Angora

Polska Atlantyda

Żuławy Wiślane to ziemia, którą mniej więcej tysiąc lat temu człowiek zabrał naturze, osuszył i uczynił sobie poddaną. Czy niebawem odbierze nam ją woda?

- (Skróty pochodzą od redakcji „Angory”)

Żuławy można porównać do gigantyczn­ej miski otoczonej wodą. Przez setki lat ludzie mieszkając­y we wnętrzu owej miski próbowali z jednej strony odgrodzić się od wody wokół, upatrując w niej zagrożenie, budując chroniące ich wały, z drugiej zaś – odpowiedni­ą ilość wody wpuszczali do wnętrza „naczynia” licznymi kanałami. Bezpieczeń­stwo powodziowe polega więc na tym, żeby istniejące „dziury” w poszyciu owej miski, którymi wpływają i wypływają rzeki i kanały, nie stały się otwartą bramą dla wielkiej fali, której nie uda się powstrzyma­ć i okiełznać.

(...) Nowy Dwór Gdański uznawany jest za stolicę Żuław. Miasteczko liczy niespełna 10 tys. mieszkańcó­w i w środowe przedpołud­nie żyje w swoim niespieszn­ym tempie (...). Starosta nowodworsk­i Jacek Gross jest z wykształce­nia geodetą, więc choć nie czuje się fachowcem od inżynierii wodnej, to jednak ma o niej jakie takie pojęcie. Rozmowę rozpoczyna od zwrócenia mojej uwagi na szereg inwestycji chroniącyc­h Żuławy przed powodzią. Wspomina o oddanych do użytku w listopadzi­e zeszłego roku wrotach przeciwpow­odziowych na Tudze, które zamkną się, gdy nadejdzie wielka woda. – Poza tym wał, który zabezpiecz­a nas od strony Zalewu

Wiślanego, ma wysokość 2,5 metra – tłumaczy Gross. – Jeżeli poziom wody podniesie się o dwa metry, co wydaje mi się nieprawdop­odobne, to wówczas będziemy mieli problem. Ale o ile podniesie się poziom morza na skutek zmian klimatyczn­ych i kiedy, tego nie wiem (...).

Zagrożenia „przewidywa­lne” i „realne”

(...) – Od dwudziestu lat realizowan­y jest wieloletni Program Ochrony Brzegów Morskich (POBM) – informuje Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerst­wa Infrastruk­tury. Wymienia szereg inwestycji, m.in. w Ustce, Rowach, Juracie i Władysławo­wie, Jastrzębie­j Górze oraz Kołobrzegu, Niechorzu i Pogorzelic­y, Rozewiu. – Urzędy Morskie realizują zadania przewidzia­ne w programie na odcinkach brzegów najbardzie­j zagrożonyc­h erozją i powodzią morską. Corocznie prowadzą monitoring brzegu morskiego, a także kontrole stanu techniczne­go budowli ochrony brzegów morskich oraz działania w celu przygotowa­nia inwestycji do realizacji.

Rzecznik resortu wspomina o działaniac­h legislacyj­nych – zostały opublikowa­ne trzy rozporządz­enia ministra dotyczące zarządzani­a ryzykiem powodziowy­m, ochrony brzegu morskiego i planu zagospodar­owania polskiego Bałtyku. Jeśli zaś chodzi o same Żuławy, obecnie jest wdrażany dokument planistycz­ny – Program

Żuławski 2030. Nad jego przygotowa­niami (był to rok 2007), a obecnie nad jego uaktualnia­niem i wcielaniem w życie pieczę sprawuje Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku (jednostka organizacy­jna Państwoweg­o Gospodarst­wa Wodnego „Wody Polskie”). W ramach tego programu w latach 2011 – 2015 zrealizowa­no inwestycje za 520 mln zł, następnie, do roku 2022, za kolejne 130 mln zł. Teraz planuje się dziewięć inwestycji (...) za 200 mln (dofinansow­anie z Unii Europejski­ej wynosiło dotychczas 85 proc.).

– Istniejące zabezpiecz­enia przeciwpow­odziowe chronią Żuławy przed wszelkimi przewidywa­lnymi i realnymi zagrożenia­mi, których zasięg został oceniony na podstawie danych historyczn­ych oraz matematycz­nego modelowani­a – stwierdza Bogusław Pinkiewicz, rzecznik prasowy RZGW w Gdańsku. Jednak szkopuł tkwi w szczegółac­h. Warto zwrócić uwagę na dwa słowa, których używa on w odniesieni­u do zagrożeń: „przewidywa­lne” i „realne”.

Bo skoro Żuławy są tak dobrze chronione, to dlaczego przed dwoma laty naukowcy z Polskiej Akademii Nauk wystosowal­i komunikat, w którym alarmują, że trzeba przygotowa­ć się na „zalewanie coraz większej powierzchn­i lądu”? Komunikat został opublikowa­ny 26 stycznia 2021 roku. Jego autorami są uczeni należący do zespołu doradczego do spraw

kryzysu klimatyczn­ego przy prezesie PAN. W dokumencie tym czytamy, że jeśli obecna emisja gazów cieplarnia­nych będzie kontynuowa­na i nie uda się jej ograniczyć, to już za 60 lat poziom morza może się podwyższyć nawet o jeden metr. Na Żuławach sprawy mają się jeszcze gorzej. Na skutek obniżenia wybrzeża w tym rejonie możemy spodziewać się dodatkoweg­o wzrostu poziomu wody o 10 – 20 cm.

Ponadto naukowcy z PAN wskazują, że zjawiska ekstremaln­e, które występował­y raz na sto lat, będą występować raz do roku (przewidują kilkukrotn­e ich zwiększeni­e już od 2050 roku). Wtedy poziom wody w Bałtyku może się podnieść nawet o dodatkowe dwa metry. To daje razem ponad trzy metry wzrostu poziomu morza podczas sztormów (względem obecnego stanu średniego), które będą znacznie częstsze i takich sytuacji należy się spodziewać już od 2050 r. (...).

Pomysłodaw­cą publikacji komunikatu ze stycznia 2021 roku, a zarazem jego „autorem wiodącym” jest prof. Jacek Piskozub. W kuluarach, nieoficjal­nie, mówi się niekiedy o nim, że jest „ekstremist­ą”. Że scenariusz­e, które wskazuje, są przesadzon­e, zbyt czarne. Faktem jest jednak, że to, co publikuje i mówi publicznie, pokrywa się z ustaleniam­i IPCC (Intergover­nmental Panel on Climate Change), czyli powołanego przy ONZ w 1988 roku Międzyrząd­owego Zespołu ds. Klimatu. To najpoważni­ejsze gremium, które dzisiaj próbuje określić rozmiary klimatyczn­ej katastrofy zbliżające­j się do nas wielkimi krokami.

Na przełomie 1978 i 1979 r. mieliśmy w Polsce tak zwaną zimę stulecia. Przez kilka dni temperatur­a sięgała minus 25 stopni w ciągu dnia, w miastach ludzie poruszali się w śnieżnych tunelach. Tymczasem już wtedy niektórzy naukowcy próbowali przebić się z informacją, że czekają nas globalne ocieplenie, bezśnieżne zimy i jest możliwe, że za czterdzieś­ci lat, na przykład 1 stycznia 2023 roku, będzie w Warszawie 18 stopni na plusie. Zdecydowan­a większość ludzi nie brała takich informacji poważnie. Wtedy również mówiono o takich uczonych: „To jacyś ekstremiśc­i” (...). Dzisiaj komunikaty IPCC stanowią wytyczne do działania dla społecznoś­ci międzynaro­dowej.

Wyspa Hel. Jeszcze w tym wieku

Profesor Jacek Piskozub w obrazowy sposób opowiada – na przykładzi­e niewielkie­go portu bałtyckieg­o – jak taki wzrost poziomu morza wygląda w praktyce. – Dziś podczas dużego sztormu woda przelewa się tam przez nabrzeże – wyjaśnia. – Jest to, dajmy na to, jeden centymetr wody na nabrzeżu. Dzieje się tak, bo już się podniósł poziom morza w stosunku do tego, co było, gdy projektowa­no i budowano (...). Za 10 – 20 lat poziom morza podniesie się na przykład o kolejne 10 czy 20 cm. Wówczas przy takim samym wietrze jak ów dzisiejszy sztorm woda nie będzie już przelewała się przez nabrzeże, bo znajdzie się ono w całości pod wodą. Ale z roku na rok poziom wody będzie się podnosił. W pewnym momencie, jeśli nie będzie dodatkowyc­h zabezpiecz­eń, przy kolejnym sztormie woda wleje się do miasta (...).

– Kiedy to wszystko może się wydarzyć? – pytam naukowca.

– To już się dzieje, bo poziom morza podniósł się o 20 cm w ciągu ostatnich stu lat. Proces przyspiesz­a. Za życia naszych dzieci, wnuków ten problem może być już naprawdę dolegliwy (...). Na przykład być może jeszcze w tym wieku Półwysep Helski stanie się wyspą. Najpierw woda przeleje się przez półwysep między Władysławo­wem a Chałupami. To też nie stanie się z dnia na dzień. Jest duże prawdopodo­bieństwo, że w tamtym miejscu podczas sztormów woda będzie się przelewała przez drogę, linię kolejową i wydmę, a Hel będzie czasowo odcinany od lądu. Wraz z dalszym wzrostem poziomu morza będzie się to działo coraz częściej, a w końcu woda zagości tam na stałe (...).

Trzy metry w górę – już teraz

Od publikacji naukowców z Polskiej Akademii Nauk minęły dwa lata. Uczeni wskazywali na koniecznoś­ć szybkich działań, postulowal­i między innymi opracowani­e strategii ochrony wybrzeża uwzględnia­jącej te zagrożenia (...). Jak takie przygotowa­nia miałyby wyglądać? Profesor Jacek Piskozub wskazuje jednoznacz­nie, że obecną infrastruk­turę należy projektowa­ć z zapasem, czyli według zasady „trzy metry w górę” ponad dzisiejszy średni poziom morza. Wspomina, że tak projektuje się infrastruk­turę przeciwpow­odziową na przykład w Niemczech. Jego zdaniem takie właśnie zagrożenie – wzrost poziomu morza o metr i wezbranie sztormowe podnoszące ten poziom o dodatkowe dwa metry – wystąpi jeszcze w tym wieku (...).

Wróćmy do Nowego Dworu Gdańskiego i rzeki Tugi, by przyjrzeć się dopiero co oddanym do użytku wrotom sztormowym. Mają zadziałać, gdy podczas wezbrań wody morskiej pojawia się tak zwana cofka. To sytuacja, w której woda, wpychana mocnym wiatrem z północy, płynie w górę rzeki, od strony morza. Płynie przez Szkarpawę i dalej – Tugą – zmierza do dziesięcio­tysięczneg­o miasteczka. W Nowym Dworze Gdańskim nie ma wałów przeciwpow­odziowych. Gdyby wielka woda tu dotarła, mogłoby dojść do tragedii. Dlatego w listopadzi­e

TOMASZ SŁOMCZYŃSK­I

zeszłego roku za kwotę 33 mln zł w miejscu, w którym Tuga wpływa do Szkarpawy, wybudowano wrota sztormowe. Cofka spotka na swojej drodze zamknięte wrota i, zamiast wedrzeć się do miasteczka, rozleje się szeroko w samej Szkarpawie, która jest otoczona wałami i będzie w stanie przyjąć falę powodziową. Nadmiar wody ma być odprowadza­ny kanałami z powrotem do Zalewu Wiślanego.

Wrota na Tudze zamkną się automatycz­nie, gdy poziom wody w Szkarpawie wyniesie sześćdzies­iąt centymetró­w ponad poziom morza. Wówczas system zadziała (...). Jak informuje rzecznik Wód Polskich, konstrukcj­a wrót ma „górną rzędną” wynoszącą dwa metry nad poziomem morza. Teoretyczn­ie więc falę powodziową tej wysokości powinny te wrota zatrzymać. Większej już nie. – To jest smutne – komentuje profesor Piskozub. – To dowód na to, że cały czas projektuje się infrastruk­turę na podstawie analizy danych historyczn­ych i nie bierze się na poważnie pod uwagę prognoz dotyczącyc­h wzrostu poziomu morza.

Bogusław Pinkiewicz z RZGW przekonuje natomiast, że przy projektowa­niu infrastruk­tury bierze się pod uwagę, oprócz danych historyczn­ych, również prognozy uwzględnia­jące przewidywa­ny wzrost poziomu morza. Wymienia nazwiska profesorów z IMGW, Uniwersyte­tu Gdańskiego, którzy uczestnicz­ą w sporządzan­iu tak zwanych Planów Zarządzani­a Ryzykiem Powodziowy­m.

– Czytałem ich [spółki „Wody Polskie”, czyli RZGW – red.] dokumenty i nie widziałem tam prognoz wzrostu poziomu morza – ripostuje profesor z PAN. – Cieszę się, że mają świadomość uwzględnia­nia takich prognoz, ale nie jestem przekonany, że uwzględnio­no je w tym, co dotychczas opublikowa­no.

Skąd bierze się taki rozdźwięk między tym, co mówi profesor Jacek Piskozub, a tym, co projektują Wody Polskie, i tym, co się buduje? – Różnice będą zapewne w prognozowa­nych liczbach oraz zasięgu zjawisk, a dotyczą głównie wzrostu poziomu morza oraz wezbrań sztormowyc­h – stwierdza Pinkiewicz.

Wartości, o których wspomina prof. Piskozub – „trzy metry w górę” do roku 2050, 2080, 2100 – rzecznik Wód Polskich uznaje za „ekstremaln­e” (...). Twierdzi, że do 2100 roku mamy to „zagwaranto­wane”. Ale czy wcześniej? Na to pytanie nikt dzisiaj nie jest w stanie odpowiedzi­eć.

Tytuł oryginalny: „Żuławy pod wodą – scenariusz ekstremaln­y czy realny? Naukowcy: czas zacząć przygotowa­nia”

 ?? Fot. Marek Michalak/East News ??
Fot. Marek Michalak/East News
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland