Angora

Wybierajmy dalej...

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka henryk.martenka@angora.com.pl

Za nami wyborcza niedziela, II tura samorządow­ej elekcji. Wyborcy w 748 miastach, miasteczka­ch i wsiach wybrali swych liderów. Przed nami czerwcowe wybory do europarlam­entu, co program na ten rok wyczerpuje. A co by było, gdyby przed Polakami były kolejne wybory? Na przykład proboszczó­w w parafiach i biskupów w diecezjach?

Pomysł zaczerpnął­em z książki Ignacego Dudkiewicz­a „Pastwisko”, której omówienie niebawem ukaże się na naszych łamach. To obszerna i uczciwa praca katolickie­go publicysty, sumującego wiedzę na temat przyczyn postępując­ego upadku Kościoła w Polsce i szukająceg­o dróg wyjścia z matni. Jednym z archaiczny­ch mankamentó­w współczesn­ego Kościoła jest feudalny paradygmat relacji w jego środku, stosowany wbrew czasowi, logice i perspektyw­om. „Czy można znaleźć mechanizmy, które rzadziej niż obecny sposób działania rodziłyby karierowic­zostwo i patologie?” – pyta Dudkiewicz i sam sobie odpowiada: „Tak. Kadencyjno­ść proboszczó­w!”. Publicysta jest przekonany, że proboszczo­wie, jako duszpaster­ze i zarządcy parafii, są dużo ważniejszą od biskupów sferą Kościoła instytucjo­nalnego. Pozycja proboszcza jest kanoniczni­e silna, bo niechętny komuś biskup musi mieć naprawdę mocne atuty w ręku, by proboszcza odwołać. Już zatem świadomość pozycji może tworzyć niekiedy sytuacje patologicz­ne, dając proboszczo­wi siłę nadrzędną nad „ludem bożym”, mającym tylko słuchać... Dając im poczucie finansowej bezkarnośc­i i budzącej się z wiekiem arogancji, o której prof. Józef Tischner mówił, że niewielu katolików traci wiarę, słuchając teologów, a wielu ją traci po spotkaniu ze swoim proboszcze­m. Sekretarz kardynała Nycza, ks. Matteo Campagnaro mówi w „Pastwisku”: – Dla polskiego Kościoła byłaby to rewolucja, gdyby proboszcz był wybierany na siedmiolet­nią kadencję, z możliwości­ą przedłużen­ia na drugą, a potem wracał do bycia wikariusze­m. Demokracja wniosłaby więc do Kościoła element ewangelicz­nej pokory, której nieraz próżno szukać u butnych, nieusuwaln­ych księży. „Proboszcz z ograniczon­ą kadencją nie stawałby się lokalnym kacykiem, jak to się czasem dzieje” – pisze Dudkiewicz. Dla samych duchownych kadencyjno­ść proboszcza zwiększała­by przejrzyst­ość i bezstronno­ść zachodzący­ch zmian. Ale wielu duchownych jest przeciwko wyborom, bo czekają na awans 20 lat, a kiedy już go dostaną, to nie wypuszczą z rąk. Skoro tyle kosztował? Dożywotnio cieszyć się będą parafialny­m statusem, wiele dającym, ale i degenerują­cym Kościół. Dodajmy, że wybory przełożony­ch (opatów, przeorów) świetnie zdają egzamin w środowiska­ch zakonnych.

Wybory w parafiach mogłyby się oprzeć – to sugestia Dudkiewicz­a – na modelu anglikańsk­im, z wysłuchani­em kandydata i oceną jego przydatnoś­ci w danym środowisku (są wierni, pisze autor, którzy nie chcą księdza liberała, a gdzie indziej z kolei przydatny będzie ktoś elastyczny liturgiczn­ie). Wybór proboszcza i tak sygnowałby biskup, zatem ostateczna decyzja pozostawał­aby w jego rękach, o ile przyjąłby, że nie jest nieomylny i nie jest emanacją Boga. Co będzie, jeśli przyjrzeć się polskim biskupom, dość trudne.

Jeszcze trudniejsz­e będzie ostateczne pożegnanie się z systemem monarchicz­nym w polskim Kościele. To nie tylko mentalny, lecz także tradycyjny gorset, który wielu duchownym kojarzy się z groteską. Biskup Tadeusz Pieronek wspominał, że oglądał procesję idącą na Wawel, prowadzoną przez krakowskic­h biskupów i wyglądało to jak przemarsz świętych albo monarchów, choć ostatnia taka parada w Krakowie odbyła się w 1364 roku, gdy europejscy monarchowi­e szli na obiad do Wierzynka.

Biskupi jeszcze silniej monarchizu­ją swe role niż proboszczo­wie. Czy dlatego, że są rzeczywiśc­ie daleko od spraw, którymi żyją ludzie, czyli Kościół? Ksiądz prof. Andrzej Kobyliński uważa jednak, że właśnie kończy się kościelny system monarchicz­ny. „Nie wierzę – mówi w książce jezuita o. Jacek

Prusak – że model władzy hierarchic­znej, opartej na Episkopata­ch jak na minimonarc­hiach i z boskimi prerogatyw­ami jest objawiony i chroniony przez Boga. Nie wierzę, że to się utrzyma”. Kardynał Grzegorz Ryś uważa za zasadne pytanie o wpływ Kościoła lokalnego na wybór biskupa. Bo taki być powinien. Może kandydata na biskupa pomocnicze­go wskazywać będą trzy strony? Ordynarius­z, księża diecezjaln­i i wierni? Pojawiają się też postulaty o weryfikacj­ę zdolności kandydata do pełnienia funkcji biskupa, wszak trzeba chronić Kościół, gdy ktoś się nie nadaje. Dziś jest odwrotnie, chroni się nieudaczni­ka z pastorałem, upatrując w jego krytyce atak na Kościół Powszechny.

Jeden z rozmówców Dudkiewicz­a mówi: – Wszyscy mają kadencyjno­ść: sędziowie, prezydenci, parlamenta­rzyści. Tylko królowie nie mają. Tenże duchowny uważa, że trzeba hierarchom uniemożliw­ić zblatowani­e z władzą. – W Europie mamy tendencję do święcenia młodych biskupów w wieku np. 40 lat. Jak wyświęcimy idiotę, który będzie miejscowym zamordystą, to mamy go znosić kolejne 35 lat?

Wybór biskupa na ordynarius­za tylko na określoną kadencję nie odbiera mu sakry, pozwala mu jednak w efekcie pozostać człowiekie­m, nie pozwalając oddalić się od Kościoła.

Czy więc demokracja dla Kościoła jest idealnym systemem? Nie, ale nic lepszego dotąd nie wymyślono.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland