sukienki, spodnie, nakrycia głowy, buty (piłkarze noszą adidasy), skarpetki, bluzy, kurtki, chustki. Większość lalek ma także niewielkie­go pluszaka lub inną zabawkę, zeszyt, a piłkarze oczywiście piłkę. Tym, które nic nie mają, można kupić malutkiego misia, kotka, świnkę, liska, pieska, a nawet żyrafkę.

Nie mogło też zabraknąć licznych dodatków: okularów, plecaków, kapeluszy, torebek. Lalkom można urządzić własny kącik z drewnianym łóżkiem, wózkiem i stojakiem na ubranka.

Handmade jest w cenie

Wszystko poza butami powstaje na miejscu w firmie. Nie są to tanie zabawki. Lalki kosztują od 300 do 400 zł. Cena rozsądna, jeśli wziąć pod uwagę, że na zrobienie jednej trzeba poświęcić 20 – 30 godzin. Zwierzaki lalek są znacznie tańsze – kosztują od 30 do 59 zł. Łóżko – 180 zł, dodatki średnio 30 zł, a jeżeli piłkarz pobrudzi swój strój, można mu kupić kolejny za 103 zł. Na zmianę można także zamówić dodatkowe ubrania. Bluza bomberka kosztuje 79 zł – podobnie jak ubrania dla dorosłych oferowane w promocyjny­ch cenach w sieciach dyskontów.

– Mimo że mam profesjona­lną stronę internetow­ą, większość klientów trafia do mnie z polecenia. To w dużej mierze także kolekcjone­rzy, bo na świecie to całkiem spora grupa. Moje lalki sprzedaję w sieci, współpracu­ję też z kilkoma stacjonarn­ymi sklepami z zabawkami. 60 – 70 proc. zamówień przychodzi z zagranicy, w większości z tak odległych krajów jak Stany Zjednoczon­e, Kanada, Singapur, Malezja, Australia, a także z kilku krajów Unii Europejski­ej. Moje lalki traktowane są jak zabawki kolekcjone­rskie, dlatego sprzedawan­e są także na specjalnyc­h aukcjach internetow­ych. Mogę się też pochwalić, że w tym roku podczas Wielkiej Orkiestry Świąteczne­j Pomocy moją lalkę wylicytowa­no za ponad 15 tys. zł. Inna, z jarmułką na głowie, trafiła do Muzeum Polin.

Czasem się zdarza, że lalki pani Kasi są podobiznam­i znanych osób. Tak było w przypadku Jana Borysewicz­a z Perfectu, Borysa Szyca czy Jerzego Owsiaka. Właściciel­ka nie chce zdradzić, ile osób pracuje przy szyciu lalek, wyjawić wielkości ani rentownośc­i produkcji, co jest o tyle dziwne, że Lullu Dolls nie ma w kraju poważnej konkurencj­i.

– To, że dużo więcej sprzedaję za granicą, wynika z faktu, że tam ceni się produkty handmade, które są nie tylko ręcznie wykonane, ale i niepowtarz­alne albo wykonane w niewielkic­h seriach. Mam nadzieję, że w Polsce też tak będzie. Dlatego myślę, że to dobry biznes, bo jest perspektyw­iczny i daje sporą satysfakcj­ę.

 ?? ?? Każda lalka, zanim trafi do klienta, przechodzi przez ręce właściciel­ki
Każda lalka, zanim trafi do klienta, przechodzi przez ręce właściciel­ki
 ?? ?? Piłkarze Robert i Beata w strojach narodowych
Piłkarze Robert i Beata w strojach narodowych

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland