Zmartwychwstanie drogą do odwagi nowego człowieka
W mieście powiatowym żył i pracował znany powszechnie lekarz ginekolog. Pewnie był uznanym medykiem, bo przez lata dorobił się ładnego domu, a i co roku zaliczał wczasy w egzotycznych miejscach, co nie było tak oczywiste w owych czasach. Publiczną tajemnicą był fakt, że lekarz ten, prowadząc prywatną praktykę medyczną, często „pomagał” młodym kobietom, gdy stawały przed perspektywą urodzenia niechcianego dziecka. Ta powszechna wiedza postronnych skutkowała tym, że aktywiści pro life (wtedy raczej mało znanego ruchu na rzecz obrony nienarodzonych) każdego pierwszego listopada zapalali przed jego posiadłością znicze, czym wywoływali niezadowolenie medyka. Ten w formie rewanżu raz do roku kultywował zwyczaj odwiedzania miejscowej restauracji, gdzie zawsze zamawiał ten sam posiłek: kotlet schabowy z kapustą. Niby nie było w tym nic zdrożnego, ale czynił to zawsze w Wielki Piątek. Czas zakończył tę cichą wojnę obyczajową pomiędzy tymi za i przeciw, bo lekarz już umarł, a aktywiści posunęli się w latach na tyle, że ich głowy zaczęły najczęściej przenikać myśli o zdaniu sprawy ze swojego życia, gdy i im przyjdzie doświadczyć tego ostatecznego przejścia.
Mieliśmy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem akcji i reakcji i ani jedno, ani drugie nie prowadziło do refleksji, czyli było przeciwskuteczne.
Kilka dni temu na łamach prasy ukazało się oświadczenie księży pewnej parafii, w którym wyrazili oni oburzenie postawą młodych parafian łamiących czwarte przykazanie kościelne, bo w okresie Wielkiego Postu oddawali się beztroskiej zabawie, siejąc tym zgorszenie wśród prawowiernych owieczek. W tym przypadku także doszło do kontrreakcji na łamach mediów społecznościowych, bo internauci nie pozostawili suchej nitki na wielebnych i obdarzyli ich stekiem mało przyjaznych epitetów.
Warto zauważyć, że nie wszystkim duchownym przypadł on do gustu i dlatego jeden z nich (co prawda anonimowo) wyraził swoją dezaprobatę wobec takiej formy duszpasterskiego apelu. Podobne stanowisko potwierdził również miejscowy włodarz, tłumacząc, że nie jesteśmy państwem wyznaniowym, a ludzie mają prawo do indywidualnego stanowiska, nawet jeżeli jest ono w skrajnej sprzeczności z doktryną Kościoła.
Może już dosyć tego rozpamiętywania spraw okołopostnych, bo od kilkunastu godzin przeżywamy czas wielkanocnej tajemnicy i warto pochylić się nad przesłaniem samego Chrystusa, bo to On pokazał nam drogę przemiany od tragedii Wielkiego Piątku do triumfu wielkanocnego poranka.
Bóg wyznaczył kierunek przejścia z ludzkiego pojmowania świata do zwycięstwa Odwiecznego, który pokonując potęgę śmierci, ukazał nam, że i my możemy takiej przemiany w sobie doświadczyć. To jest prawdziwe zadanie dla Kościoła, obejmujące także ochronę życia nienarodzonych, ale nie osiągnie się tego celu na drodze konfrontacji z ludźmi mającymi zgoła odmienne zdanie.
Pewnie, że łatwiej zorganizować nawet najbardziej masowy marsz w imię szczytnego celu (były przewodniczący Episkopatu, w trosce o należyte traktowanie każdego poczętego życia, zapowiedział już na drugą połowę kwietnia marsz obrońców nienarodzonych), ale to nie jest droga dotarcia do indywidualnego człowieka. Owoc Zmartwychwstania, jaki nam pozostawił Chrystus, jest dalece bardziej skuteczny, bo dotyka każdego z nas i każdemu ukazuje prawidłową drogę przemiany myślenia. Także kobietom, które z natury powołane zostały do najważniejszej sprawy, jaką jest cud narodzin nowego człowieka. Ludzki strach, który może towarzyszyć młodej dziewczynie doświadczającej błogosławionego stanu, dzięki cudowi Zmartwychwstania nabiera nowej jakości i to powinni powtarzać kapłani, których Chrystus ustanowił jako swoich pomocników.