Komu odbiła palma
TV bez tajemnic
Przez najbliższe trzy sezony wyłączne prawa do transmisji wszystkich meczów piłkarskiej Ligi Mistrzów na terenie Polski zapewnił sobie Canal+. To problem dla kibiców, którzy dotychczas oglądali wspomniane rozgrywki na kanałach Polsatu.
Oprócz Ligi Mistrzów Canal+ kupił też prawa do Ligi Młodzieżowej UEFA i Superpucharu UEFA. Tym samym nadawca po sześciu latach przerwy odzyskał najbardziej prestiżowe rozgrywki klubowe w Europie. To o tyle ważne, że teraz zmienia się ich dotychczasowa formuła. O trofeum Ligi Mistrzów walczyć będzie 36 drużyn, o cztery więcej niż obecnie. Oznacza to większą liczbę spotkań, ale także inny format zmagań, dzięki czemu mecze rozgrywane będą w każdym miesiącu – od sierpnia do maja.
Począwszy od sezonu 2024/25 rywalizacja grupowa zostanie zastąpiona fazą ligową, a każda drużyna rozegra w niej po osiem meczów – cztery u siebie i cztery na wyjeździe, wobec dotychczasowych sześciu.
Każdego dnia meczowego będzie rozgrywane dziewięć spotkań, czyli o jedno więcej niż do tej pory. Począwszy od 1/8 finału rozgrywki będą kontynuowane w dotychczasowym formacie play-off. Równolegle widzowie będą mogli oglądać najlepsze mecze drużyn rywalizujących w Lidze Młodzieżowej UEFA.
Wspomniane rozgrywki znacząco poszerzają obecną ofertę sportową Canal+. Przypomnijmy, że nadawca ten transmituje na swoich kanałach wszystkie mecze polskiej Ekstraklasy, wybrane spotkania angielskiej Premier League oraz hiszpańskiej LaLigi, zmagania w najlepszej żużlowej lidze świata, jaką jest PGE Ekstraliga, i tenisowe turnieje cyklu WTA Tour, w których króluje Iga Świątek.
Fani piłkarskiej Ligi Mistrzów będą musieli teraz wykupić abonament Canal+, co dla niektórych może okazać się problemem. Dokładna oferta w tym względzie nie jest jeszcze znana. Czy to oznacza, że bez klubowych rozgrywek piłkarskich pozostanie Polsat? Okazuje się, że wcale nie musi się tak stać. Być może nadawca ten przejmie niektóre prawa będące obecnie w posiadaniu Viaplay. Jak wiadomo, ten skandynawski operator wycofuje się z polskiego rynku. Zdaniem obserwatorów rynku medialnego, Polsat mógłby przejąć prawa do pokazywania rozgrywek Ligi Europy i Ligi Konferencji Europy. Na razie jednak nadawca nie potwierdza tych spekulacji.
Pojedli, popili, złożyli sobie życzenia. Nawet słońce za oknem nie odciągnęło ich o stołu. Wielkanocne baby drożdżowe, ociekające lukrem i pełne bakalii mazurki skusiły nawet najbardziej dbających o linię. Pierwsze tulipany i żonkile w wazonach cieszyły oko kolorami.
Oj, świętować to my umiemy. Jak chyba żadna inna nacja. Choćby się Polak miał urobić po łokcie, na świątecznym stole muszą być wszystkie przewidziane obyczajem potrawy. Tłuste, słodkie, wysokokaloryczne. Piekielnie niezdrowe, ale za to jakie smaczne. Kiedy na stół wjeżdżał wielkanocny żurek, niejeden z nas znów przypomniał sobie deklarację Dody (40 l.) złożoną publicznie wiele lat temu: „Żurki srurki z torebki je*nę” – oświadczyła zdecydowanie wokalistka, snując świąteczne plany. Od 2008 roku, kiedy padły owe szczere do bólu słowa, piosenkarka zmieniła się nie do poznania. Nie tylko nie nadużywa przekleństw, inaczej się ubiera i zachowuje, ale nawet u jej boku dawno nie ma już Radosława Majdana (51 l.), dla którego chciała przyrządzać wtedy owe szczególne żurki. Doda jest inna, ale cytat – wciąż ten sam – wraca co Wielkanoc jak bumerang, a wideo zamieszczone w sieci znów obejrzało tysiące ludzi, zaśmiewając się do łez. Nic dziwnego, w końcu któż lepiej oddał kiedykolwiek dylematy młodej dziewczyny, która w ogóle nie umie gotować, a mimo to zaprosiła na świąteczne śniadanie całą rodzinę: swoją i męża. Dorocie, która jest bez wątpienia osobą bardzo rodzinną, ale ma też szczególne podejście do tradycji, zdarzało się też w przeszłości ubierać choinkę na Wielkanoc. Na drzewku – niewyrzuconym od Gwiazdki – zamiast bombek wieszała wtedy różowe balony i pióra. Niekiedy zamiast świętowania decydowała się na dalekie podróże.
Podobnie robi zresztą wielu innych celebrytów, uciekając od polskiego, dość uciążliwego momentami obyczaju. Zamiast jechać do rodziny na wielkie niekończące się wielkanocne obżarstwo, wsiedli więc w samoloty i ruszyli w świat. Im dalej, tym lepiej. Ci, co zostali w kraju, też nie zamierzali poddawać się świątecznej atmosferze. „Dla nas jest to po prostu śniadanie jak każde inne, tylko w większym gronie” – mówiła cytowana przez Onet Zofia Zborowska-Wrona (36 l.). W podobnym tonie wypowiedziała się Małgorzata Rozenek-Majdan (45 l.), bo chociaż pochodzi z bardzo tradycyjnej rodziny, to jej samej jest z tymi tradycjami nie po drodze: „Od wielu lat Kościół katolicki nie odgrywa żadnej roli w moim życiu i uważam, że to jest ogromna szkoda. To, co się dzieje wokół stosunku Kościoła katolickiego do in vitro czy do LGBT i do wojny w Ukrainie, nie pozwala mi rozumieć ani odnaleźć się w takim przywództwie duchowym” – mówiła celebrytka w rozmowie z portalem Pomponik. Magda Mołek (47 l.) też przyznała, że jej święta od dawna nie mają aspektu religijnego: „Ja nie wierzę i nie praktykuję” – napisała na Instagramie. Dziennikarka, która niedawno zupełnie niespodziewanie poinformowała wszystkich, że rozwodzi się z mężem, nie miała w tym roku chęci nawet na świąteczne porządki: „Nie umyłam dziś okien. Nie zaplanowałam «jajeczek i bab». Nie usłyszałam odkurzacza. Firanki też mam brudne. No i tak... siedzę i się cieszę, że miałam tyle czasu, żeby posiedzieć i się pocieszyć”. Trudno się nie zgodzić, bo w końcu to nie od umytych podłóg i wyszorowanych do białości framug robiło nam się w sercu i na duszy świątecznie.
Anna Lewandowska (35 l.) nie byłaby sobą, gdyby nawet na święta nie nakarmiła rodziny daniami w wersji fit. Swoim fanom podała w sieci przepis na mazurek, który jej zdaniem jest zdrowszą wersją tego tradycyjnego ciasta. Jesteśmy gotowi uwierzyć we wszystko, jeśli tylko karmiony takimi deserami Robert będzie lepiej kopał piłkę na zbliżającym się wielkimi krokami piłkarskim Euro. Zaskakującą deklarację zaledwie kilka dni przed świętami złożył Robert Makłowicz (60 l.). Niektórzy musieli przeczytać kilka razy, żeby uwierzyć w tę niewiarygodną deklarację. Popularyzator sztuki gotowania przyznał bowiem, że nie lubi żurku i ta lubiana w Polsce zupa na jego stole ani w Wielkanoc, ani przy innych okazjach nie gości. Po prostu nigdy. Nie i już. W zamian dziennikarz serwował w tym roku swoim bliskim krem z czosnku niedźwiedziego, który rośnie już na łąkach w naszym kraju.
Z kolei najsłynniejsza w Polsce ekspertka od gotowania zawsze chętnie sięga do tradycyjnych receptur, ale nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła tych wszystkich potraw w swoim własnym, indywidualnym stylu. Magda Gessler (70 l.) od lat w różnych miejscach – w prasie drukowanej lub programach telewizyjnych – regularnie podaje przeróżne przepisy. Tym razem na łamach Faktu przypomniała, by, gotując, zawsze wybierać składniki najlepszej jakości i kupione w sprawdzonych miejscach: „(...) żeby ta szynka była naprawdę szynką. Trzeba poszukać jej w najlepszym wydaniu” – podkreśla jurorka programów kulinarnych i właścicielka kilku restauracji, a także cukierni. Tym, którzy zamiast piec szynki i sernik, pomstowali w sieci, że świąteczne potrawy na wynos są u Gesslerowej zbyt drogie, ta poradziła krótko i węzłowato: „Stać cię, kupujesz. Nie stać cię – idziesz gdzie indziej (...). Ja nikogo nie zmuszam, wręcz wolałabym robić mniej niż więcej” – tłumaczyła w rozmowie z dziennikarką Plejady. I to ostatnie zdanie jest tu kluczowe. Lepiej mniej niż więcej. To uniwersalna rada, godna zastosowania w wielu różnych miejscach i okolicznościach. Dlatego zamiast biegać między kuchnią a salonem, my po prostu usiedliśmy w tym roku z bliskimi. Bo – naszym zdaniem – najważniejsze w święta, ale także na co dzień, są nie tyle fikuśne potrawy czy dekoracje, ile serce, czas i uważność dla najważniejszych osób w naszym życiu. I mogliśmy się przekonać na własne oczy, że uśmiech, życzliwość i dobre słowo są w stanie zastąpić nawet największy suto zastawiony stół. Radości z tak spędzonych świąt nie zepsuł nam nawet żurek, który wykipiał tuż przed podaniem go gościom, ani sernik, który nie okazał się najlepszym sernikiem świata.