Twój GACH w samorządzie
Sporo emocji wzbudza hasło „Pszem pani ja chce siku”. Ale „Lepiej być jak rozpędzony koń, niż jak dojna krowa” to już brawura.
Wszystko wskazuje na to, że nadchodzi wiosna. A wiosną, co kilka lat, Polska pokrywa się plakatami wyborczymi, z których przyglądają nam się kandydatki i kandydaci na samorządowców. Ich wyczekującym spojrzeniom towarzyszą słowa, w które warto się wczytać, zanim pójdziemy do urn.
Najprostsze rozwiązania są czasem najlepsze. Tak z pewnością uznał Wiesław Mazurek (Radzyń Podlaski). Na jego plakacie widnieją słowa: „Żonaty, dwóch synów. Obecnie wójt. Strażak OSP”. I wszystko jasne. Czasami bywają to słowa klucze, które pozornie ze sobą nie współgrają, jak w przypadku Daniela Kusza (Brudzew): „Edukacja, szpital, drogi. Żeby wszystko grało”, jednak on sam sfotografował się z trąbą, więc jakoś współgra. Czasami są to zaskakujące skróty, jak na plakacie Piotra Walusiaka (Łódź): SMS. Nie chodzi jednak o wiadomość tekstową, do której przesłania kandydat nas zachęca, ale o „Szkołę. Mieszkanie. Szpital”. Nie wiemy, niestety, czy to są obszary zainteresowań pana Walusiaka, czy też metonimiczne przedstawienie etapów życia mieszkańców województwa. I znacznej części ludzkości.
Kandydat na burmistrza Ostródy Stanisław Orzechowski startuje w wyborach pod hasłem: „Intensywna terapia dla miasta”. W haśle tym kryje się presupozycja, że stan Ostródy jest krytyczny, a przynajmniej ciężki. Intensywna terapia, owszem, daje nadzieję, ale też łączy się ze sporym ryzykiem. Ryzykowne jest też hasło Krzysztofa Przybylaka (Miedzichowo): „Wójt z sercem sąsiada”. Lepiej byłoby „o sercu”, żeby uniknąć makabrycznych skojarzeń z amatorską kardiochirurgią sąsiedzką. Kandydat, jak rozumiem, ryzyka się nie boi. Nie boi się go też Łukasz Szymańczyk (Małkinia Górna), którego hasło brzmi: „Dla Was pójdę w Ogień!”. Jesteśmy poruszeni tą deklaracją, choć użycie wielkiej litery w słowie „Ogień” nieco nas dezorientuje: czy chodzi o wielki pożar, czy może nazwę jakiegoś lokalu? Natomiast ryzyka rozpoznania np. na ulicy obawia się Mateusz Czarnota (Częstochowa), który sfotografował się z zasłoniętą golfem twarzą i podpisał: „Poznasz mnie po czynach, nie po twarzy”. Do pełni przekazu brakuje tu tylko kija bejsbolowego lub łomu. Niepokój wzbudza też atletycznej budowy Andrzej Kocyła (Złotoryja), który zdecydował się na hasło: „Silny radny, silne miasto”. Pewnie, że lepiej mieszkać w mieście silnym niż słabym, ale dosłowność tego przekazu wywołuje obawy, że po wygranych wyborach pan Kocyła przekona pozostałych radnych do rozbudowy infrastruktury siłowni w Złotoryi, na przykład kosztem bibliotek. Hubert Kucharski (Sieradz) postawił na nietypową, potoczną anaforę: „Się zobaczy, się pomyśli, się załatwi!”. Wiem, że tak mówią fachowcy (dodając często, że „będzie pan zadowolony”), ale mnie niepokoi bezosobowość tej obietnicy. Się załatwi, czyli właściwie kto załatwi? Niepokoić może też hasło Barbary Sikory (Jaworzno): „Dość już tego!”, bo nie bardzo wiemy, czego ma dość pani Sikora i co z tego, że ma dość, dla nas wynika.
W hasłach pojawiają się odwołania do szeroko pojętych tekstów kultury. Andrzej Akier (kandydat do rady powiatu Wyszków) startuje pod hasłem: „Biegiem ku lepszemu powiatowi”. Podpisuje się jednak nie jako wyszkowski Usain Bolt, ale „wyszkowski Spider-Man”. Zakłada tym samym, że tylko niewielki procent mieszkańców Wyszkowa cierpi na arachnofobię. Robert Alefierowicz (Wschowa) umieścił na plakacie wizerunek Alfa z amerykańskiego serialu z lat 80. (być może w młodości prześladowano go taką ksywą). Jolanta Banach (Gdańsk) wybrała hasło „Niezawodna jak poranna kawa”, narażając się zwolennikom herbaty. Natomiast Kajetan Kołodziejski (Reda) sfotografował się z uśmiechniętym czarnoskórym mężczyzną i podpisał: „Najbardziej pomysłowy kandydat na radnego. Widać to czarno na białym”. Nie wiem, czy jest on kandydatem najbardziej pomysłowym, ale z pewnością pomysł miał, delikatnie mówiąc, brawurowy. Są granice brawury, a on miał pomysł, jak je przekroczyć. Sporą brawurą wykazał się także Grzegorz Kapica (Łapy), startujący pod hasłem: „Lepiej być jak rozpędzony koń, niż jak dojna krowa”. Pomijając kwestie płciowe (wyższość samca nad samicą) i dietetyczne (deprecjonowanie bogatego w składniki odżywcze mleka), niedopuszczalne jest stawianie przecinka przed spójnikiem „niż”. I to go może pogrążyć.
Na facebookowej stronie „Hity kampanii wyborczych” (której wspaniałymi zasobami się posiłkowałem) zauważono zjawisko zwane „litewkowaniem”. Pochodzi ono od nazwiska posła Łukasza Litewki, który na plakatach wyborczych w czasie kampanii do Sejmu umieszczał wizerunki zwierząt ze schroniska, które dzięki temu adoptowano. Zdobył on mandat poselski miażdżącą przewagą głosów, dlatego w jego ślady poszła w tej kampanii Ilona Milewska (Szczecin) oraz Tatiana Maria Matuszewska (Środa Wielkopolska) z hasłami: „Nie kupuj! Adoptuj!”. Inną strategię przyjął Paweł Bukowski (Nidzica), który wprawdzie sfotografował się z kotem, ale tylko po to, żeby posłużyć się hasłem: „Wybierz nas, będziesz MIAU lepiej”. Liczba mnoga sugeruje, że głosując na niego, głosuje się także na jego kota. To zrozumiałe.
Haseł rymowanych jest niewiele, ale warte są odnotowania. Anatol Wasiluk (Bielsk Podlaski) napisał krótko: „Jest wola wybrać Anatola” (czyja wola?); Dariusz Jasak (Turek) zrymował: „Wiara, siła, męstwo – to nasze zwycięstwo” (rozumiem, że chodzi o warunki zwycięstwa PiS); Anna Sikora (Sieradz) napisała wiersz: „Mądrość, kawusia i wielka pokora,/najlepszy wybór to Anna Sikora!” (znajdź jedno słowo niepasujące do wyliczanki); Barbara Brzezicka (Sopot) zapewniała: „Z troską w sercu,/mądrości czara./Najlepszy wybór to Brzezicka Barbara!” (trudno zgadnąć, czy mądrość tkwi w czarze, czy w Barbarze, ale ważne, że w jakimś sercu); natomiast Konrad Rączka (Starachowice) wykorzystał rymotwórcze możliwości tkwiące w jego nazwisku: „Jak jest problem czy bolączka,/czeka na was Konrad Rączka”.
A wiele wskazywało na to, że powie o sobie, że jest z niego „złota Rączka”. Powstrzymał się jednak. Nie powstrzymał się natomiast Grzegorz Ziomek (Mielec): „Wybierz swojego ZIOMKA”, Radomir Piorun (Koło): „Zmieniamy powiat PIORUNEM”, Zbigniew Gach (Słupsk): „Twój GACH w samorządzie” czy Krzysztof Aleksander Świerk (Turek): „Posadź ŚWIERKA w powiecie!”. Nieco inaczej wykorzystał swoje nazwisko Krzysztof Magnes (Zębowice): „Siła przyciągania”. Największą pomysłowością w tym względzie wykazała się
Julia Senator-Kaczprzak (Warszawa), startując pod hasłem: „Senator od urodzenia, radna z wyboru”.
Sporo emocji wzbudza hasło Jeremiego Czarneckiego (Warszawa), brzmiące: „Pszem pani ja chce siku”, sugerujące w ten dziwny sposób, że jako radny chciałby zająć się kwestią toalet w parku na Kabatach. Wojciech Mikusiński (Gniezno) startuje pod hasłem: „Pierwszy mężczyzna na liście”; brzmi ono jak rozpaczliwe wołanie o sprawiedliwość w sfeminizowanym świecie polityki lokalnej. Wojciech Waldemar Kowalczyk (Legionowo) określił się mianem „sługi mieszkańców” – z etymologicznego punktu widzenia niby słusznie, bo radni służą mieszkańcom, ale trochę przesadził z uniżonością, którą wyborcy mogą uznać za wyraz ironii. Jarosław Piotr Woźniak (Oleśnica) postawił natomiast na hasło anglojęzyczne: „Make Olesnica Great Again”, sugerując, że to dolnośląskie miasto przeżywało kiedyś okres świetności („great”) i że on te czasy przywróci („again”), a także dając do zrozumienia, że w nadchodzących wyborach na prezydenta USA Oleśnica (ang. Olesnica) zagłosuje na Donalda Trumpa. Ale to za chwilę. Na razie – cieszmy się wiosną.
MICHAŁ RUSINEK Wykłada (literaturoznawstwo na UJ), przekłada (książki), układa (wierszyki, piosenki, felietony). Był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, dziś prowadzi fundację jej imienia. Feminista