Miłość bardzo prawdziwa?
Zmasakrował twarz swojej dziewczynie w dniu jej 18. urodzin. Teraz odpowiada przed olsztyńskim sądem za usiłowanie zabójstwa(2)
Pokrzywdzona Oliwia M. ma dziś dwadzieścia lat i jest studentką. Przeszła operację rekonstrukcji oczodołu, nastawienia dolnej szczęki i czekają ją kolejne zabiegi. Zeznała w sądzie, że obawia się, że były chłopak może jej zrobić krzywdę. Bardzo chciałaby zapomnieć o tym, co ją spotkało, ale na razie to niemożliwe.
– Cała impreza urodzinowa przebiegała spokojnie do momentu, kiedy podeszłam z koleżanką do stolika, przy którym siedział Kacper S. Gdy oskarżony to zobaczył, podszedł i popchnął Kacpra na stolik, który się pod upadającym połamał. Potem uderzył go jeszcze w twarz. A później bardzo wyniosłym tonem mówił, że to wszystko moja wina. Byłam w szoku, bo nie bardzo rozumiałam w tej sytuacji, dlaczego tak agresywnie się Nikodem zachował.
Jak dalej zeznawała pokrzywdzona, po kilku minutach wyszli na zewnątrz i oskarżony był już trochę spokojniejszy.
– Chciał, żebym z nim odeszła trochę dalej, żeby nikt nie słyszał naszej rozmowy, ale się nie zgodziłam. Zaczął mi coś mówić, że z nami już koniec, że się zabije. To było bardzo nieracjonalne i zaproponowałam, że porozmawiamy następnego dnia, jak wytrzeźwieje. Po pewnym czasie poszedł w stronę lasu. Zadzwonił do mnie i powiedział, że pilnie musi wziąć rzeczy, które zostawił u mnie w domu. Zabrałam go więc ze sobą taksówką, bo liczyłam na to, że jak odbierze te rzeczy, wróci do domu, porządnie się wyśpi i ochłonie. Ja z kolei planowałam pójść jeszcze na imprezę.
Straszenie samobójstwem
Gdy Nikodem C. zabrał rzeczy, stanęli na chwilę przy furtce.
– Wówczas poczułam jego ręce na mojej szyi i upadłam na trawę. Pamiętam, że jedną ręką uciskał mi szyję, a drugą trzymał na moich ustach. I właściwie to było ostatnie, co zapamiętałam...
– Czy prawdą jest, że uderzyła pani wcześniej oskarżonego, jak wyjaśniał? – chciał ustalić sąd.
– Nie, bo nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Może doszło między nami do wymiany wulgarnych słów, ale nie to było podstawą naszej rozmowy. W ogóle oskarżony był tej nocy bardzo dziwny, wcześniej nigdy nie straszył mnie, że się zabije. Może chciał wywołać we mnie współczucie, bo to ja byłam na niego zła za ten incydent przy stoliku.
– Czy oskarżony był w pani zakochany? – pytała obrona.
– Myślę, że tak. To była zresztą miłość z wzajemnością. Wszystko między nami układało się dobrze do momentu, kiedy zaczął przejawiać agresję wobec innych. – Czym to się przejawiało? – To zdarzało się na imprezach albo jak szliśmy ulicą. Gdy oskarżony zobaczył jakiegoś idącego w naszą stronę rówieśnika – miał zamiar uderzyć go barkiem. Gdy go pytałam, dlaczego chciał tak zrobić – tłumaczył, że podejrzewał, że ten ktoś to samo zamierzał.
Pytana, co ją łączyło z Kacprem S., pokrzywdzona odpowiedziała:
– Chodziliśmy do jednej klasy, był moim dobrym kolegą. Gdy jednak zaczęłam spotykać się z Nikodemem, on chciał, żebym zakończyła wszelkie kontakty z Kacprem i tak się stało. Czasami tylko rozmawialiśmy przez komunikator internetowy, ale było to sporadycznie. Mówiłam zresztą o tym Nikodemowi i bardzo mu się to nie podobało. Teraz jesteśmy z Kacprem parą. Po tym zdarzeniu cały czas przy mnie był, opiekował się i okazywał mi czułość.
Klasowa znajomość
Zeznania składał też Kacper S. – Na tej urodzinowej imprezie część gości była pijana i czułem, że może się coś złego wydarzyć. I rzeczywiście tak się stało, gdy zapytałem Oliwię, czy się ze mną napije z okazji swojej osiemnastki. Po chwili zostałem popchnięty przez oskarżonego i rzucony na stół. Znajomi odciągnęli go, a ja mu wprost powiedziałem, że nie chcę się bić. Zaproponowałem tylko, żebyśmy wyszli na zewnątrz i porozmawiali spokojnie, ale tam znowu Nikodem chciał mnie uderzyć, ale w porę odskoczyłem. Wróciłem na salę, ale gdzieś po godzinie zostałem znowu uderzony przez oskarżonego. A później dowiedziałem się, że Oliwia została strasznie pobita...
Pytany przez sąd, czy był tej nocy pijany, świadek odpowiedział:
– Owszem, piłem wódkę, może było to pół litra, ale się nie zataczałem. Nie zaczepiałem też nikogo, nie szarpałem się. – Czy dobrze znał pan oskarżonego? – Znaliśmy się ze szkoły, graliśmy też w piłkę nożną w przeciwnych klubach. Ale, prawdę mówiąc, nie mieliśmy zbyt dobrych relacji koleżeńskich. Słyszałem, że Nikodem już wcześniej bywał agresywny wobec innych, że podczas sylwestra szarpał się z Oliwią, a podczas swoich urodzin zwyzywał własną matkę.
– Czy Oliwia M. także bywała wobec oskarżonego agresywna?
– Nic na ten temat nie wiem, nie słyszałem też, żeby używała wobec niego wulgarnych słów.
– Od jak dawna zna pan pokrzywdzoną? – dociekał z kolei mecenas Wojciech Wrzecionkowski, obrońca oskarżonego.
– Znamy się od 2020 roku, odkąd przyszła do naszej szkoły. Mieliśmy zwyczajne, koleżeńskie relacje i w zasadzie widywaliśmy się tylko w szkole. Czasami do siebie pisywaliśmy o sprawach szkolnych. Domyślałem się jednak, że Nikodem jest bardzo zazdrosny o Oliwię. Zresztą takie informacje docierały do mnie od znajomych.
– Czy oskarżony powiedział panu o tym wprost?
– Nigdy mi tego nie powiedział. Opowiadał natomiast o mnie jakieś niestworzone historie. Prawdę mówiąc, trochę się go bałem i nawet nie chciałem iść na te urodziny, bo podobno Nikodem uprzedzał innych, że jak mnie zobaczy, zrobi mi krzywdę.
– Czy pokrzywdzona podobała się panu? – drążyła mecenas Weronika Wróbel.
– Podobała mi się wizualnie, bo to bardzo ładna dziewczyna. Poza tym miła i sympatyczna. Starałem się jednak, żeby nasze relacje nie były zbyt intensywne, bo Nikodem miał z tym duży problem.
Prokuratora interesowało, czy pokrzywdzona była tej nocy agresywna wobec oskarżonego.
– Zachowywała się bardzo spokojnie i była w miarę trzeźwa. To oskarżony był mocno pijany.
Twarz jak maska...
Świadek Adam M., ojciec pokrzywdzonej zapamiętał, że córka wyszła wieczorem na swoje urodziny do hotelu, który dla niej zarezerwował, i wróciła w nocy do domu cała we krwi.
– Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem tak pobitego człowieka. Oliwia wyglądała tak, jakby na twarz miała założoną jakąś pokrwawioną maskę. Próbowałem się dowiedzieć, co się stało, lecz bardzo chaotycznie mówiła. Coś zrozumiałem, że miała wypadek samochodowy, gdy jechali z oskarżonym. Za jakiś czas pojechałem do jego domu i zastałem Nikodema do połowy rozebranego. Na mój widok przeskoczył przez płot i zaczął uciekać. Nie udało mi się go dogonić i wróciłem do domu.
Była już wówczas karetka pogotowia i policja, a pokrzywdzona zaczęła opowiadać o tym, co się naprawdę wydarzyło.
– Wiem, że Oliwia chciała się rozstać z Nikodemem. Mówiła, że był wobec niej strasznie wulgarny, potrafił ją wyzywać w towarzystwie. Podobno wynikało to z chorobliwej zazdrości. Skarżyła się, że oskarżony ograniczał ją we wszystkim: zabraniał jej
spotykania się ze znajomymi. Nie miałem jednak pojęcia, że jest taki agresywny. Gdybym to wcześniej wiedział, na pewno bym zareagował.
– Czy wie pan coś o relacjach córki z Kacprem S.? – pytał sąd.
– Gdy była związana z oskarżonym, nic na ten temat nie wiedziałem, a teraz są parą. Oliwia powoli dochodzi do siebie po operacjach, skończyła szkołę średnią i jest studentką. Mirosława C., matka oskarżonego: – Byliśmy w szoku, gdy dowiedzieliśmy się, co się stało. Przecież syn bardzo kochał Oliwię, był w niej wręcz szaleńczo zakochany. Mnie, jako matce, ten związek do końca nie pasował. Nikodem zaczął zabawę w dom, a Oliwia była przecież jeszcze nieletnia. Byłam bardzo zła na syna, bo brnął w to coraz dalej i nie zwracał uwagi na moje uczucia i moje zdanie w tej sprawie. Złościło mnie też, że jest na to wszystko przyzwolenie rodziców Oliwii.
Świadek zeznała, że na miesiąc przed tym tragicznym zdarzeniem zauważyła z mężem, że zaczynają tracić kontakt z synem.
– Nic już dla niego nie miało znaczenia, tylko ta dziewczyna. Jak poznał Oliwię, to jakby wulkan w niego wstąpił, stracił wręcz dla niej zupełnie głowę. Czuło się, że on by w ogień za nią poszedł. Nawet jak coś złego by zrobiła, to i tak dla niego była najwspanialszą osobą na świecie. Jedyne, co nam się podobało, to to, że była bardzo religijna, a my jesteśmy praktykującymi katolikami. Odnosiliśmy jednak wrażenie, że Nikodem nie chciał, żebyśmy mieli jakikolwiek kontakt z rodzicami Oliwii. Czuliśmy, że on uważa, że jesteśmy od nich gorsi.
– Czy poznali się państwo osobiście? – pytał sąd.
– Mieliśmy okazję poznać się na koncercie w Szczytnie i było bardzo sympatycznie. Pan Adam, ojciec pokrzywdzonej, bardzo chwalił syna. Mówił, że jest bardzo ułożonym i odpowiedzialnym chłopakiem. Pamiętam, że odpowiedziałam wtedy, że jest chyba trochę za młody na tak poważny związek. On przecież u nich spędzał wszystkie wolne chwile i nawet noce. Byłam przekonana, że powinien się jeszcze uczyć i pracować na swoją dojrzałość.
– Czy pokrzywdzona bywała też u państwa w domu?
– Raczej rzadko, a jak już przychodziła, to raczej się w ogóle nie odzywała. Zapraszałam ją do pomocy w kuchni, żeby ją lepiej poznać. Była bardzo miła. – A jakie były jej relacje z pani synem? – Przy mnie nigdy się nie kłócili, ale w ostatnim czasie zauważyłam ewidentne zmiany w zachowaniu syna. Był jakiś taki nerwowy, w ogóle nie chciał rozmawiać o Oliwii. Coś go męczyło i dręczyło, ale nie chciał nam nic konkretnego powiedzieć. On zresztą zawsze był nadwrażliwym dzieckiem.
– Czym się to przejawiało? – dociekał mecenas Piotr Starzyński.
– Jak chodziliśmy z Nikodemem na rynek i widział potrzebujących, zawsze musiałam wyjąć 10 złotych z portfela i dać takim ludziom, bo inaczej Nikodem płakał, tak mu żal było. Poza tym był zawsze uśmiechnięty i empatyczny, nigdy nie reagował agresją. Po tym, co się stało, przez trzy miesiące tylko leżałam i w ogóle normalnie nie funkcjonowałam. Dopiero leki mi trochę pomogły i postawiły mnie na nogi. Teraz jeżdżę do Nikodema do aresztu, w domu przesiaduję u niego w pokoju i ciągle oglądam jego zdjęcia. Nie wiem, czy dam radę tak dłużej żyć...
Wzajemne odbijanie piłeczki
Świadek Łukasz O. to kolega pokrzywdzonej i oskarżonego:
– Znam Oliwię od kilku lat. Zawsze miała bardzo dobre relacje z rówieśnikami, bo jest miłą i sympatyczną dziewczyną. W sumie oskarżony też zawsze był w porządku. Dodam jeszcze, że Oliwia nigdy nie dawała Nikodemowi powodów do zazdrości. Prawdę mówiąc, nie była zdolna do tego, żeby kogoś zdradzić. Ich relacje były bardzo fajne, chociaż wydaje mi się, że Oliwia była ograniczana przez Nikodema. Czuło się nawet, że się boi, jak z kimś rozmawia, rozglądała się zawsze tak nerwowo, czy oskarżony tego nie widzi.
Świadek Zuzanna S. chodziła do jednej klasy z pokrzywdzoną:
– Na początku byłam nastawiona trochę sceptycznie do jej związku z oskarżonym, bo słyszałam niezbyt przyjemne rzeczy o Nikodemie. Nie chciałam go jednak od razu skreślać. Zresztą na początku wyglądali na bardzo zgodną parę, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że jednak się kłócili. Można powiedzieć, że było to takie odbijanie piłeczki między nimi, byli o siebie zazdrośni. Nikodem chyba jednak znacznie bardziej, bo nie pozwalał Oliwii na kontakty z rówieśnikami, zawsze był z tego powodu zły.
– Czy wiązali ze sobą jakieś plany? – pytał sąd.
– Tak naprawdę do końca nie było wiadomo, co planowali w przyszłości. Oliwia chciała iść na studia, ale do jakiegoś większego miasta, na przykład do Gdańska, a Nikodem chciał studiować w Olsztynie. Mówił jednak, że ta ich miłość jest bardzo prawdziwa.
Przed sądem stanęli też lekarze wydający opinię psychiatryczno-psychologiczną dotyczącą Nikodema C. Mecenasa Piotra Starzyńskiego interesowało, czy biegli brali pod uwagę „ostry zespół zakochania” i jaki to mogło mieć wpływ na zachowanie oskarżonego w razie odrzucenia jego miłości przez najbliższą mu osobę.
– Nie braliśmy tego pod uwagę w opinii – odpowiedziała biegła z zakresu psychiatrii z Gorzowa Wielkopolskiego. – Dlaczego? – dociekał sąd. – Jak pan mecenas rozumie to pojęcie? Czy ma to oznaczać jakieś zaburzenia psychiczne i psychologiczne? Jeżeli chodzi o rozpoznanie choroby psychicznej, to – jak napisaliśmy w swojej opinii – zdecydowanie wykluczyliśmy jakiekolwiek urojenia. To zakochanie, którego doświadczał opiniowany, nie nosiło znamion patologii. Wydaje się, że sytuacja, do której doszło, spowodowana była po prostu cechami osobowości oskarżonego i stanem emocjonalnym, w jakim się znalazł.
– Czy miał na to wpływ wypity wcześniej alkohol? – pytała dalej obrona.
– Stan upojenia przyczynił się niewątpliwie do gwałtownej reakcji emocjonalnej i zwiększył tendencje do rozładowania agresji. Wiadomo, że alkohol ma działanie odhamowujące.
Proces trwa, oskarżonemu grozi dożywocie.