Czarnek, nasz Trump
19
Wielu polityków PiS powtarza, że jak na lidera jest zbyt mało doświadczony i jednak zbyt radykalny, by łączyć frakcje. Musi też zbudować swój autorytet w grupie, no i przekonać Kaczyńskiego, do którego ucha wciąż ma szeroki dostęp tzw. zakon PC, nieakceptujący bezczelnego nuworysza. Kłopot jest też w tym, że prezes nie stosuje spójnej logiki, ciężko przewidzieć jego decyzje i zadowalać przez dłuższy czas. Jeśli się mu tylko przytakuje, ląduje się co najwyżej w wiernym drugim szeregu, z kolei zbyt silny bunt może skazać na anihilację. Bez akceptacji lidera w grę wchodzi tylko przewrót – z tego zaś scenariusza wszyscy się śmieją.
– Prezes wciąż jest bardzo silny. Czarnek to rozumie i nie podskakuje, jest długodystansowcem, choć z pozoru wygląda na narwanego. Jego pozycja w PiS na Lubelszczyźnie to przecież mozolne budowanie poparcia na dole. W tym jest dobry – mówi jeden z posłów PiS.
Nowogrodzka to jednak nie Lublin, więc Czarnek musi uważać. W ostatnim czasie już mocno zgrzeszył, wykazując się zbyt dużą „niezależnością”. Chodzi nie tylko o bunt w sprawie Bosaka, ale także samowolną decyzję o zakończeniu okupacji siedziby PAP przez parlamentarzystów. Po tym, jak po świętach Bartłomiej Sienkiewicz postawił TVP, Polskie Radio i PAP w stan likwidacji, Czarnek o szóstej rano ogłosił koniec akcji. Nieważne, czy miał rację. Zrobił to bez konsultacji z prezesem. Dlatego niektórzy w PiS ostrzegają, że Kaczyński już mógł zagiąć na niego parol i czeka na potknięcie, by zneutralizować młodą gwiazdę.
Czynnikiem przyspieszającym zmiany w PiS, które dziś wydają się niemożliwe, mogą być jednak wiosenne podwójne wybory – samorządowe i europejskie. W razie słabego wyniku (bardzo prawdopodobnego) partia może zacząć się buntować. Osiem lat korzystania z zasobów państwa i karier w spółkach sprawia, że działacze nie mają ochoty na tkwienie przez lata w opozycji. Inna sprawa, że Kaczyński o tym wie, więc scenariusz na najbliższe miesiące może polegać na tym, że lider formalnie rzeczywiście ustąpi, a na prezesa wskaże kogo innego, ale łatwiej sterowalnego niż ambitny Czarnek. Wtedy Kaczyński zadowoliłby się funkcją w rodzaju szefa rady politycznej. Nadal by jednak rządził, a nowy szef byłby w sytuacji analogicznej do tej, w jakiej byli latami Szydło i Morawiecki w rządzie (...).
Kto mógłby być tym wskazanym z góry „prezesem”? Zapewne ktoś w rodzaju Mariusza Błaszczaka. Jeśli jednak przy okazji kolejnych porażek uruchomi się ferment, Czarnek może zostać zwycięzcą (...).