Berlusconi na ringu z Bersanim
Ekspercki premier Mario Monti chce, by jego program reform stał się głównym tematem kampanii wyborczej we Włoszech. Ale wykręca się od wejścia do polityki
Na wyborczym ringu będą się więc bić Silvio Berlusconi i Pier Luigi Bersani. Włosi wybiorą nowy parlament pod koniec lutego 2013 r., czyli półtora miesiąca przed normalnym terminem. Powodem przyspieszenia jest zagrywka Silvia Berlusconiego, który dwa tygodnie temu wycofał poparcie swojej prawicowej partii PDL dla rządu fachowców Montiego. Ten, zgodnie zzapowiedzią, podał się do dymisji wzeszły piątek, po uchwaleniu budżetu na 2013 r.
– Mam kłopot ze zrozumieniem toku myślenia Berlusconiego – wczoraj Monti po raz pierwszy tak otwarcie zdystansował się wobec swojego poprzednika. Przejął od Berlusconiego premierowanie jesienią 2011 r., gdy wysadziły z siodła szalejące rynki finansowe oraz nacisk Berlina, Paryża i Brukseli. Atakże groźba rozłamu we własnej koalicji wskutek popłochu przed gospodarczą zapaścią pod rządami premiera zabawiającego się na bachanaliach bungabunga.
Były komisarz UE Monti, który bardzo szybko poprawił wiarygodność Włoch woczach inwestorów, rozczarował swych stronników naciskających, by patronował w kampanii wyborczej koalicji centrowych partii bądź odrębnej liście wyborczej jako jej kandydat na premiera. Jednak Monti, który nigdy nie startował wżadnych wyborach (i teraz miałby szanse na co najwyżej drugie-trzecie miejsce), zapowiedział wczoraj, że po głosowaniu jest gotów rozważyć dalsze premierowanie, jeśli poprosi go oto koalicja zwycięzców. To oznaczałoby kontynuację rządów eksperckiego, niepolitycznego premiera, na co jednak nie mają ochoty przywódcy głównych partii.
Monti przedstawił program „Zmienić Włochy, zreformować Europę”. To kontynuacja reform rządu – zaciskanie pasa (ale nie tak ostre, jak chciałby Berlin), liberalizacja gospodarki, tworzenie miejsc pracy dla młodych. Sęk w tym, że choć wzamyśle Montiego ten program miałby się stać głównym punktem odniesienia wkampanii wyborczej, jego odmowa zaangażowania się w politykę może te marzenia zniweczyć. Jest spore ryzyko, że ponad 20 lat po zakończeniu zimnej wojny wybory we Włoszech znów będą się kręcić wokół „zagrożenia komunistycznego”.
Faworytem jest bowiem centrolewicowa Partia Demokratyczna zbyłym komunistą Pierem Luigim Bersanim jako kandydatem na premiera. Stawi mu czoła Silvio Berlusconi, niestrudzenie szermujący hasłami walki zkomunizmem. Ana ten chwyt wciąż łapie się niemała część wyborców.
61-letni Bersani zaczął karierę od zorganizowania strajku ministrantów wswoim parafialnym kościele (sam też służył do ołtarza), bo nie podobał mu się sposób wydawania pieniędzy zofiar przez proboszcza. – Chciałbym go przeprosić – mówił w niedawnym wywiadzie telewizyjnym.
Po uzyskaniu magisterium (praca opapieżu Grzegorzu Wielkim) pracował krótko jako nauczyciel, a potem wszedł na dobre do polityki i do władz samorządowych. Partia komunistyczna PCI była już wówczas długo po ideologicznym rozbracie zradzieckim leninizmem, choć nadal przywódcy jeździli zprzyjacielskimi wizytami do Moskwy. We Włoszech do końca zimnej wojny budowano rządy oparte na koalicjach z pominięciem partii komunistycznej (osiągającej zwykle drugi wynik wyborczy).
Bersani, już jako członek koalicji centrolewicowych, wszedł po raz pierwszy do rządu w latach 90., awgabinecie Romana Prodiego (2006-08) był ministrem ds. rozwoju gospodarczego. Zyskał opinię pragmatyka, który pomimo czerwonego rodowodu potrafił oprzeć się związkom zawodowym i próbował liberalizować niektóre zawody (m.in. aptekarza). Jednak ten życiorys zawodowego i niezbyt barwnego polityka bywa sporym obciążeniem, bo krytycy zaliczają go do „kasty” polityków solidarnie troszczących się o swoje przywileje bez względu na polityczne barwy.
Natomiast 76-letni Berlusconi po blisko dziesięcioletnich rządach wciąż potrafi grać kartą „człowieka spoza świata polityki”. Bo istotnie, najpierw dorobił się fortuny jako prywatny przedsiębiorca (co nie znaczy, że bez pomocy politycznych przyjaciół), adopiero potem zaczął zmagania o władzę pod hasłem walki zczerwonymi.
Rola włoskiego latin lovera, którą zlubością grał bodaj przez całe dorosłe życie, niegdyś dawała efekty. Aiteraz Berlusconi, który ogłosił przed tygodniem zaręczyny z 28-latką, liczy, że przyciągnie tym wyborców. Najtwardsi zwolennicy wybaczają mu procesy o przekręty podatkowe (obecnie wisi nad nim wyrok wpierwszej instancji) oraz igraszki z dziesiątkami prostytutek. Tych fanów jest jednak coraz mniej, bo Włosi boją się o gospodarkę. W dodatku wielu przyciąga populistyczny, lewicowy i antyeuropejski komik Beppe Grillo robiący kampanię winternecie. Jego ugrupowanie w ostatnich sondażach wyprzedza nawet Berlusconiego (ten jest na trzecim miejscu), ale – zdaniem publicystów – straci sporo przy nieinternetowych urnach.