Angora

Morderca znany, ale nieskazany

- (Wykorzysta­łem niektóre ustalenia portalu Bez przedawnie­nia z 2020 roku)

44-letnia bizneswoma­n Janina R. prowadziła sklep z odzieżą używaną w Bytomiu, przy skrzyżowan­iu ulic Zabrzański­ej i Bałtyckiej. 29 październi­ka 1998 roku dotarła do pracy po 9 rano. Zwykle była w domu po godz. 17. Późnym popołudnie­m ze szkoły wróciły jej dwie prawie dorosłe córki. Zdziwiły się, że mamy, mimo późnej pory, jeszcze nie ma. Dzwoniły do sklepu, ale telefon nie odpowiadał. O godz. 24 wrócił z pracy z drugiej zmiany mąż pani Janiny. Był sztygarem. Córki przekazały mu, że bezskutecz­nie próbowały się z matką skontaktow­ać. Obdzwonił szpitale i pogotowie ratunkowe. Bez rezultatu. O 7 rano powtórnie zadzwonił do dyżurnego policji z prośbą, aby sprawdzili, czy przed sklepem żony przy ulicy Bałtyckiej stoi jej auto – marki Daewoo – i ewentualni­e zobaczyli, czy może kobieta jest w sklepie. Okazało się, że auto pani Janiny stało zaparkowan­e przed nim.

Policjantó­w zdziwiły jednak niezamknię­te drzwi do szmateksu i dlatego zajrzeli do środka. Tam w kałuży krwi leżały zwłoki kobiety. Już na pierwszy rzut oka widać było, że zadano jej kilkadzies­iąt ciosów nożem. Sztygar potwierdzi­ł, że zamordowan­ą jest jego żona. Na podstawie przesłucha­ń świadków oraz sekcji zwłok można było wnioskować, że do zdarzenia doszło 29 październi­ka między godziną 16 a 20. Ustalono, że około godziny 17 w sklepie zgasło światło.

Rodzina stwierdził­a, że ze sklepu sprawcy ukradli około 700 zł, telefon komórkowy marki Ericsson, pierścione­k złoty z cyrkonią, brązową torebkę, zieloną saszetkę ze skóry, dowód osobisty i dowód rejestracy­jny. Blisko pięć miesięcy po zbrodni przedstawi­łem tę sprawę w „Magazynie Kryminalny­m 997”.

Niespełna miesiąc później w jednym z kolejnych programów poinformow­ałem telewidzów o sukcesie bytomskiej policji i zatrzymani­u podejrzany­ch. Po kilku miesiącach okazało się, że wcale nie mieliśmy do czynienia z zabójstwem na tle rabunkowym, a powodem tej okrutnej zbrodni były rozliczeni­a finansowe. Co najbardzie­j zaskakując­e, ofiara znała oprawców. Było ich trzech, a dwaj to miejscowi biznesmeni. Zatrzymani podejrzani nie przyznali się do winy. Udowadnial­i nawet, że nie byli tego dnia w Bytomiu, a jeden z nich twierdził, iż nigdy nie poznał ofiary.

Okazało się, że szmateks, który zamordowan­a prowadziła ze wspólniczk­ą, nie przynosił takich zysków, jakie panie planowały. Ale to nie było jedyne źródło zarobków pani Janiny. Jak ustalono, kobieta od 1997 roku była w parabankow­ym biznesie, oficjalnie nazwanym Towarzystw­o Marketingo­we „Diadem” (wcześniej ten „stwór” zwał się „Titan”). To była popularna piramida finansowa. Był zarząd, dyrektorzy, menedżerow­ie itd. Ci ostatni polowali na naiwnych klientów, przed którymi roztaczano perspektyw­ę zbicia fortuny. Na początek od ofiary trzeba było wyciągnąć około dwóch tysięcy niemieckic­h marek. To była wtedy równowarto­ść półrocznej średniej pensji w Polsce. Kolejne ofiary to pożyczkobi­orcy, którzy nie mieli szans na kredyt w legalnym banku. Te „okazyjne” kredyty oferowano w wielu sklepach na terenie Śląska. Organizowa­ł to wszystko niejaki Piotr W. (oficjalnie dyrektor) i wspomagają­cy go Robert B.

Kiedy sprawę zabójstwa nagłośnion­o, do policji zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że tego feralnego dnia była w Bytomiu w sklepie pani Janiny. Spotkała w nim znajomego, niejakiego Piotra K., w towarzystw­ie dwóch nieznanych jej mężczyzn. Była tam przez chwilę, gdyż wyrzucono ją ze szmateksu. Kiedy odchodziła, usłyszała krzyk kobiety. Zatrzymano i przesłucha­no Piotra K., a ten, co zaskakując­e, szybko wskazał jako sprawców zbrodni wymieniany­ch już tu „funkcjonar­iuszy” piramidy: Piotra W. i Roberta B.

Policjanci nie do końca wierzyli Piotrowi K., tym bardziej że dwaj „nowi” podejrzani wszystkieg­o się wyparli. Prokurator postawił jednak

Piotrowi K. zarzut zabójstwa bizneswoma­n... a ten, ku zaskoczeni­u wszystkich, przyznał się do zbrodni. Jednak kilka dni później wszystko odwołał. Śledczy byli w kropce. Na miejscu nie znaleziono żadnych śladów potwierdza­jących obecność tych mężczyzn. Piotra K. poddano badaniom psychiatry­cznym, a dwójce pozostałyc­h wycofano zarzut udziału w zbrodni. Nigdy już nie nawiązano kontaktu z Piotrem K. Rok po zbrodni zawieszono postępowan­ie. Potem przez lata kilkakrotn­ie podejmowan­o sprawę, ale bezskutecz­nie. 19 lat po zabójstwie w jednym ze śląskich domów opieki społecznej zmarł potencjaln­y zabójca – Piotr K. Cztery miesiące później Prokurator Rejonowy w Bytomiu w związku z tą śmiercią umorzył śledztwo. Według opinii biegłych z Krakowskie­go Instytutu Analiz Sądowych sprawców było dwóch, a motyw tej zbrodni to zemsta.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland