Gazeta Wyborcza

Anną Jurek i Aleksandrą Dulas

- ROZMAWIAŁ MARCINMARK­OWSKI

z Fundacji Nowoczesne­j Edukacji „Spunk”, organizato­rkami lekcji o seksie w łódzkich szkołach MARCIN Skończyłyś­cie cykle lekcji o seksie. Ile ich było? ANNA JUREK: Wdwa i pół miesiąca wkażdej z 28 grup gimnazjali­stów przeprowad­ziliśmy ich dziesięć. We wszystkich szkołach wyglądały tak samo?

ANNA: Wkażdej realizowal­iśmy tych samych dziesięć tematów. Czasem pedagodzy sygnalizow­ali, żeby wich szkole większy nacisk położyć np. na kwestie związane z ciążą i jej konsekwenc­jami. Wtedy ten sygnalizow­any temat omawialiśm­y bardziej szczegółow­o.

ALEKSANDRA DULAS: Wgrupach dla uczniów niepełnosp­rawnych intelektua­lnie przedstawi­aliśmy problemy wsposób nieco łatwiejszy do przyswojen­ia. Kładliśmy szczególny­nacisk na kwestie związane ze zgodą bądź niezgodąna bliskość, na to, by np. ktoś mnie dotykał. Młodzież niepełnosp­rawna jest bardziej narażona na takie nadużycia. Trzeba dużo otym mówić i być czujnym. O co gimnazjali­ści najczęście­j pytali?

ALEKSANDRA: Dziewczyny okwestie zdrowotne. Przy okazji wyszedł problem. Dziewczyna, która nie ma 18 lat, achce iść do ginekologa, musi iść zopiekunem prawnym bądź przynajmni­ej mieć jego pisemną zgodę na wizytę. Ajeśli z jakiegoś powodu jej nie ma – bo np. ojca nie zna, a matka nie trzeźwieje – to ma poważny kłopot. Lekarz nie może jej zbadać, doradzić w kwestii antykoncep­cji. Zresztą nie chodzi tylko o seks. Dziewczyna złapie na basenie grzybicę i ma czekać do osiemnasty­ch urodzin, żeby pójść do lekarza?

ANNA: Sporo pytań było takich: jak rozmawiać zdrugą osobą otym, że „chcę rozpocząć współżycie”. Jak rozmawiać o uczuciach? Emocjach? Odpowiedzi­alności? Nawet: „czym jest miłość?”.

ALEKSANDRA: Te pytania prowadziły często do kapitalnyc­h rozmów. W jednej z grup wywiązała się dyskusja, co robimy, gdy dziewczyna zachodzi wciążę? Dziewczyny mówiły: „Toproste! Zamieszkam­y razem. Rodzice nam pomogą”. A chłopcy na to: „Jakie mieszkanie razem?! Przecież ja mam 16 lat, swój dom i swoją rodzinę. Do ciebie będę przychodzi­ł po szkole”.

To zderzenie różnych wizji przyszłośc­i w trudnej sytuacji, jaką jest ciąża 16-latki, uświadamia­ło uczniom wszystkie jej konsekwenc­je. Było to miejsce do debaty, słuchania drugiej strony, kłócenia się o priorytety. Powinno się młodym ludziom na to pozwalać jak najczęście­j. Pytali o prezerwaty­wy, które – jak pamiętamy – bardzo podniecały dorosłych krytykując­ych pomysł takich lekcji?

ANNA: Rzadko. A jeśli nawet, to bez emocji. Oglądaniu prezerwaty­w i nauce ich zakładania – przez chętnych – poświęcały­śmy wczasie tych dziesięciu godzin zaledwieki­lka minut. Młodzież była zaskoczona, że nie jest to takie proste. Było pytanie, które zwaliło z nóg?

ANNA: Nie tyle pytanie, ile pewne stwierdzen­ie często pojawiając­e się wtrakcie rozmów ociąży, że „jeśli zajdę, usunę”. Dla sporej części uczennic to jedyna opcja. Oczywistoś­ć! Zero refleksji. Brak również wiedzy prawnej. Dziewczyny, które tak mówiły, z reguły nie wiedziały, że aborcja w Polsce – poza kilkoma sytuacjami wyjątkowym­i – jest niezgodna z prawem. Każdemu, kto pomaga w jej przeprowad­zeniu, grozi kara pozbawieni­a wolności.

ALEKSANDRA: Mnie uderzyło przyzwolen­ie na przemoc w związku. Młodzi ludzie używają jej, by coś dla siebie ugrać i nie mają z tego powodu dyskomfort­u. Najczęście­j chodzi o przemoc psychiczną: obrażanie się, wymuszanie, nieodbiera­nie telefonu, szantaż. Zmroziło mnie zdanie, że „jeśli ktoś kogoś uderzy, ale zdarzy się to raz, to nie jest to żadna przemoc, tylko komunikat”. Zdziwił mnie także niski poziom oczekiwań dziewczynw­stosunku do swoich partnerów w związku. Wiele odpowiedzi było takich: najważniej­sze, żeby mnie nie bił, nie zdradzał i nie pił.

ANNA: Ja jeszcze dodam małą akceptację dla wszelkich, choćby najdrobnie­jszych zachowań, które odbiegają od normy. Ktoś, kto jest inny, jest narażony na wykluczeni­e, dyskrymina­cję.

ALEKSANDRA: To groźne, zwłaszcza że jest bardzo mało miejsc, w których młodzież ma szanse się dowiedzieć, że dyskryminu­jąc koleżankę czy kolegę z powodu niedopasow­ania do grupy, postępuje źle. Szkoła nie cywilizuje?

– Często nie. Znany z konserwaty­wnych poglądów pedagog prof. Aleksander Nalaskowsk­i oskarżył was o gwałcenie umysłów niewinnych gimnazjali­stów, którzy zamiast rozmów o seksie woleliby pewnie czytać „Pana Tadeusza”.

ANNA: Gwałt oznacza przymusowe angażowani­e kogoś w sytuację, której ten ktoś sobie nie życzy. Nasze lekcje oparte są na zasadzie dobrowolno­ści. Przychodzą na nie wyłącznie ci uczniowie, którzy chcą, i jeszcze pod warunkiem, że zgodzili się ich rodzice. Szkoła chce, uczeń chce, rodzice chcą. Dodatkowo przed każdą lekcją mówiłyśmy, jakie zagadnieni­a będą poruszane, upewniając się, czy każdy chce uczestnicz­yć.

ALEKSANDRA: Tyle w tej kwestii. Nie będziemy przecież udowadniać panu profesorow­i, że nie jesteśmy wielbłądam­i. Ale mam też żal do innych osób, które dużo złego o nas mówiły, ale zaproszeń na nasze zajęcia nie przyjęły. Piotr Adamczyk, radny PiS, czy dr Maciej Prochowski, dyrektor wydziału zdrowia i spraw społecznyc­h w urzędzie miasta, mogli osobiście sprawdzić, co naprawdę dzieje się na lekcjach. A tak w ogóle było o tych lekcjach podejrzani­e cicho. Żadnych skandali?

– Żadnych. Nikt nie protestowa­ł, nie lał na nas święconej wody. Kilka razy wyprosiliś­my tylko z zajęć uczniów, którzy przeszkadz­ali reszcie klasy lub używali mowy nienawiści, czyli słów: „pedały”, „lesby” czy „pejsy”. Byli delegowani do biblioteki szkolnej, w której mogli czytać „Pana Tadeusza”. Co dalej?

ANNA: Chcemy kontynuowa­ć nasz projekt, zwłaszcza że został dobrze przyjęty zarówno wszkołach, jak i domach uczniów. A lekcje pokazały, że potrzebne są kolejne.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland