Bal dla bogatych
– Nie było mnie stać, żeby pójść na studniówkę – mówi Zosia, uczennica śląskiego liceum ogólnokształcącego. – 640 zł kosztował sam wstęp, a do tego musiałabym kupić sukienkę i buty. Rodzice powiedzieli, że to za droga zabawa
To, o czym opowiada Zosia, dotyczy – niestety – coraz większego grona licealistów i licealistek. Koszty studniówek okazują się tak duże, że wydarzenie, zamiast budować dobre wspomnienia, buduje poczucie wstydu.
Ile kosztuje studniówka?
Pytanie wydaje się banalne. W końcu studniówka to konkretne koszty – opłata za wstęp na imprezę plus odpowiednie ubranie powinny wystarczyć, żeby móc się pojawić na jedynym takim balu w życiu. Sęk w tym, że to koszty absolutnie minimalne i nie opisują tego, jak drogim wydarzeniem staje się przedmaturalna impreza.
Koszty samego wejścia na studniówkę są, jak zresztą co roku, bardzo zróżnicowane. W dużej mierze zależą od wynajętego lokalu, zróżnicowania menu, dodatkowych atrakcji, na jakie zdecydowali się organizatorzy, czyli komitety studniówkowe złożone m.in. z członków rady rodziców. – U mnie w szkole nie tylko płacimy „za nauczycieli”, ale też zrzucamy się na prezenty czy upominki. Taka zrzutka to było 40 zł od każdego. Głównie na kwiaty i jakieś inne upominki. A do tego wstęp: 800 zł – wylicza Alicja, uczennica liceum ogólnokształcącego w Warszawie. Cała studniówka, łącznie z kupioną specjalnie na tę okazję sukienką i butami, kosztowała ją przeszło 1400 zł.
Dziewczyna mówi, że zaproszenie nauczycieli jest punktem obowiązkowym całej studniówki, a uczniowie pewnie nie chcieliby z tego rezygnować. Problematyczna jest jednak cena wydarzenia i łączne koszty z nią związane.
I choć kwota wydana przez Alicję wydaje się spora, to maturzyści na studniówki potrafią wydać dużo więcej. Dyskusje na temat kosztów uczniowie i uczennice prowadzą w mediach społecznościowych. Nikola z Radomia i Małgorzata z Nysy przyznają na jednej z facebookowych grup, że zapłaciły po 1,2 tys. zł od pary.
Aleksandra z Krakowa i Jakub z Włocławka wydali po 1 tys. zł za parę.
Weronika z Kielc zapłaciła 900 zł za parę. Julia z Tucholi – 500 zł, ale tylko dlatego, że idzie sama. Gdyby zabierała chłopaka, koszty wzrosłyby do 850 zł. Julia z Żarek zapłaciła 810 za parę plus 40 zł, bo chciała dostać zdjęcia ze studniówki na pendrivie, a nie na płycie CD.
Co podbija koszty?
Dziewczyny często decydują się na profesjonalny makijaż i fryzurę. Chłopcy z kolei muszą zainwestować w elegancki garnitur, który prawdopodobnie służy im już do matury.
– Ubrania upolowałem w okazyjnej cenie i w ten sposób udało mi się kupić garnitur za 450 zł, koszulę za 100 zł i buty też za 100 zł. Do tego 500 zł za wstęp dla jednej osoby albo 700 zł, jeśli miało się osobę towarzyszącą – wylicza Piotr, uczeń technikum hotelarskiego w Grubnie.
– Mam wrażenie, że dziewczyny wręcz przechwalają się tym, ile wydały – mówi Zosia, kiedy pytam ją o przygotowania do studniówki koleżanek z klasy. – Znam takie, które specjalnie szyją sukienki u projektantów. Dwie, bo jedna na swoją studniówkę, a druga na studniówkę chłopaka. Nie wiem, czy to prawda, ale podobno jedna taka sukienka potrafi kosztować nawet 4 czy 5 tys. zł. Zosia chodzi do jednego z lepszych liceów w swoim województwie, które uchodzi w okolicy za prestiżowe. Pomimo protestów części uczniów studniówka na mocy decyzji komitetu studniówkowego odbyła się w drogim hotelu. Za jedną osobę trzeba było zapłacić 640 zł.
