Kawa po kapitańsku
Wracamy, zmarznięci, w końcu jest zima, do Juraty. I tutaj oprócz rozluźniających trunków są inne propozycje na rozgrzanie ciała, na przykład masaże. Rewelacja, możesz wybrać, jaki chcesz, ja decyduję się na mieszany. Czuję błogość, chciałabym od razu zasnąć, ale trzeba się wziąć w garść i dojść do pokoju. A jednak wstępuję po drodze do barku, gdzie serwują pyszną kawkę po kapitańsku; nigdzie tak świetnej nie piłam jak tutaj, właściwie bardziej przypomina deser wzmacniany alkoholem niż napój serwowany w tym miejscu także za czasów „słusznie minionych”.
W mieście puchy, wiadomo, jak to po sezonie. Ale jest czynna jedna kawiarenka, ulokowana przy pasażu równoległym do głównej szosy wiodącej przez Półwysep Helski, gdzie nie tylko można posiedzieć, lecz także rozerwać się kulturalnie. Na ścianach galerii, nie tylko z malarstwem, wiszą obrazy przedstawiające tutejsze klimaty. Gdybym miała duży dom, to zakupiłabym do niego przynajmniej dwa – jeden z kolorowymi żaglami, jakimi usiane jest letnie morze, bo tutaj mamy przecież zagłębie surfingu, zwłaszcza od strony zatoki, drugi – przedstawiający miejscowych kuracjuszy z epoki Witkacego, zresztą jest namalowany trochę Witkacym, że się tak wyrażę, ale bynajmniej nie jest to zarzut. Latem na deptaku można było nabyć mniejsze obrazki, równie ciekawe, ale innych autorów, wcale niebadziewne, zastanawiałam się, czemu nie są wystawione gdzieś w galerii, ale przypomniałam sobie, że jest ich ciągle za mało.
Więcej jodu
Co nam pozostaje, jeśli wrócimy do domu? Bo na molo nuda, nic się nie dzieje, zresztą latem też stał tam jakiś jeden wyleniały grajek. Wino, koniaczek, może partyjka brydża, jeśli ktoś lubi karty, albo oglądanie telewizji. Niestety, tutaj dostęp do kanałów komercyjnych jest ograniczony, co za szkoda.
No to może spanko? Tego nigdy za wiele, zwłaszcza w dzisiejszych trudnych i eksploatujących system nerwowy czasach. A tutaj... możemy mieć wszystko gdzieś. Sprzyja temu niskie ciśnienie, drzemkom o każdej porze dnia, mnie spało się tutaj świetnie nawet w środku lata. A teraz, gdy w morskim aerozolu jest szczególnie dużo jodu, odpoczynek jest na pewno jeszcze zdrowszy...
Chyba że wezwie nas morze i postanowimy zakończyć leżenie bykiem, by przejść się nadmorskim brzegiem. Dokąd się udamy? Nie byliśmy jeszcze w pewnym hotelu, wybudowanym na początku transformacji ustrojowej przez bardzo znanego biznesmena, gdzie chyba odpoczywał nawet sam pan prezydent... O tej porze roku wstęp jest wolny, nie zatrzymają nas wartownicy, prosząc o przepustkę. Wchodzimy. I jest pięknie.