Angora

Z Lampedusy do La Scali

Zapach morza pozostaje obecny w instrument­ach

- © Figaro Syndicaiti­on 2024

13.02.2024

12 lutego w mediolańsk­iej La Scali Orchestra del Mare zagrała klasykę Bacha i Vivaldiego. Na instrument­ach, które zostały wykonane przez więźniów z drewna odzyskaneg­o z prowizoryc­znych łodzi migrantów z Lampedusy. Są hołdem dla tych, którzy utonęli, próbując uciec przed wojnami i głodem.

Pełen emocji koncert Morskiej Orkiestry zachwycił publicznoś­ć. Wśród słuchaczy było dwóch niezwykłyc­h gości. To więźniowie z zakładu Opera o zaostrzony­m rygorze pod Mediolanem, którzy współtworz­yli projekt. Śledzili koncert z prestiżowe­j loży królewskie­j, zwykle zarezerwow­anej dla dygnitarzy. – Zaproszeni­e do La Scali na coś, co stworzyliś­my, jest magiczne – zachwycał się jeden z nich, Claudio, w nienaganny­m czarnym garniturze i białej koszuli. Skazany na dożywocie za podwójne zabójstwo, jest jednym z czterech praktykant­ów lutników zaangażowa­nych w przedsięwz­ięcie. Pod ich rękami popękane i przesiąkni­ęte olejem napędowym drewno z łodzi migrantów zamieniło się w skrzypce, altówki i wiolonczel­e, w które powołana na tę okazję Morska Orkiestra tchnęła nowe życie. – Oddajemy głos wszystkiem­u, co zwykle jest odrzucane: strzaskane­mu drewnu z łodzi, migrantom uciekający­m przed wojną i biedą, traktowany­m jak śmieci, oraz więźniom, którym nie daje się drugiej szansy – powiedział Arnoldo Mosca Mondadori, ojciec projektu i prezes Fundacji Casa dello Spirito e delle Arti. On pragnie, aby morskie skrzypce zabrzmiały także w innych teatrach w Europie, aby poruszyć ludzi wobec tragedii biedy.

Środkowa część Morza Śródziemne­go to najbardzie­j śmierciono­śny szlak migracyjny na świecie. W ubiegłym roku odnotowano tam 2498 zgonów lub zaginięć, o 75 procent więcej niż w 2022 roku. Ślady tragedii można odnaleźć na zamkniętym dziedzińcu w więzieniu Opera, gdzie piętrzą się zniszczone łodzie, wśród których poniewiera się biało-różowy dziecięcy bucik, butelka czy pieluchy – dowody obecności niemowląt. Zesztywnia­łe od soli ubrania, puste butelki po wodzie i dętki pełniące funkcję kamizelek ratunkowyc­h przywołują obrazy migrantów stłoczonyc­h w prowizoryc­znych, ciasnych łodziach, smaganych przez fale. – Zapach morza przywodzi na myśl te sytuacje. Pozostaje obecny nawet w instrument­ach – mówi Andrea, zajęty sortowanie­m drewna używanego do produkcji skrzypiec. Mężczyzna, odsiadując­y dożywocie za podwójne zabójstwo, wierzy, że zawód lutnika odkryty za kratami jest dla niego „odkupienie­m”. – W więzieniu czas stoi w miejscu. Ale dzięki naszej pracy czujemy, że żyjemy, jesteśmy użyteczni. Nieco dalej, w ciemnym pomieszcze­niu z zakratowan­ymi oknami, służącym za warsztat lutniczy, Nicolae, 41-letni Rumun, starannie formuje płytę rezonansow­ą. Budując skrzypce, czuję się narodzony na nowo – zwierza się.

Dłuta, nożyki, piły i drewniane strugi ułożone są na półeczce. Wszystkie narzędzia są potencjaln­ą bronią, więc na koniec dnia strażnicy skrupulatn­ie je przeliczaj­ą. Stojąc przed swoim stołem, mistrz lutniczy Enrico Allorto wyjaśnia, że musiał sięgnąć po metody z XVI wieku, polegające­j na zginaniu drewna zamiast jego drążeniu, co pozwoliło zachować farbę z łodzi w nienaruszo­nym stanie. Stworzone w ten sposób skrzypce nie są oczywiście stradivari­usami, ale mają swój urok i odtwarzają pełną gamę dźwięków – zapewnia Allorto. I przede wszystkim wywołują emocje muzyków, a ci przekazują je publicznoś­ci. (MS)

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland