Bezkrólewie wczasach chaosu
Najcenniejsze berło świsnęli piłkarze Chelsea, ale nikt nie uznał ich władzy. Gwałtowne rozruchy na szczytach wybuchły jesienią roku minionego, w bieżącym pretendentów do tronu jeszcze się namnożyło. Najlepszej klubowej drużyny A.D. 2012 nie wyłoni najbardziej przebiegły specjalista od rebusów, w losach triumfatora Ligi Mistrzów dostrzeżemy prędzej spektakularną opowieść o tym, ile wsporcie znaczą przypadek, niewykrywalny okiem nieuzbrojonym detal oraz siła woli atlety, który wykonuje swoją ostatnią misję w życiu.
Moment, który wpił się w pamięć na zawsze: mija 88. minuta finału, finał dzieje się na stadionie monachijskiego rywala, Bayern dotąd bez wytchnienia oblegał wrogie pole karne, teraz wreszcie próbują wyprowadzić cios londyńczycy, wykonują swój pierwszy i jedyny (!) tego wieczoru rzut rożny. Pod bramkę nadciąga zwalisty napastnik, którego jakby wbrew przytłaczającej sylwetce niejednokrotnie widzieliśmy spłakanego. Tym razem całe pole karne należy do niego. Ściąga buzującą tam energię, wszyscy patrzą obezwładnieni, gdy Didier Drogba odrywa się od ziemi i strzela na 1:1.
Apotem było już jak przez cały sezon. Chelsea przeżyła dogrywkę i wbrew logice zwyciężyła. Jak w półfinale, gdy wbrew logice przeżyła bombardowanie barcelońskie. Jak w 1/8 finału, gdy sensacyjnie odrobiła straty poniesione wNeapolu. Jak wfazie grupowej, gdy awansowała dopiero wostatniej kolejce, po pokonaniu Valencii.
We wszystkich przywołanych meczach gole strzelał Drogba. We wszystkich zostawał bohaterem. On, który fundamentalnie zasłużył się także dla zdobycia innego tegorocznego trofeum londyńczyków – Pucharu Anglii. Poza tym nie istniał. Wiosną wPremier League uciułał dwie bramki, jesień przeputał na chińskim wygwizdowie.
Był emanacją całej Chelsea, która też nie istniała, gdy znikał napastnik zWybrzeża Kości Słoniowej. Wiosną wkrajowej lidze zeszła na piąte miejsce, najniższe w erze Abramowicza, latem boleśnie oberwała od Atletico Madryt (1:4) wSuperpucharze Europy, jesieni w LM nie przetrwała jako jedyny obrońca trofeum whistorii, wprzededniu zimy uległa wklubowych mistrzostwach świata Corinthians. Gdziekolwiek poszła, wdepnęła w klęskę. Triumf najważniejszy nie oddawał jej rzeczywistej siły, lecz skalę determinacji kilku wybitnych osobistości – poza Drogbą jeszcze Franka Lamparda i Johna Terry’ego, ale także Petra Czecha – które poczuły, że mają ostatnią szansę, by wysadzić wpowietrze resztę świata. I tygodniami magazynowały energię. Na Barcelonę, Bayern, na jedyny rzut rożny wfinale.
absolutny hegemon we włoskiej Serie A, który powrót do Champions League uczcił triumfem w znakomicie obsadzonej grupie.
który w kraju zdetronizował