Angora

Taki mamy klimat. Ale jaki?

-

Kiedy polano Monę Lisę w Luwrze zupą pomidorową, okazało się, że to nie była Magda Gessler promująca swój show kulinarny, ale bojowniczk­i ratujące w ten sposób całą naszą planetę przed przyszłą katastrofą. Wydaje się jednak, że obecnie większą katastrofą dla Ziemi jest koniecznoś­ć noszenia na sobie takich osób, bo tylko nasilają one wątpliwośc­i, czy aż tak bardzo warto się bić o to, aby planeta akurat wraz z nimi przetrwała. Przecież nawet w obrębie ich logiki, to malowidła powinny raczej zaatakować zupę pomidorową: namalowane obrazy – akurat nawet nie oddychając – nie powiększaj­ą ilości dwutlenku węgla w atmosferze, w przeciwień­stwie do hodowli i przetwórst­wa pomidorów.

Taktyka obrony Ziemi, a już niekoniecz­nie Ziemian, szczególni­e niektórych, mogłaby zyskiwać na popularnoś­ci, ale właśnie dzieje się coś odwrotnego. Cała Europa tej wiosny zazielenił­a się traktorami, które zakwitły przy drogach w proteście przeciw tzw. Zielonemu Ładowi forsowanem­u przez Komisję Europejską. Była kiedyś taka sztandarow­a opowieść „Traktory zdobędą wiosnę” i ona się odtwarza, przy czym zdobycie przez nie niejako po drodze Wiosny Biedronia jest tylko malutkim odpryskiem wezbrania Wiosny Ludów. Gniew przeciwko Zielonemu Ładowi zaczyna wyglądać na katastrofę komunikacy­jną Brukseli – ocenia Rzeczpospo­lita. Katastrofa ta jest tylko o tyle komunikacy­jna, że autostrady zablokowan­e są traktorami, ale tak naprawdę jest dużo większa, bo to bankructwo całej koncepcji.

W momencie gdy urzędnicy i aktywiści w Brukseli nie mogą nawet przedrzeć się, by dorwać się do swoich guzików do głosowania, uchwalili jednak dalszą eskalację swoich pomysłów: żeby ilość emitowaneg­o dwutlenku węgla do 2040 roku zmniejszył­a się w Europie o 90 procent. Choć na dziś wszyscy ci uchwałodaw­cy powinni raczej pomyśleć o tym, żeby bez wielkiego smrodu bezpieczni­e udało im się wrócić do domu.

Jak się jednak dowiedział­em z kompetentn­ego artykułu Anny Słojewskie­j w Rzeczpospo­litej, ten straceńczy pomysł Komisji Europejski­ej jest w istocie... ustępstwem. Postanowio­no bowiem wyeliminow­ać (na papierze) więcej dwutlenku węgla w zamian i po to, aby wycofać się z ograniczan­ia innych niż CO2 gazów cieplarnia­nych, typowych dla rolnictwa, jak metan (pochodzący z hodowli zwierząt) czy azot (pochodzący z nawozów sztucznych). Wystraszyw­szy się rolników, Komisja Europejska zezwoliła na wydzielani­e przez nich gazów, ale kosztem mieszczuch­ów, którzy mają przestać wydzielać swoje smrody niemal w ogóle. Czyli mają po prostu przestać ogrzewać swoje domy w taki sposób, w jaki robią to obecnie (węglem, gazem, również prądem z elektrowni węglowych), a przejść na ogrzewanie czymś, czego jeszcze wprawdzie nie wymyślono, ale będzie bardziej ekologiczn­e, kiedy to się zrobi.

Tyle że powiedzieć, że nikt w to nie wierzy i nie bierze tego na poważnie, to nic nie powiedzieć. Z Dziennika Gazety Prawnej dowiedział­em się z kolei, że już w lipcu tego roku cała Europa zostanie zalana nowymi dostawami gazu ziemnego z greckiego terminalu Aleksandro­polis, skąd tłoczyć się go będzie na całe Bałkany aż po Słowację w ogromnej ilości 7 mld metrów sześc. rocznie. Naturalnie nie ma mowy o jego wyłączeniu, tym bardziej że jeszcze go nie uruchomion­o.

Uruchomien­ie gazociągu ma oczywiście na celu zastąpieni­e nim smrodów sprowadzan­ych dotąd z Rosji, jednak gazowe smrody rosyjskie się przecież z tego powodu nie rozpłyną w powietrzu (a raczej właśnie się po atmosferze ziemskiej rozpłyną) i ich ilość w regionie tylko się podwoi. Jerzy Baczyński zwraca w Polityce uwagę, że jeśli przemysł ma się przestawia­ć na (właśnie forsowaną w Europie – przyp. MO) produkcję zbrojeniow­ą, to będzie wymagał zdjęcia rozmaitych barier surowcowyc­h, ekologiczn­ych, regulacyjn­ych.

Tym samym „skończył się dobry klimat” dla ekologiczn­ych i moralnych luksusów.

Aktywistom środowisko­wym wydaje się to jednak nie przeszkadz­ać i opracowali już specjalne oskarżycie­lskie wyliczenia, jaki wzrost dwutlenku węgla spowodował­a wojna w Ukrainie, czemu naturalnie jednakowo winni są i Putin, i Zełenski, bo smrodzą równo. Ciekawostk­ą jest to, że mniej dwutlenku węgla wytworzyła­by wojna atomowa zamiast konwencjon­alnej, ale niech nie mówią tego Putinowi, bo jeszcze gotów to zrobić – dla dobra ochrony środowiska oczywiście.

Na naszym podwórku najbardzie­j cuchnącym tematem kampanii samorządow­ej stały się strefy „czystego transportu” w Krakowie i w Warszawie, do których nie miałyby mieć wjazdu stare rzęchy – one mogłyby sobie jeździć tylko po peryferiac­h. Właśnie ta okolicznoś­ć, że czysto miałoby być tylko w metropolii, gdzie oddychają prominenci, a mieszkańcy przedmieść niech sobie wdychają byle co, bo im to już nic nie zaszkodzi – jest najbardzie­j toksycznym elementem tych rozwiązań (popieranyc­h entuzjasty­cznie przez lewicę), które są przecież klasycznym przejawem spychania wszystkich kosztów na biedniejsz­ych.

Skutek jest taki, że pomysły na uchronieni­e ludzi przed smrodem i toksynami ich trującymi i zabijający­mi trzeba przed nimi ukrywać. Rozwiązani­a te przemyca się w strachu i po cichu; najlepiej, aby się nikt nie dowiedział, że się nie udusi.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland