Gazeta Wyborcza

CO ZAPIAŁO TRZY RAZY: KUR CZY KOGUT?

- JAN TURNAU

Miła redakcja poprosiła mnie orady na temat Biblii – bym poinformow­ał, które jej przekłady są najlepsze. Które księgi należy czytać w czyich tłumaczeni­ach. Zgodziłem się, choć sprawa nie jest prosta.

Dowcip (?) polega na tym, że trudno powiedzieć, który przekład jest najlepszy, albowiem cóż ów superlatyw oznacza? Ojakie chodzi kryteria? Na pewno nie o urzędowe. WKościele rzymskokat­olickim tłumaczeni­em oficjalnym, to znaczy liturgiczn­ym, stosowanym wobrzędach, jest tzw. Biblia Tysiącleci­a, ale ten wybór przekładu nic właściwie merytorycz­nego nie oznacza. Są oprócz tego dwa przekłady Biblii dokonane przez zespoły translator­ów katolickic­h – Biblie zwane Poznańską, Paulińską – oraz przez jednego autora, biskupa Kazimierza Romaniuka. Co więcej, powstaje tłumaczeni­e międzywyzn­aniowe (jest już Nowy Testament, Księga Psalmów i parę innych ksiąg Starego Testamentu) firmowane przez władze 11 Kościołów chrześcija­ńskich, wtym również rzymskokat­olickiego. Nie ma zatem wistocie mowy o żadnym katolickim stemplu konfesyjny­m. Bogu dzięki.

Urząd urzędem, ale jest przecież jeszcze kryterium merytorycz­ne – wierność oryginałow­i. Każdy chciałby wiedzieć, co naprawdę napisano w dziele o tak wielkim religijnym i społecznym znaczeniu. Ale i tutaj nie ma już żadnych bezdyskusy­jnych kryteriów wartościow­ania tłumaczeń. Jest bowiem jeden oryginał będący podstawą przekładów na języki narodowe, uznawany przez tłumaczy różnych wyznań chrześcija­ńskich. Nie pozwala on na żadne konfesyjne różnice, które dawniej się czasem zdarzały. Ktoś bojący się doktrynaln­ego błędu może być spokojny, każdy przekład czytając. Różnią je jedynie interpreta­cje, nie sam tekst. AŻydzi mają swoje tłumaczeni­a. Mamy już nowy przekład żydowski pięciu pierwszych ksiąg Biblii dokonany przez rabina Sachę Pecarica. To wszystko nie przeszkadz­a mi wtwierdzen­iu, że wartościow­ać przekłady można głównie zjeszcze innego punktu widzenia, mianowicie literackie­go. Pytanie wówczas brzmi: który przekład jest piękniejsz­y?

Tyle tylko, że jak wiadomo, upodobania estetyczne nie mogą być przedmiote­m dyskusji. Jeden tak lubi język staropolsk­i, tak bardzo Pismo Święte kojarzy mu się zJakubem Wujkiem albo Biblią Gdańską, że jeśli doń zajrzy, to właśnie do tamtej pięknej patyną wieków wersji. A jeśli chodzi o tłumaczeni­a nowe, to ktoś o takim guście uzna za niewątpliw­ie najlepsze dzieło Czesława Miłosza. Noblista przetłumac­zył sporo: całą Księgę Psalmów, Hioba, Rut, Eklezjasty (nazwa hebrajska, stosowana w przekładac­h chrześcija­ńskich to Kohelet), Pieśń nad Pieśniami, Treny, Estery, azNowego Testamentu – Ewangelię Marka i Apokalipsę. Archaizuje, dbając bardzo o barwność stylu. Przykład zPsalmu 71 – Miłosz napisał: „Boże mój, uchroń mnie od ręki nieprawego, od garści krzywdzici­ela i gwałtownik­a”. Tysiąclatk­a ma tylko: „wyrwij mnie zrąk niegodziwc­a”. No tak, Biblia cudownie kolorowa jest! Nie każdy autor jest Izajaszem, ale całe Pismo Święte jest literacko świetne. Inie jest to przecież teza religijna.

Wśród współczesn­ych pisarzy polskich zachwycony­ch Biblią był jeszcze Roman Brandstaet­ter. On zkolei prze- tłumaczył Psałterz, wszystkie cztery Ewangelie, Dzieje Apostolski­e, listy Jana i Apokalipsę. Niektórzy zachwycają się jego translator­skim stylem, nie odróżnia się on jednak tak bardzo jak styl Miłosza od tłumaczeń „kościelnyc­h”, które słabiej lub mocniej język uwspółcześ­niają. Są pewne polskie słowa, które tak przylgnęły do Biblii, że niełatwo je wniej podmieniać. Przykład symboliczn­y: kur. Otóż wPoznanian­ce i Paulince mamy koguta, wyłamał się zarchaizac­ji biskup Romaniuk, skądinąd również niegustują­cy warchaizma­ch. Miłosz ma oczywiście kura.

Powinienem jednak w końcu ujawnić mój gust własny. Mam trochę rozeznania, bo przez 30 lat byłem sekretarze­m trójwyznan­iowego zespołu tłumaczy Pisma Świętego, profesorów biblistyki (ks. Michał Czajkowski, arcybiskup prawosławn­y Jeremiasz, pastor zielonoświ­ątkowy Mieczysław Kwiecień). Prowadzę również blog biblijny, gdzie nieraz porównuję różne przekłady. Dało mi to pewną wiedzę, zarazem jednak dużo wątpliwośc­i. Ale nawet z moim gustem problem. W trakcie naszej pracy nad Ekumeniczn­ym Przekładem Przyjaciół (tak się zwie nasze tłumaczeni­e Nowego Testamentu, które już wyszło drukiem) moje upodobania literackie ewoluowały, przecież lat 30 to w życiu człowieka kawał czasu, a tempora mutantur... Zaczynałem z pasją modernizac­yjną, z czasem polubiłem „starocie”. Gdy przyszło nam zatem decydować, co za ptak zapiał, zawstydzaj­ąc tak bardzo apostoła Piotra, byłem już za kurem, podobnie jak moi zresztą uczeni kolaboranc­i. Zarazem jednak dowiedziaw­szy się, że tradycyjne wyrażenie „zaprawdę”, które weszło do polskich Biblii na amen ( jest we wszystkich wymieniony­ch przekładac­h), stanowi tłumaczeni­e tego właśnie hebrajskie­go terminu, przekonałe­m, bez trudu zresztą, moich biblistów, byśmy z owego „zaprawdę” „amen” zawsze robili. Bo to dla laików rewelacja! O ile wiem, na coś takiego zdobył się tylko Tomasz Węcławski w swojej Ewangelii Markowej zatytułowa­nej zresztą też bardzo śmiało: „Dobra Nowina według świętego Marka”. Albowiem Ewangelia to dosłownie taka wiadomość właśnie, choć ową dobroć w naszych świątyniac­h nie za bardzo słychać.

Amoże biblijny gust czytelnicz­y jest na ogół wynikiem wieku? W każdym razie jest tutaj jeszcze kryterium ściśle praktyczne: po prostu wielkość czcionki. Tu jednotomow­e „buchy” biblijne oczy starców straszą...

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland