Konieczne jest szukanie pomysłów, które dawałyby szansę na awans cywilizacyjny. „Wymyślenie siebie”, znalezienie sposobu na funkcjonowanie miasta, przyciąganie do niego nowych idei, ludzi i środków
biscyt. Takie działanie pozwala odpowiadać na bieżące potrzeby społeczne, ale nie daje nadziei na przyszłość. Ogranicza się bowiem do teraźniejszości, nie zważając na wyzwania trudniejsze do uchwycenia, bo długoterminowe i fundamentalne dla miasta.
Zaraz, zaraz – ktoś może powiedzieć – przecież budowana jest druga linia metra, nowy most, trwają remonty dróg. To wszystko prawda. Tyle że realizowany jest program niezbędnego minimum. Jest to zrozumiałe w sytuacji kryzysu i niepewności jutra, ale przecież tej wizji nie było wcześniej, przed kłopotami na Wall Street. Wręcz przeciwnie, mimikra jest przedstawiana przez rządzących (zarówno Warszawą, jak i krajem) jako zaleta i remedium na rozmaite ekscesy przeciwników politycznych. Tylko czy „polityka ścibolenia” Co się stało wWarszawie poza wybudowaniem stadionu? Oczywiście, inna była skala imprezy i zaangażowanych w nią środków. Czy jednak podjęto jakąkolwiek próbę istotnego polepszenia funkcjonowania Pragi? Jedyne, co przyszło do głowy prezydent stolicy, to propozycja wybudowania w miejscu stadionów biurowców (wcześniej chciała je budować w miejscu parku Świętokrzyskiego). A przecież wyjątkowa jest skala problemów tej dzielnicy ( jak podała niedawno „Gazeta Wyborcza”, ok. 40 proc. mieszkań miejskich jest bez łazienki, a ok. 26 proc. – nawet bez w.c.!). Można wreszcie podać przykłady polityki takich miast, jak: Gdynia, Rzeszów czy Wrocław. Ich prezydenci są gotowi postawić, a następnie konsekwentnie realizować długofalowe cele, choć bywa to politycznie ryzykowne i nie zawsze daje szybkie efekty.