Anglia mniej angielska
Więcej imigrantów, muzułmanów i ludzi nieprzyznających się do żadnej religii. Mniej białych i chrześcijan. Najnowszy spis powszechny pokazuje, że Anglia i Walia zmieniają się nie do poznania
Wystarczy krótka przesiadka na lotnisku Heathrow w Londynie, żeby przekonać się, iż dzisiejsza Anglia ma już niewiele wspólnego z krainą dżentelmentów w melonikach i five o’clocków, którą znamy z literatury i starych fotografii. To kulturowa i etniczna wieża Babel, w której imigranci zdobywają kolejne przyczółki tradycji. Kolejne tabu złamał wpołowie grudnia 25-letni Sikh Jatenderpal Singh Bhullar, który pełnił straż pod pałacem Buckingham nie w tradycyjnej czapie zniedźwiedziego futra, ale wsikhijskim turbanie, zgodnie z nakazami własnej religii. Był to pierwszy tego typu przypadek w 180-letniej historii doborowej Gwardii Królewskiej. Jeszcze 10 lat temu, kiedy odbył się poprzedni spis powszechny, byłoby to nie do pomyślenia.
Kolorowy Londyn
Przeprowadzony wiosną 2011 r. spis powszechny Anglii i Walii (Szkocja cieszy się autonomią i spis robi oddzielnie), którego wyniki opublikowano wgrudniu br., potwierdza to, co widać gołym okiem: Anglia robi się coraz mniej religijna, coraz bardziej kolorowa i zróżnicowana. Jak to ujął w jednym ze swych felietonów w „Daily Mail” pisarz i felietonista Peter Hitchens, „najnowszy spis odkrywa przed nami Brytanię, której nasi dziadkowie już by nie rozpoznali”.
W porównaniu z 2001 r. liczba mieszkańców Anglii i Walii wzrosła wprawdzie o 3,7 mln (do 56,1 mln), ale to w dużej mierze zasługa imigrantów – 2,1 mln nowych Anglików to ludzie urodzeni poza granicami Wielkiej Brytanii. Największy fenomen to prawie dziesięciokrotny wzrost liczby Polaków – z 58 tys. w 2001 r. do 579 tys. obecnie.
Eksperci przyznają, że szanse na anglicyzację tej fali imigracji są niewielkie. Aż 68 proc. mieszkańców spośród tych, którzy urodzili się poza granicami Anglii i Walii, przyjechało do nowej ojczyzny w wieku od 15 do 44 lat, czyli zmocno ugruntowaną tożsamością narodową. Dopiero ich dzieci – jeśli zostaną odpowiednio wychowane – staną się Anglikami czy Walijczykami.
Najbardziej biała jest Walia: 96 proc. mieszkańców określa się tam jako biali. Najbardziej kolorowy jest Londyn, gdzie biali stanowią 59,8 proc. mieszkańców. Brytyjska stolica to także zdecydowanie najbardziej kosmopolityczna metropolia Anglii – jeden na trzech obecnych mieszkańców stolicy urodził się poza Wyspami.
Brytyjskość jest wodwrocie. WAnglii i Walii 48,2 mln ludzi (86 proc.)
„Powrót do Wielkiej Brytanii lat 50. XX w., kiedy większość mieszkańców pochodziła z tej samej grupy etnicznej i wyznawała tę samą religię, jest niewykonalny”
uznaje się za białych (w 2001 r. biali stanowili 91 proc.), przy czym tylko 80,5 proc. klasyfikuje siebie jako białych Brytyjczyków. Dziesięć lat temu było ich 87,5 proc.
Nie mają religii
Anglia i Walia bardzo się też zlaicyzowały. To drugi – po eksplozji polskiej imigracji – fenomen społeczny ostatniej dekady. Ze spisu wynika, że od 2001 r. w tych krainach ubyło aż 4 mln chrześcijan!
Wyznawcy Chrystusa są wprawdzie wciąż większością ( jest ich 59 proc.), ale drugą co do wielkości „religią” stał się... jej brak. Na trzecim miejscu – na wzrostowej fali – są muzułmanie, których odsetek wzrósł z 3 do 5 proc., głównie dzięki imigracji.
Odsetek Anglików i Walijczyków, którzy nie przyznają się do żadnej z re- ligii, wzrósł z 15 do 25 proc. (czyli z 7,7 mln do 14,1 mln ludzi). Zdaniem wielu ekspertów i komentatorów to przede wszystkim rezultat udanej kampanii liczącego niespełna 30 tys. członków Brytyjskiego Towarzystwa Humanistycznego promującego humanizm i wiarę w ludzi.
Na początku 2011 r. towarzystwo zachęcało Brytyjczyków, by bez zahamowań przyznawali się w spisie do laickiego światopoglądu. Kampanię prowadzono pod chwytliwym hasłem: „Jeśli nie jesteś religijny, to na Boga, powiedz to”, co najwyraźniej trafiło do serca wielu Brytyjczyków.
Szef towarzystwa Andrew Copson nie krył zadowolenia z wyników spisu. – To wielka zmiana kulturowa – komentował. Z szacunków towarzystwa wynika, iż jeśli obecne trendy się nie zmienią, to chrześcijanie przestaną być w Anglii większością w 2018 r.
Zjawisko to na tyle poruszyło media, że BBC wysłało swych reporterów do – jak wynikało ze spisu – „najmniej religijnego” miasta Anglii, czyli leżącego na wschodnim wybrzeżu Norwich. Jak zauważył Jon Welch zBBC, wtym 130-tysięcznym mieście „są dwie katedry i najwięcej średniowiecznych kościołów po tej stronie Alp wEuropie, bo aż 32”. Mimo to w ostatnim spisie aż 42,5 proc. mieszkańców Norwich przyznało się, że nie ma związku z żadną religią.
przedświąteczny Londyn
Nie przeraziło to wcale anglikańskiego biskupa Norwich Grahama Jamesa. – Norwich to centrum dynamicznego chrześcijaństwa – przekonywał wBBC. Jako przykład podał katedrę, do której wgrudniu codziennie przychodzą na nabożeństwa setki ludzi.
Kościół anglikański przyznaje jednak, że spadający odsetek Brytyjczyków identyfikujących się z chrześcijaństwem to nie lada wyzwanie. Zjawisko to wynika ze zmian kulturowych – chrześcijaństwo i chrześcijańska tożsamość przestały być po prostu dziedziczne.
Podobnego zdania są hierarchowie katoliccy. Według rzecznika konferencji episkopatu Anglii i Walii statystyczna zapaść bierze się stąd, że chrześcijaństwo nie jest już religią kulturową, stało się zaś religią wyboru, decyzji i zobowiązania.
– Spis powszechny mierzy identyfikację religijną, a nie wiarę czy praktykę religijną. Pokazuje, że krajobraz religijny w Anglii i Walii staje się bardziej pluralistyczny, ale nie dowodzi wcale, że jesteśmy ateistami. Dokopując się głębiej, możemy zobaczyć, że nawet ci, którzy określają siebie jako osoby bez religii, mają pewien zestaw wierzeń duchowych, ale nie chcą kojarzyć tego z żadną z instytucji religijnych – tłumaczy BBC Nick Spencer, szef in- stytutu Theos badającego współczesną duchowość.
Stara Brytania odeszła
– Choć niektóre ugrupowania polityczne chcą powrotu do Wielkiej Brytanii lat 50. XX w., kiedy większość znas pochodziła z tej samej grupy etnicznej i wyznawała tę samą religię, to jest to niewykonalne – mówi „Gazecie” Matthew Ashton, politolog zNottingham Trent University. Jego zdaniem najbardziej uderzające są trzy zjawiska: wzrost różnorodności będący wynikiem globalizacji; szybkość, zjaką zachodzą zmiany demograficzne, ito, że wciągu ostatnich 10 lat było ich więcej niż kiedykolwiek whistorii Wielkiej Brytanii; przekonanie, że zmiany są nieodwracalne.
– Kluczowe jest teraz znalezienie sposobu na to, by zróżnicowane społeczeństwo było bardziej spójne społecznie i tolerancyjne – podkreśla Ashton. Obawia się, że niektóre organizacje nacjonalistyczne czy prawicowe ugrupowania polityczne mogą upraszczać wyniki spisu i naginać je do swych potrzeb, co może w końcu doprowadzić do wzrostu niechęci w stosunku do imigrantów.
– Pomaga wtym, niestety, część brytyjskich mediów, która przyjęła założenie, iż imigracja jest zła. Są one zdeterminowane, by pokazywać tylko same negatywy – uważa Ashton.
wyborcza.pl