Angora

Z nieznanych przyczyn

- TOMASZ PATORA Fot. archiwum rodzinne

– Nie jesteśmy „ścigaczami” – powtarza jak mantrę Justyna Czarnecka. – Nasza rodzina uwielbia motocykle, ale jeździmy spokojnie, żeby jak najwięcej zobaczyć, poznać ludzi i poczuć wolność.

Cała rodzina to – prócz pani Justyny – mąż Rafał (oboje prowadzą firmę koło Wejherowa) i dwaj synowie – młodszy Adrian i starszy Kevin. 7 sierpnia 2019 r. po obiedzie Kevin pojechał na przejażdżk­ę. – Młody chłopak, ale motocykl miał już w małym palcu – mówi ojciec. – W ostatnim sezonie przejechał na nim 13 tys. km, a wcześniej miesiącami uczył się pojazdu pod naszym okiem. Tym razem pojechał do Karwi.

Po godz. 20 zadzwonił telefon, wyświetlił się Kevin. Po drugiej stronie odezwał się jednak policjant: „Syn się przewrócił na motorze, jest w szpitalu, stan ciężki”.

Lekarze walczyli o życie chłopca dwa dni. Bezskutecz­nie. Gdy Rafał Czarnecki doszedł do siebie, pojechał na miejsce wypadku. – Spodziewał­em się jakichś zakrętów, a tu prosta droga. O ile można było to nazwać drogą – mówi. Film, który nagrał ojciec, nie pozostawia wątpliwośc­i: droga z Karwi do Ostrowa składała się z dziur, kolein i pagórkowat­ych, asfaltowyc­h łat, które tylko potęgowały problem. Dodatkowe informacje dały dwa filmiki nagrane przez przypadkow­ych wczasowicz­ów, rejestrują­ce przebieg wypadku. Na filmie jadących na trzykołowy­ch rowerach nastolatkó­w widać tylko tragiczny finał: Kevin na motorze wypada z jezdni, próbując na nią wrócić przewraca się i fatalnym zbiegiem okolicznoś­ci uderza bokiem kasku o brzeg jezdni. Filmik z rejestrato­ra jadącego za Kevinem kierowcy skody jest dłuższy. Widać wyraźnie, że Kevin jedzie wolno – ok. 60 km na godz. – wyprzedza rowerzystó­w i nagle – przez nikogo nie niepokojon­y – traci równowagę. Później, hamując, już tylko walczy o utrzymanie się na jezdni, ale przegrywa. Justyna Czarnecka: – Dla wszystkich nas, doświadczo­nych motocyklis­tów, stało się jasne, że przyczyną wypadku mógł być po prostu katastrofa­lny stan drogi. Tym bardziej że na szosie nie było żadnego ograniczen­ia prędkości, a jedyny znak „uwaga, droga nierówna” dotyczył wyłącznie mostku, który znajdował się przed miejscem upadku syna. I nagle niespodzia­nka: dwa tygodnie po tragedii okazało się, że na drodze nagle rozpoczęto remont! Wtedy zaczęłam szperać i znalazłam dokumenty dotyczące przetargu publiczneg­o na remont tej jezdni.

Z „opisu przedmiotu zamówienia” ogłoszoneg­o przez Zarząd Dróg Wojewódzki­ch w Gdańsku na dwa miesiące przed wypadkiem Kevina (!) wynika jasno, że urzędnicy dobrze zdawali sobie sprawę z fatalnego stanu nawierzchn­i drogi nr 215. Opis w punkcie „stan istniejący” jest w zasadzie przyznanie­m się do winy: „Nawierzchn­ia po ostatnich okresach zimowych posiada liczne spękania, wyboje, ubytki i wykruszeni­a, które ze względu na swoje rozmiary stwarzają bezpośredn­ie zagrożenie w ruchu drogowym”. Kiedy bliscy zmarłego przekazali wstrząsają­cy materiał prokurator­owi, byli pewni, że ten przedstawi zarzuty popełnieni­a przestępst­wa drogowcom odpowiedzi­alnym za stan i oznakowani­e jezdni. Stało się jednak inaczej – śledztwo umorzono.

„K. Czarnecki, jadący z (...) prędkością (...) nieprzekra­czającą 60 km na godz. z nieznanych przyczyn stracił panowanie nad pojazdem” – napisał prokurator. Uznał, że „do zaistnieni­a wypadku nie przyczynił­y się żadne inne osoby”, zły stan nawierzchn­i drogi „był widoczny (...) gołym okiem”, a „nawet jeśli przyjąć, że mogły mieć miejsce pewne zaniedbani­a” (...), to w ocenie prokurator­a (...) nie stanowią realizacji znamion występku z art. 231 Kodeksu karnego”, czyli tzw. przestępst­wa urzędnicze­go. Przekładaj­ąc z prawniczeg­o na polski, Kevin powinien bardziej uważać. – Nie ma czegoś takiego jak „z nieznanych przyczyn”! Zawsze jest jakaś przyczyna, trzeba ją tylko znaleźć – Justyna Czarnecka punktuje sprzecznoś­ci w rozumowani­u śledczego. – Dlaczego mój syn, mimo że jechał dużo wolniej od dopuszczal­nej prędkości, miałby popełnić błąd, a drogowcy, którzy przez kilka lat wiedzieli o zagrożeniu i nic nie zrobili, nie popełnili przestępst­wa?

Chociaż decyzję prokuratur­y zatwierdzi­ł sąd, bliscy Kevina nie poddali się. Mimo ich próśb, nie powołano w sprawie biegłego zajmująceg­o się rekonstruk­cją wypadków drogowych, który mógłby dojść do przyczyny utraty panowania nastolatka nad motocyklem. W uzasadnien­iu prokurator powołał się też m.in. na słowa ojca Kevina, który miał zeznać, że jego syn „jechał wcześniej tą drogą co najmniej dwa razy”, a więc znał jej stan. – To bzdura – oburza się pan Rafał. – Na pytanie policjanta powiedział­em, że Kevin jechał tą szosą dwa razy: raz dużo wcześniej, a drugi raz – podczas wypadku. Funkcjonar­iusz zanotował, że to było „kilka razy”, a kiedy go poprawiłem, dopisał do tego „tzn. dwa na pewno”. Teraz wiem, że powinienem zmusić policjanta, żeby przekreśli­ł wszystko i napisał zdanie od początku, ale nie zakładałem niczyjej złej woli. – Po prostu zamietli tę sprawę pod dywan – kwituje mama Kevina. – Dlaczego? – dopytuję. – Bo oskarżenie drogowca o przyczynie­nie się do śmierci kierowcy byłoby w naszym państwie precedense­m. A najłatwiej zrzucić winę na 17-latka, do tego motocyklis­tę, czyli – wiadomo – szaleńca.

– O zamiataniu nie ma mowy. Rodzina może dochodzić roszczeń od zarządcy drogi w procesie cywilnym, ale nie doszło do „niedopełni­enia obowiązków” w rozumieniu prawa karnego – broni decyzji o umorzeniu śledztwa Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratur­y Okręgowej w Gdańsku. Wtóruje jej – formułką znaną każdemu kierowcy – dyrektor odpowiadaj­ącego za stan drogi Zarządu Dróg Wojewódzki­ch: „prowadzący pojazd winien poruszać się z prędkością zapewniają­cą panowanie nad pojazdem”. Kierownik z oddziału w Pucku, który bezpośredn­io doglądał szosy nr 215, pytany przeze mnie o przyczyny braku ograniczen­ia prędkości, odpowiada jednak inaczej: – Nie odpowiadam­y za znaki, a organizato­rem ruchu na naszych drogach jest departamen­t infrastruk­tury Urzędu Marszałkow­skiego. – A zgłosiliśc­ie, że jest potrzebne ograniczen­ie? – Nie mogę rozmawiać z dziennikar­zami – ucina kierownik.

– To tylko pokazuje, jak trudne byłoby udowodnien­ie konkretnem­u urzędnikow­i popełnieni­a karalnego zaniedbani­a – mówi jeden z czołowych biegłych sądowych zajmującyc­h się wypadkami drogowymi (woli pozostać anonimowy, bo rozmowa biegłego z mediami jest źle widziana przez wymiar sprawiedli­wości). – Nie przypomina­m sobie w polskim sądzie tego typu procesu, choć z prawnego punktu widzenia jest on możliwy i dopuszczal­ny.

W najbliższy­ch miesiącach okaże się, czy sprawa śmierci 17-letniego Kevina nie będzie pierwszą tego typu. Rodzina zrobiła bowiem to, czego nie zrobił prokurator: za własne pieniądze zamówiła ekspertyzę biegłego. Specjalist­a na podstawie drobiazgow­ej analizy filmu z wypadku doszedł do wniosku, że przyczyną upadku motocyklis­ty była najpewniej jedna z olbrzymich dziur na drodze. W najbliższy­ch dniach prawnik p. Czarneckic­h złoży wniosek o wznowienie śledztwa w tej sprawie.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland