Renifery kontra wiatraki
Wściekli Lapończycy w ludowych strojach wdarli się do ministerstwa energii w Oslo i rozpoczęli kilkudniową okupację. Protestowali przeciw farmom wiatrowym na terenach ich pastwisk reniferów, które według konwencji ONZ, gdzie Norwegia jest sygnatariuszem, i sądu najwyższego zostały zbudowane nielegalnie, drastycznie naruszając prawa ludności rdzennej.
Ostro skrytykowany przez media został Terje Aasland, minister do spraw energii. Zamiast spotkać się z protestującymi, poleciał do Sztokholmu dyskutować, ile energii elektrycznej, której Norwegia ma znaczne nadwyżki, może eksportować do krajów skandynawskich. Norweskie elektrownie wiatrowe dają dzisiaj 10 proc. energii elektrycznej kraju. – Minister, który powinien być na miejscu, wysłał do protestujących policję. Wyraźnie nic oni go nie obchodzą, interesuje go tylko zysk – skomentował dziennik „Dagbladet”.
W protestach chodzi o dwie farmy, wchodzące w skład największej w Europie elektrowni wiatrowej Fosen Vindkraft w prowincji Trøndelag liczącej 159 wiatraków. Zbudowane zostały na tradycyjnych lapońskich pastwiskach. Renifery, posiadające genetyczne „kompasy” i przychodzące tutaj się paść, są przestraszone widokiem ogromnych turbin wiatrowych i uciekają. Turbiny mają śmigła o średnicy 112 – 117 metrów, a wieże mają wysokość do 220 metrów. – Renifery, widząc je w ruchu, wpadają w panikę – powiedziała w telewizji publicznej NRK liderka protestujących, znana aktywistka praw człowieka Ella Maria Haetta Isaksen, która jest też gwiazdą lapońsko-norweskiego rocka i znaną w kraju aktorką.
Fosen Vindkraft została zbudowana w 2020 roku. Zignorowano wtedy badania prowadzone przy innych farmach wiatrowych, które wykazały, że renifery przerażone widokiem gigantycznych wiatraków oddalają się od nich na odległość nawet 20 kilometrów. Norweski sąd najwyższy już w październiku 2021 roku przyznał rację Lapończykom i uznał budowę za nielegalną. Lecz nie nakazał demontażu wiatraków, co uznane zostało przez media za absurdalny wręcz wyrok. – Rząd nie zrobił nic w tej sprawie. I po 500 dniach od wyroku nastąpiła inwazja Lapończyków na ministerstwo – skomentowała telewizja NRK. – To dziwny wyrok, który nic nie daje Lapończykom, a rządowi pozwala ignorować ich protesty – ocenił „Dagbladet”.
W Norwegii żyje 40 tysięcy Lapończyków, którzy hodują 220 tysięcy reniferów. Walczą o ochronę własnej kultury, tradycji i dziedzictwa narodowego, zagwarantowanego przez rząd i ONZ, i opartego od kilkuset lat na hodowli tych zwierząt. Teraz obawiają się, że turbiny spowodują zmniejszenie się powierzchni pastwisk, na skutek czego liczba reniferów spadnie, a ich tereny zostaną za jakiś czas zredukowane do rezerwatów, jak to się stało z Indianami w USA. – Mówimy więc dość! A Norwegia, która tak szczyci się swoją Pokojową Nagrodą Nobla, przyznawaną głównie osobom walczącym przeciw łamaniu praw człowieka, sama je brutalnie łamie we własnym domu. W tym konflikcie istnieje tylko jedno rozwiązanie. Wiatraki muszą zostać zdemontowane, a tereny powrócić do nas – powiedziała Isaksen w telewizji NRK.
Przy okazji protestu wyszedł na jaw inny fakt niepokojący Norwegów. To ogromna ilość ptaków zabijanych przez śmigła turbin. Torgeir Nygård, profesor państwowego Instytutu Badań nad Przyrodą NINA, w wywiadzie dla NRK stwierdził: – Na razie znaleźliśmy ponad 500 martwych ptaków, w tym 120 orłów bielików. Jednak tak naprawdę nikt nie wie, ile traci życie. Problem polega na tym, że rząd wyraźnie nie chce o tym wiedzieć i według obowiązującego prawa operatorzy elektrowni nie muszą zgłaszać tych przypadków. I wyrzucają martwe ptaki na śmietnik.