Grabarz mordercą
Bogusław M., bo o nim mowa, pochodził z Tarnogórza koło Zamościa. Był grabarzem, podobnie jak jego dziad i ojciec. Miejscowi opowiadali, że gwałcił i mordował przez całe życie, a ofiary skrywał w grobowcach.
Jak zwykle bywa przy takich opowieściach, w każdej jest trochę prawdy. I tak też było wtedy, kiedy to wspólnie z milicjantami z Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Suwałkach wyruszyliśmy helikopterem Mi-8 na poszukiwania mordercy. Ponoć miał się ukrywać w stogach siana w okolicach Grajewa. Po kilku dniach udało się go zatrzymać.
Poszukiwany miał wtedy 58 lat. W okresie ostatniego ćwierćwiecza, a może i dłużej szwendał się po terenach wschodniej Polski. W jego życiorysie było wiele białych plam. Wiadomo, że spędził w więzieniach blisko 20 lat. Ostatni raz więzienne mury opuścił w 1981 roku, kiedy to odsiedział wyrok 13 lat za próbę zabójstwa dwóch kobiet w Krasnem. M. napadł na ich dom i poderżnął gardło starszej kobiecie, a jej córkę próbował udusić. Obie miały szczęście – przeżyły, ale do końca życia były kalekami. Niedługo po wyjściu z więzienia został kolejny raz aresztowany. Tym razem za zabójstwo sprzed lat – staruszki w Klimontowicach. Kobieta mieszkała samotnie w lichej chałupinie. Nie dał szans ofierze. Zamordował ją w czasie snu. M. miał jednak farta, sąd uniewinnił go, uznając przedstawione dowody za zbyt słabe. Wszystkiemu były winne niechlujnie zbierane ślady zbrodni.
Kiedy go wypuszczono, pojawił się w Grajewie, w ówczesnym województwie łomżyńskim. Przypomnę, że był to 1981 rok. Znał te tereny, bowiem koczował tu już przed wieloma laty. Tym razem zadomowił się w niewielkiej stodółce należącej do jednego z rolników. Często opuszczał to lokum w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Przez długi czas był nieuchwytny dla milicji. Kiedy wreszcie wpadł w 1988 roku w okolicach Grajewa, był podejrzewany przez śledczych o cztery zabójstwa – przyznał się do trzech, w tym jednego, za które był już uniewinniony (oskarżonego o tę samą zbrodnię nie można postawić przed sądem po raz drugi).
Pierwsze z zarzucanych mu zabójstw miało miejsce we wsi Kropiwnica (gm. Mońki) w woj. białostockim. Tak pisał o tej zbrodni Tadeusz Skutnik – dziennikarz i kronikarz gminy Mońki – w wydanej przed kilkoma laty książce „Kropiwnica”: Wieś Kropiwnica była też świadkiem zbrodni, która została dokonana na jej mieszkańcach 27 czerwca 1986 roku. Wydarzenia, które tam się działy, zostały przedstawione, nagrane i odtworzone w programie kryminalnym Michała Fajbusiewicza „997”. Jego negatywnym bohaterem był Bogusław M. Pracował dorywczo w Kropiwnicy jako robotnik rolny. Dokonał brutalnego napadu na dwie samotnie mieszkające starsze kobiety. Jedną z nich zamordował, łamiąc jej kręgosłup. Drugą chciał udusić pierzyną. W trakcie napadu rabunkowego zabrał przechowywane przez kobiety dolary, a następnie zbiegł z miejsca zbrodni. Okazało się, że był wielokrotnym mordercą, grasującym na terenie wschodnich województw. Dodam tylko, że duszona kobieta (bratowa Joanna) przeżyła tylko dzięki temu, że udawała martwą.
Kolejną zbrodnią, o którą oskarżono M., było zabójstwo na obrzeżach Suwałk. Mieszkała tam samotnie staruszka – Janina K. Kobieta dała ogłoszenie w prasie, że chce sprzedać gospodarstwo rolne. Jak później ustalono, M. przed morderstwem był u kobiety dwukrotnie. Po raz trzeci pojawił się pod koniec maja 1988 roku. Jak zwykle zaatakował nocą. Udusił ofiarę. Długo szukał czegoś cennego, ale właściwie nic nie ukradł. Niedługo po tej zbrodni został aresztowany. Był 4 czerwca. Od razu przyznał się do tej zbrodni, jak i dokonanej wcześniej w Kropiwnicy. Prokurator postawił mu jeszcze jeden zarzut – podwójnego zabójstwa we wsi Trompole (gm. Puńsk). Jednak do tej zbrodni M. się nie przyznał.
Większość mieszkańców Trompoli stanowili wtedy Litwini. Janina i Jan S. mieszkali tu samotnie, gospodarując na 12 hektarach ziemi. Ich dom położony był zaledwie 150 m od granicy z istniejącym jeszcze wtedy ZSRR. Jak ustalili śledczy, z najbliższymi sąsiadami żyli w niezgodzie. Nie byli zbyt zamożni, ale uchodzili za bogatych, gdyż mieli rodzinę w USA. Małżeństwo mogło posiadać około 500 dolarów i 300 tys. zł. Ustalono, że Bogusław M. odwiedził rodzinę S., aby rozpoznać teren. Kolejny raz pojawił się 16 grudnia 1987 roku. Przebywał u gospodarzy kilkadziesiąt minut. Kiedy godzinę później przyszedł do tego domu kuzyn pani Janiny, został ją martwą. Podobny los spotkał jej męża. Wystawiono za poszukiwanym M. list gończy. Jak już wiemy, 4 czerwca znaleziono go w jednym ze stogów siana w okolicach Grajewa.
Grabarz morderca nie został skazany na śmierć, bowiem kiedy morderca stanął w 1989 roku przed sądem, na tę karę obowiązywało już moratorium. Dlatego skazano go na 25 lat więzienia (nie było wtedy jeszcze dożywocia).