Martyna za samą studniówkę w liceum im. Stefana Żeromskiego w Bytomiu rok temu zapłaciła 450 zł, do tego sukienka i buty. Całość wyniosła ją więc 600 – 700 zł. – Fryzurę i makijaż robiłam sama. Dzięki temu zaoszczędziłam kolejne 300 zł – opowiada.
– Rozumiem, że w naszej szkole w roczniku studniówkowym było niewiele osób, ale uważam, że koszty dałoby się zmniejszyć. Wolałabym, żeby studniówka była jednak tańsza – dodaje Martyna. Jej studniówka odbyła się rok temu. Od tego czasu cena za samo wejście wzrosła. Koszt wstępu dla jej młodszych koleżanek i kolegów to już 550 zł.
Razem, osobno czy wcale?
Wysokie koszty sprawiają również, że rośnie grupa osób, które decydują się pójść na studniówkę bez zapraszania partnera czy partnerki. W końcu zwyczaj nakazuje, żeby za osobę towarzyszącą zapłacił ten, kto zaprasza. – Gdybym miał pójść na studniówkę, musiałbym zapłacić 1100 zł za siebie i osobę towarzyszącą. Głupio byłoby mi kogoś zapraszać, ale kazać płacić za siebie. Dlatego powiedziałem, że w sumie studniówka mnie nie interesuje i nie chcę iść. Rodzice z góry zapowiedzieli, że nie mają tyle, żeby mi wyjście na bal zafundować – opowiada Artur, który do matury podchodzić będzie w jednym z małopolskich liceów.
Kwestia osób towarzyszących jest oczywiście błahostką. Największym problemem wydaje się wzrost nierówności, które rzutują na każdy element życia – również na doświadczenie przedmaturalnej zabawy. Uczniowie coraz głośniej mówią, że studniówka z wydarzenia, które miało być pięknym wspomnieniem z liceum, stała się balem, który zamiast łączyć, coraz bardziej obnaża nierówności w polskich szkołach.
A może czas wrócić do przeszłości?
Skoro mamy do czynienia z pogłębianiem się nierówności, które sprawiają, że dla części studniówka jest po prostu za droga, to może warto poszukać bardziej rozsądnych sposobów organizacji takiej imprezy? Jednym z nich miałby być powrót studniówek do szkół.
Wysokie koszty studniówki wynikają bowiem głównie z kosztów organizacji imprezy poza placówką – wynajęcia sali, opłacenia eleganckiej kolacji i innych atrakcji. Kwota, którą muszą zapłacić uczniowie, znacznie by spadła, gdyby studniówki organizowane były – tak jak kiedyś – w szkołach. Dyrektorzy i dyrektorki szkół ponadpodstawowych nie chcą się jednak na ten temat wypowiadać. Odpowiedzialność za to wydarzenie, a także za jego coraz mniej inkluzywny charakter spoczywa bowiem na komitetach złożonych przeważnie z najbardziej zaangażowanych rodziców. – Uważam, że studniówka powinna być tylko w szkole. Tak jak kiedyś było. Bale maturalne przecież przeważnie odbywają się w szkole. Wtedy nie byłoby dodatkowych wydatków za restaurację czy wynajęcie sali – mówi Artur, który ze studniówki zrezygnował ze względu na wysokie koszty. Uczniowie są jednak w tej kwestii podzieleni. Dla wielu studniówka to wspaniałe wspomnienie warte sporych wydatków. – Myślę, że impreza była warta pieniędzy, które zapłaciliśmy. W końcu studniówkę ma się tylko raz w życiu – podkreśla Piotrek. – Wolałabym jednak, żeby to nie było tak drogie jak teraz – mówi z kolei Marta. – Myślę, że w szkole bawilibyśmy się równie dobrze, byłby fajny klimat, a całość wyszłaby pewnie dużo taniej. Studniówka w szkołach to moim zdaniem dobry pomysł.