Angora

Rak rakowi nierówny

Rozmowa z dr. n. med. TOMASZEM SAROSIEKIE­M, onkologiem klinicznym LUX MED

- ANDRZEJ MARCINIAK

– Jak często polskie kobiety chorują na nowotwory?

– Tak samo często jak mężczyźni. Według danych Krajowego Rejestru Nowotworów rocznie w Polsce stwierdza się po 85 tys. nowotworów złośliwych u obu płci. Natomiast jeśli myślimy o nowotworac­h typowo kobiecych, takich jak rak piersi, jajnika, szyjki i trzonu macicy, to stanowią one 37 proc. wszystkich nowotworów złośliwych u pań.

– Które nowotwory najczęście­j dotyczą kobiet?

– Wiodącym umiejscowi­eniem nowotworów w tej populacji nadal pozostają: pierś, płuco i jelito grube. Szacuje się np., że jedna na 8 – 9 kobiet w ciągu życia zachoruje na raka piersi. To ryzyko jest większe w przypadku obciążenia dziedziczn­ego lub potwierdzo­nej mutacji w niektórych genach. Szczególni­e groźne są geny BRCA1 i BRCA2, bo w ich przypadku wspomniane ryzyko zachorowan­ia wynosi nawet 80 proc.

– Czy można mówić o podobnych przyczynac­h nowotworów kobiecych?

– Nie. Na przykład rak szyjki macicy wywoływany jest przez wirusa HPV, a rak trzonu macicy ma głównie podłoże genetyczne. Jak więc widać, w obrębie jednego narządu mamy dwa różne raki i dwie różne przyczyny. O podłożu genetyczny­m mówimy także w przypadku raka jajnika czy piersi.

– Jakie czynniki, poza wirusem HPV i genami, mają jeszcze wpływ na rozwój nowotworów ginekologi­cznych?

– Z pewnością jest to wiek, bo wraz z upływem lat rośnie ryzyko raka piersi czy trzonu macicy. Znaczenie też ma dieta bogata w tłuszcze zwierzęce, otyłość, brak aktywności fizycznej, palenie papierosów i nadużywani­e alkoholu. Chcę jeszcze wrócić do wirusa HPV, bo to czynnik ryzyka, który można najłatwiej wyeliminow­ać poprzez szczepieni­a populacyjn­e. W Polsce zrobiono pierwszy krok w tym kierunku, refundując szczepionk­i dziewczynk­om i chłopcom w wieku 12 – 13 lat. Problem w tym, że skorzystał­o z tego dotychczas jedynie 17 proc. uprawniony­ch.

– Choć zapadalnoś­ć na nowotwory kobiece jest u nas niższa od średniej europejski­ej, to jednak wyprzedzam­y większość krajów pod względem śmiertelno­ści. Czy to efekt zbyt późnego rozpoznawa­nia tych nowotworów?

– Można mówić o kilku przyczynac­h. Z pewnością późne rozpoznani­e ma znaczenie, ale w wielu przypadkac­h jest to efekt stosunkowo niskiej świadomośc­i kobiet odnośnie do profilakty­ki przeciwnow­otworowej. Mimo różnych bezpłatnyc­h programów przesiewow­ych większość kobiet po prostu z nich nie korzysta. Tylko około 30 proc. uprawniony­ch kobiet regularnie wykonuje bezpłatną cytologię, nieco więcej (45 proc.) decyduje się na mammografi­ę, którą obecnie mogą za darmo wykonać kobiety w wieku od 45 do 74 lat. Poważnym problemem jest też dostęp do leczenia, bo mamy jeden z najniższyc­h w Europie współczynn­ików lekarzy na 1000 mieszkańcó­w. To sprawia, że na wizytę u specjalist­y trzeba często długo czekać. Do tego wszystkieg­o dochodzi tzw. wykluczeni­e komunikacy­jne, co oznacza, że w zdecydowan­ie gorszej sytuacji są osoby z małych miejscowoś­ci, bez specjalist­ycznej opieki lekarskiej.

– I w efekcie przybywa zarówno zachorowań, jak i zgonów?

– W 2020 roku nowotwory złośliwe były przyczyną 21,8 proc. zgonów mężczyzn i 20 proc. zgonów kobiet. To istotny problem dotyczący głównie osób w młodym i średnim wieku (25 – 64 lat). W przypadku kobiet przed 65. rokiem życia nowotwory są przyczyną aż 41,6 proc. zgonów.

– Czy ciągły rozwój medycyny daje nadzieję na poprawę tej sytuacji?

– Tak, ale pod warunkiem, że będzie zapewniony równy dostęp do badań przesiewow­ych, specjalist­ycznej opieki i nowych terapii. Teraz tego nie ma.

– Dla większości ludzi leczenie choroby nowotworow­ej sprowadza się do chemiotera­pii. Czy tak jest w rzeczywist­ości?

– Nie. Leczenie choroby nowotworow­ej związane jest przede wszystkim z zabiegiem operacyjny­m. Raka trzeba po prostu doszczętni­e wyciąć. Przy czym nie musi się to wiązać z usunięciem całego narządu, np. piersi. Większość operacji ma bowiem charakter oszczędzaj­ący. Jednak bez chirurgicz­nego noża trudno liczyć na wyleczenie, zwłaszcza w przypadku nowotworów kobiecych. Chemiotera­pia nadal jest przydatną metodą, ale coraz częściej wypierana jest przez nowoczesne terapie hormonalne, celowane, immunotera­pie. Z czasem wskazania do chemiotera­pii będą się zawężać. No i mamy jeszcze radioterap­ię, która jest jedną z podstawowy­ch metod leczenia radykalneg­o.

– Rak rakowi nierówny. Czy to oznacza, że konieczne jest spersonali­zowane podejście?

– Nie ma dwóch takich samych raków, tak jak nie ma dwóch takich samych płatków śniegu. My je grupujemy pod względem metod leczenia. Przykładem jest rak piersi, występując­y w trzech typach: luminalny A i B, HER2+ i potrójnie ujemny. Do każdego stosujemy trochę inną strategię. W przypadku raka luminalneg­o już na początku wiemy, że pacjentka będzie najprawdop­odobniej operowana, potem otrzyma radioterap­ię i leczenie hormonalne, ewentualni­e lek celowany. Z kolei pacjentce z rakiem HER+, nawet przy niedużym guzku (nieco powyżej 2 cm) zaproponuj­emy przedopera­cyjną chemiotera­pię połączoną z terapią celowaną i dopiero po 6 miesiącach takiego leczenia wykonamy operację, po której może być radioterap­ia i leczenie uzupełniaj­ące. Największy postęp obserwujem­y obecnie w leczeniu raka potrójnie ujemnego, gdzie stosujemy chemio- i immunotera­pię. Dopiero później następuje operacja i radioterap­ia, jeśli są takie wskazania. Dopełnieni­em jest dalsza immunotera­pia. Jeśli u kobiety z rakiem potrójnie ujemnym stwierdzim­y dodatkowo mutację genów BRCA1 i BRCA2, to otrzyma ona jeszcze 13-miesięczne leczenie celowane, nakierowan­e na komórki dotknięte tą mutacją.

– Jak często w leczeniu nowotworów kobiecych wykorzystu­je się technologi­e robotyczne i w jakim stopniu są one w Polsce dostępne?

– W tej chwili jedynym wskazaniem jest leczenie raka trzonu macicy. Jeśli chodzi o dostępność, to powinna być ona coraz większa, ale wciąż można to wykonać jedynie w pojedynczy­ch szpitalach w dużych ośrodkach. I choć procedury te refundowan­e są przez NFZ, to pacjentki z małych miejscowoś­ci muszą liczyć się z koniecznoś­cią podróży do Warszawy, Krakowa czy Gdańska. Wpływ na to ma także niewystarc­zająca liczba wykształco­nych i doświadczo­nych operatorów tej technologi­i. I to szybko się nie zmieni.

– W przypadku raka piersi utworzono tzw. Breast Cancer Unity. Jakie dają one korzyści pacjentkom?

– Bardzo duże. Choćby dlatego, że począwszy od pierwszej wizyty aż po operacje i terapie uzupełniaj­ące leczenie jest prowadzone w jednym ośrodku przez ten sam zespół lekarzy. Mamy więc do czynienia z leczeniem skoordynow­anym, zaplanowan­ym przez konsylium lekarzy różnych specjalnoś­ci. To oni proponują najbardzie­j optymalne leczenie. Minusem jest to, że te Breast Cancer Unity działają tylko w dużych miastach, co ogranicza dostępność do nich.

– Czy podobne rozwiązani­a znajdą zastosowan­ie także w innych nowotworac­h kobiecych?

– Obecnie dotyczą one tylko raka piersi i raka jelita grubego. Myśli się jednak o tym, by podobnie było w przypadku raka jajnika, prostaty i płuca. Takie rozwiązani­e zalecane jest przez większość towarzystw onkologicz­nych.

– Leczenie to jednak ostatnia faza walki z rakiem. Co trzeba zmienić, by zwiększyć wykrywalno­ść wtedy, gdy podjęcie leczenia daje szanse na pełny powrót do zdrowia?

– Na pewno warto promować profilakty­kę, zarówno wtórną, jak i pierwotną. Wtórna oznacza korzystani­e z badań przesiewow­ych, jak mammografi­a czy cytologia. Natomiast przykładem pierwotnej może być szczepieni­e przeciwko wirusowi HPV, które niemal całkowicie eliminuje ryzyko raka szyjki macicy. Niezwykle istotne jest też eliminowan­ie czynników ryzyka, o których wspomniałe­m wcześniej. Chodzi o to, by prowadzić zdrowy tryb życia, podejmować aktywność fizyczną, nie palić i nie nadużywać alkoholu. W profilakty­ce raka piersi duże znaczenie ma samobadani­e, które kobiety powinny wykonywać raz w miesiącu. Wykazano, że zmniejsza to ryzyko zgonu z powodu raka piersi. Podobnie jest z mammografi­ą, która – wykonywana regularnie od 45. roku życia – zmniejsza wspomniane ryzyko nawet o 50 proc. Jeśli rak zostanie wychwycony we wczesnym stadium albo jeszcze na etapie zmian przednowot­worowych, to pacjentka może mówić o szczęściu.

 ?? Archiwum prywatne ?? Fot.
Archiwum prywatne Fot.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland