Traktory zdobyły miasto!
Wyglądało to imponująco. Masywne maszyny na potężnych kołach. Wiele z klimatyzacją i na miękkim zawieszeniu. Do kabiny wchodzi się po schodkach, jak na pierwsze, jeśli nie drugie piętro. Po południu, zadowolone z wykonanego zadania, rwały po miejskich ulicach na pełnych klaksonach i przy łopocie biało-czerwonych flag.
Wcześniej tego czwartku, 15 lutego, przez całą noc ze wszystkich kierunków sunęły złowieszczo do centrum Wrocławia. Zatrzymały się w wyznaczonych miejscach. Najwięcej na parkingach przed urzędem wojewódzkim oraz urzędem marszałkowskim. I dookoła na wszystkich uliczkach, zatoczkach, skwerkach rozległego placu Społecznego.
– Chyba z 500 – 600 maszyn – mówi mi facet. W jednej ręce trzyma mikrofon z napisem TV Republika, drugą odpala w telefonie zdjęcia z drona. Kuli się, bo kilka metrów od nas ktoś odpala petardę. Jego kamerzysta ani drgnie.
– O, to nasza telewizja teraz. TVP to zdrajcy – podchodzą chłopy i patrzą z podziwem na redaktora. Na plecach jaskrawożółtych kamizelek mają nadrukowane: POLSKA PONAD PODZIAŁAMI. Na innych WŁĄCZ MYŚLENIE.
O 10 rano się zaczęło
i parę minut później formalnie skończyło. Przed biurem Komisji Europejskiej przy ul. Widok, krok od wrocławskiego rynku, przedstawiciel zgromadzonych rolników odczytuje postulaty. Urzędnicy biura grzecznie słuchają. Ale grzecznie szybko przestaje być. Z tłumu słychać wrogie okrzyki. W stronę drzwi lecą jaja i leje się gnojówka. Ktoś podpala kukły. Dookoła walą petardy i hukówki.
– Mycie i naprawa wejścia oraz elewacji będzie sporo kosztować – mówi z dezaprobatą starsza pani.
Zaczyna się robić niebezpiecznie. Atmosfera coraz gorętsza. Ale organizatorzy gaszą ją błyskawicznie: ogłaszają rozwiązanie zgromadzenia. Buuu! – buczą chłopy, mruczą przekleństwa pod nosami i walą pod urząd wojewódzki. Po drodze czytają na głos tablice umieszczone na zaparkowanych i jeżdżących po ulicach traktorach: Włącz myślenie. Politycy WPR. Jestem rolnikiem, nie niewolnikiem. NIE dla EKO.PARTACZY. Rząd i Unia żre i baluje, a polski rolnik bankrutuje. Od myszy do komisarza wszyscy żyją z gospodarza. Gdyby ogłoszono konkurs na najbardziej przerażający slogan, ten wygrałby bezapelacyjnie: Bez nas będziecie głodni, nadzy i... trzeźwi!
Kiedy do zgromadzonych przed gmachem rolników wyjdzie były starosta kłodzki, a od niedawna wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń, ci w prezencie wniosą mu na szczyt amfiladowych schodów trumnę polskiego rolnictwa obłożoną wieńcami. A poniżej rozhajcują wiązki słomy i peletu, dorzucą opony i dosypią gnoju. Smród jak diabli pójdzie od tego i będzie się unosił w powietrzu cały czas. Z boku syrena, do której podchodzi ktoś co jakiś czas i kręci. Hałaśliwych urządzeń w tłumie zresztą bez liku. Nie po to zostały przyniesione, żeby milczeć bezczynnie. Więc rejwach momentami nie do zniesienia. A okrzyki mądrzejsze i głupsze niosą się jak plac długi i szeroki.
Jakiś młodziak mierzy się z parkingowym znakiem. Próbuje go wyrwać z ziemi. – A nie przyda ci się taki na gospodarce? – woła rozbawiony do kolegi. – Zostaw – odpowiada tamten, wyraźnie zażenowany.
Przy śmierdzącym ognisku zrywa się do głosu jakiś watażka: Polska i polskie rolnictwo, k..., rząd i Unia ch... J...ć Ukrainę. Koniec, k..., tego!
– To nasz czy nie nasz? – pytają jedni. – Może pijany... – Dobrze gada! Dajcie mu mikrofon! – przyklaskują inni.
– W takim tłumie nie da się nad wszystkim zapanować. A zdarzyć się może prowokator – powie reporterowi jeden z organizatorów.
Na schodach cały czas rozgląda się dookoła z ostrożną uwagą grupa oficerów policji. Pytam, jak oceniają zdarzenie: – Spokojnie. Ogólnie jesteśmy zadowoleni. – Czy w związku z rozwiązaniem zgromadzenia przez organizatorów na samym początku jest ono legalne?
– Nie ma takiego pojęcia. Było prawidłowo zgłoszone, więc zabezpieczamy.
Policja wyłączyła parking z normalnego użytkowania. Po raz pierwszy w historii stoją na nim same traktory. A na środku kombajn wielkości mieszkalnego bloku. Z daleka wali tekstem: Braun ma gaśnicę, a my obornik i gnojowicę.
Marek Czerwiński z Przeworna w powiecie strzelińskim. Gospodarz na 40 hektarach: zboże, rzepak, kukurydza i zwierzęta – 50 oposów. Tak mówi się na hodowane dla steków byki.
– Sytuacja w rolnictwie jest skomplikowana i bardzo trudna. Jeśli nie weźmiemy się porządnie za jej rozwiązanie, będzie źle – wieszczy.
Zacząć trzeba od zamknięcia – przynajmniej czasowo – granicy z Ukrainą i uszczelnienia jej. Praktycznie niekontrolowany napływ zbóż, miodu, cukru nas zabije. To produkty, które nie spełniają wymogów gospodarki unijnej. My nie jesteśmy leniwi, jak niektórzy nas oceniają. Nie boimy się konkurencji. Ale niech ona się dzieje na zdrowych, równych zasadach. Polskie zboże kosztuje 400 zł za tonę, ukraińskie masz za 50. O czym my mówimy...
Od Czerwińskiego i wielu innych słyszę to samo: rolnicy nie są przeciwko Ukraińcom. Ale nie czarujmy się, nie ma już rolnictwa ukraińskiego. Zostało przejęte przez kapitały chińskie, niemieckie, holenderskie i izraelskie – różnej maści. Oligarchowie się tuczą na tysiącach hektarów. Stosują metody i środki dawno u nas słusznie zakazane.
O Polakach, którzy z chciwości wprowadzają stamtąd na nasz rynek trefny towar, mają jak najgorsze zdanie: – Kto najwięcej sprowadził w ostatnich 2 latach zboża do Polski? Spółki Skarbu Państwa. A krocie zarobili prywatni macherzy, pośrednicy...
Czerwiński jest radnym powiatu strzelińskiego i członkiem Dolnośląskiej Izby Rolniczej. Dwa dni wcześniej uczestniczył w spotkaniu w urzędzie wojewódzkim. Byli wojewoda i wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski. Rozmowa była o przygotowaniach do dzisiejszej akcji i zlikwidowaniu przyczyn protestów rolników. O ile pierwszy temat poszedł gładko, to drugi stał w miejscu: Potrzeba czasu, przekażemy wyżej – mówili przedstawiciele władz i... nadal nic się nie dzieje.
Zdaniem moich rozmówców Zielony Ład nie jest pomocny rolnikowi, ale też nie jest tak dotkliwy, jak problem z napływem nielegalnych towarów z Ukrainy.
Co dalej?
– Nie zamierzamy odpuścić. W przyszłym tygodniu będzie najazd traktorów na Warszawę – pod Ministerstwo Rolnictwa i Sejm. Coraz głośniej mówi się o blokadzie granicy wschodniej, skoro polskie służby nie dają tam sobie rady. A są na to proste rozwiązania – np. kaucja za towar wwieziony tranzytem do Polski, jak kiedyś przy sprowadzaniu aut. I to się sprawdziło. Komuś widać na tym zależy, żeby mętny stan trwał jak najdłużej. Ci „macherzy” mieli powiązania z poprzednim rządem, mają i z tym. Trzeba to wyplenić raz na zawsze!
Od 14 parking przed urzędem wojewódzkim i okolice powoli zaczynają pustoszeć. Jeszcze czasem zawyje syrena. Jeszcze stoją chłopy pod wielkim banerem na elewacji gmachu urzędu. Zawisł w 2022 roku, kiedy Rosja zaczęła wojnę. Na nim splecione flagi biało-czerwona i niebiesko-żółta. Tekst w dwóch językach: Solidarni z Ukrainą. Jeszcze zawzięcie dyskutują, jak ten baner zedrzeć ze skóry „naszego” urzędu. – Może drabiny jakieś! Przecież nie można tego tak zostawić. Wcześniej baner i całą ścianę obrzucali jajami, słoikami z keczupem, puszkami z farbą.
Jest i starsza pani, spotkana wcześniej na Widoku: – Wszyscy za to płacimy – mówi bez złości, ale z goryczą.
Chłopski pragmatyzm przeważa. Trzeba wrócić przed zmrokiem pod Trzebnicę, Oławę, Malczyce. O 15 podjeżdżają strażacy. Leją wodę w tlącą się kupę gnoju. Smród jeszcze większy. Wchodzą ekipy sprzątające, zbierają śmieci. Najwięcej wytłoczek po jajach.
Ostatni ciągnik na placu. Sołtys Sikorzyc w powiecie średzkim, gmina Kostomłoty, Jan Szwedo przyjechał z synem Maciejem. Maciej studiuje rolnictwo i ma przejąć gospodarkę.
– Jakby tego wszystkiego, co tu się działo, było mało – mówi Jan i w dłoniach zaciska cep. – U nas na 400 hektarach przy lesie chcą postawić farmę fotowoltaiczną.
Ten świat z chciwości oszalał.