Kontenerowiec staranował most w Baltimore
„To tragedia, jakiej nigdy nie moglibyśmy sobie wyobrazić. To wyglądało, jak scena z filmu akcji” – powiedział na konferencji prasowej Brandon Scott, burmistrz Baltimore. W tym amerykańskim mieście w stanie Maryland doszło w nocy 26 marca do przerażającej katastrofy. Masywny kontenerowiec „Dali” uderzył w filar stalowego mostu Francis Scott Key. Most runął jak składająca się zabawka do rzeki Patapsco zaledwie w ciągu kilku sekund. Sześć osób straciło życie.
Most na Patapsco w pobliżu portu Baltimore, wzniesiony kosztem 110 milionów dolarów i otwarty w marcu 1977 roku, miał długość 2632 metrów. Przyciągał wzrok wspaniałym wyglądem, jednak miał nieco „delikatną” konstrukcję. Filary nie zostały obudowane betonem. Nazwany został na cześć prawnika i poety Francisa Scotta Keya, autora hymnu państwowego Stanów Zjednoczonych „The Star-Spangled Banner”.
„Dali”, kontenerowiec żeglujący pod banderą Singapuru, wyczarterowany został przez duńskie przedsiębiorstwo Maersk, będące jednym z największych operatorów kontenerowców. Ma 300 metrów długości i 48 metrów szerokości.
26 marca o godzinie 0.24 statek z pełnym ładunkiem setek kontenerów wyruszył w rejs z Baltimore do Kolombo
na Sri Lance. Zgodnie z przepisami miał na pokładzie dwóch pilotów, którzy prowadzili nawigację. Szedł z relatywnie dużą prędkością 8 węzłów (14,816 km na godzinę). Przyczynę katastrofy ma ustalić komisja 24 ekspertów, ale na podstawie dostępnych informacji można odtworzyć przebieg wydarzeń. Gdy „Dali” zbliżał się do mostu, nastąpiła awaria zasilania. Statek nie miał prądu, utracił sterowność i napęd. Na pokładzie zgasły światła, za chwilę znów rozbłysły, ale tylko dlatego, że włączył się generator awaryjny. Piloci robili wszystko, by spowolnić jednostkę i uniknąć kolizji. Rzucili kotwicę, wyłożyli mocno ster. Nadali sygnał „Mayday”, wezwali do zamknięcia mostu. Funkcjonariusze policji transportowej stanu Maryland natychmiast zablokowali przeprawę, dzięki czemu ocalili wiele ludzkich istnień.
Przez czteropasmowy most Francis Scott Key przejeżdża około 34 tysięcy pojazdów dziennie. „Ci ludzie to prawdziwi bohaterowie” – powiedział o policjantach gubernator stanu Wes Moore.
„Dali” nieco zmniejszył prędkość, ale tragedii nie udało się uniknąć. O godzinie 1.27 (6.27 czasu polskiego) ogromny kontenerowiec staranował środkową podporę mostu. Konstrukcja z hukiem runęła do mrocznej rzeki, a wraz z nią samochody i ludzie. Mieszkającą w pobliżu Priscillę Thompson zbudził okropny dźwięk pękającego metalu. „Myślałam, że to trzęsienie ziemi albo coś podobnego, ponieważ mój dom mocno się zatrząsł. Potrząsało nim, naprawdę nim kołysało, przez cztery lub pięć sekund”, opowiadała kobieta.
Statek utknął w plątaninie stali, wiele kontenerów zostało uszkodzonych. Spośród załogi, czyli 22 pochodzących z Indii marynarzy, nikt na szczęście nie ucierpiał.
W fatalnym momencie na moście znajdowało się ośmiu pracowników firmy Brawner Builders, którzy dokonywali napraw nawierzchni. Dwóch udało się szybko wyłowić – żywych i bez poważnych obrażeń. W akcji ratowniczej brały udział cztery łodzie i helikopter. Wykorzystano sonar i podwodne drony. Nurkowie odważnie penetrowali ciemne wody wśród plątaniny potrzaskanej stali. Na dnie, na głębokości około 15 metrów, wykryto pięć samochodów, w tym ciężarówkę z cementem. Wieczorem 26 marca władze uznały, że nie ma już szans na znalezienie żywych ludzi. Wśród tych, którzy zaginęli, jest pochodzący z Salwadoru Miguel Luna, ojciec trojga dzieci. Prezydent Joe Biden zapowiedział, że most zostanie odbudowany z funduszy federalnych.
Odblokowanie szlaku żeglugowego potrwa wiele tygodni. Oznacza to problemy dla gospodarki Stanów Zjednoczonych, ponieważ port w Baltimore, który po katastrofie został zamknięty, należy do najważniejszych w kraju. W 2023 roku odprawiono tu 52,3 mln ton zagranicznych ładunków o wartości 80 mld dolarów.