Podwójna irlandzka zkanapką, raz!
Kiedy międzynarodowy koncern z własnej woli dorzuca ponad 30 mln dol. fiskusowi? Gdy zarządzają nim społecznie odpowiedzialni altruiści, którzy chcą ulżyć rządowi, który boryka się z deficytem budżetowym? A może wówczas, gdy ma nieczyste sumienie? Starbucks w każdym razie zrobił Brytyjczykom taki wspaniałomyślny prezent pod choinkę. Kierownictwo firmy postanowiło w latach 2013-14 płacić oblisko 10 mln funtów podatku rocznie więcej, niż wymaga prawo. Nie było żadnego nacisku. No, może trochę. Ze strony brytyjskich konsumentów, wściekle pikietujących kawiarnie, bo koncern od otwarcia sieci na Wyspach w1998 roku zapłacił łącznie zaledwie 8,6 mln funtów podatku. Niestety, nie zdołał bowiem, zwyjątkiem jednego roku, wypracować zysku wWielkiej Brytanii. Chyba głównie dlatego, że kawa, którą sprowadzał ze swojego rentownego szwajcarskiego oddziału, była bardzo droga; niebagatelne były też koszty opłat za licencję i markę wnoszone do holenderskiego oddziału Starbucks (nie trzeba chyba dodawać, że rentownego).
Zjakiegoś powodu również europejskie oddziały Google’a muszą bardzo słono płacić za różne rzeczy swojemu holenderskiemu oddziałowi. Jeśli po opłaceniu tych kosztów coś jeszcze wogóle zostanie, to oddział na Bermudach księguje to jako zysk (akurat tak się składa, że na Bermudach nie ma podatku dochodowego).
Koncernów uciemiężonych przez wyśrubowane opłaty ściągane przez własne oddziały wLuksemburgu, Szwajcarii, na Kajmanach czy Ber- mudach jest więcej. Właściwie to byłoby pewnie łatwiej wymienić te, których ten problem nie dotyczy.
Aż 98 na 100 firm notowanych wramachlondyńskiego indeksu giełdowego FTSE 100 ma przynajmniej jeden oddział w jakimś raju podatkowym.
Chyba pracują tam sami geniusze, bo właśnie te oddziały z reguły są właścicielami wszystkich licencji, patentów, praw autorskich i marki. Za wkład intelektualny trzeba, jak wiadomo, słono płacić. Okazuje się, że najprężniejszymi ośrodkami światowej innowacji są na przykład Barbados, Kajmany czy Brytyjskie Wyspy Dziewicze.
Techniki legalnego unikania podatków mają bardzo poetyckie nazwy: Dutch Sandwich, Double Irish. Bywa, że osoby zarządzające „oddziałem” firmy wraju podatkowym nie tylko nie mają z nią nic wspólnego, ale „zarządzają” setkami innych firm, co sprowadza się do złożenia podpisu na stercie dokumentów przywożonych na jakąś rajską wyspę raz na jakiś czas specjal- nym samolotem. Tego typu „dyrektorzy”, pisze „Guardian”, dostają niezłe wynagrodzenie za swoje usługi. Ale za niewinnymi nazwami i sielskimi zakątkami kryją się duże pieniądze.
Według szacunków cytowanych przez Al-Dżazirę amerykański rząd traci co roku 150 mld dol. na skutek stosowania kreatywnej księgowości podatkowej. Europa jest w znacznie gorszej sytuacji, bo fiskus traci tu z tego powodu 1,3 bln dol. rocznie. The Center for Tax Justice, amerykańska organizacja lobbingowa non profit, przeanalizowała dane opublikowane przez 285 firm z listy Fortune 500. Okazuje się, że 1,5 bln dol. należących do tych firm znajdowało się pod koniec 2011 roku w rajach podatkowych. Na czele listy są Microsoft, Apple, Eli Lilly, Amgen i Dell. Inna grupa non profit Tax Justice Network ocenia, że pieniądze koncernów wyprowadzone do rajów podatkowych stanowią jedną trzecią łącznych aktywów na całym świecie.