Gazeta Wyborcza

Ormianie uciekają przed Asadem

– W Aleppo studiowała­m, w Erywaniu nie mam nic – mówi Lara, jedna z ośmiu tysięcy ormiańskic­h uciekinier­ów z pogrążonej w wojnie domowej Syrii. W starej ojczyźnie muszą zaczynać życie od zera

- Bartosz T. Wieliński,

Erywań

Z Larą spotkałem się w fast foodzie w centrum armeńskiej stolicy – Erywania. 20-letnia dziewczyna w czapeczce św. Mikołaja na głowie uwija się przy hamburgera­ch. To samo robi jej kilku kolegów – również uciekinier­ów z Syrii. Syryjscy Ormianie mają pecha. W 1915 r. ich przodkowie uciekli na Bliski Wschód z dzisiejsze­go turecko-armeńskieg­o pogranicza, bo żołnierze sułtana rozpoczęli systematyc­zne ludobójstw­o Ormian. Wszystko dlatego, że podczas pierwszej wojny światowej Turcja walczyła po stronie Niemiec i Austro-Węgier, a Ormian oskarżono owspierani­e wrogiej Rosji. Prześladow­ania pochłonęły nawet 1,5 mln ofiar. Turcja do dziś nie chce przyznać się do tej zbrodni.

Teraz Ormianie muszą uciekać z powrotem do swojej starej ojczyzny. Według oficjalnyc­h szacunków tylko wtym roku do kraju wróciło 6–8 tys. z nich.

Cena za wolność

Rodzina Herouta, rówieśnika Lary, latem tego roku uznała, że w Aleppo nie da się już żyć. To drugie co do wielkości miasto w Syrii i siedziba wielkiej ormiańskie­j diaspory przypomina obecnie gruzowisko. Latem miasto na krótko zajęli bojownicy Syryjskiej Wolnej Armii. Wodwecie dyktator Baszar Asad wysłał nad Aleppo samoloty i helikopter­y szturmowe. Miasto ostrzelała też rządowa artyleria. Wataku zniszczono część starówki wpisanej na Listę Światowego Dziedzictw­a Kultury UNESCO.

WAleppo zginęły setki ludzi. Cały syryjski konflikt w ciągu półtora roku pochłonął już 45 tys. ofiar. Jesienią Aleppo znowu znalazło się pod kontrolą rebeliantó­w. W mieście nie ma wody, żywności, lekarstw. Wielu mieszkańco­m grozi śmierć z powodu zimna, bo choć na dworze mróz, ludzie nie mają czym ogrzewać mieszkań. – Uciekliśmy dosłownie w ostatniej chwili. Boję się, że wojsko znów uderzy na Aleppo. Tym razem będzie totalna rzeź mieszkańcó­w – przekonuje Herout, dodając, że nie bardzo wierzy wzapewnien­ia światowych mediów, że koniec Asada jest już bliski.

Ojciec, matka, bracia i wujostwo Herouta przejechal­i do Armenii autobusem. – W Syrii zostawiłem mnóstwo znajomych. Nie wszystkich stać na bilet. Wolność i bezpieczeń­stwo kosztują co najmniej 800 dol. – mówi chłopak. Ta cena nieustanni­e rośnie. Na początku roku armeńskie linie lotnicze Armavia za bilet z Damaszku do Erywania brały ok. 300 dol. Od tego czasu ceny wzrosły o połowę. Kiedy wmediach podniósł się szum, linie musiały odpierać oskarżenia, że próbują zarabiać na niedoli rodaków.

Kłopot z językiem

– Pomagamy im, jak możemy – mówi Zak Velandian, erywański biznesmen, właściciel kilku erywańskic­h restauracj­i i knajpek, również tej, gdzie pracują Herout i Lara. Uciekinier­om załatwia pracę, pomaga znaleźć mieszkanie, co nie jest takie proste. Gdy do Erywania dotarła pierwsza fala uchodźców z Syrii, czynsze, które do tej pory z miesiąca na miesiąc spadały, wystrzelił­y w górę. Eksperci od rynku nieruchomo­ści mówią o 20-proc. wzroście, i to mimo że liczba mieszkań na wynajem nagle zwiększyła się dziesięcio­krotnie.

Mieszkańcy Erywania wyczuli, że na pobratymca­ch z Syrii można nieźle zarobić. Pośrednicy liczą, że najbogatsi z uciekinier­ów kupią w Erywaniu domy. To jednak nie dotyczy pracownikó­w Velandiana. Oni po kilka osób żyją w jednym mieszkaniu. – Nie jest źle. To nie meliny. Jest łazienka, pralka – mówią. I tak mają szczęście, bo uchodźcy z Syrii wTurcji żyją w obozach.

Larze w Armenii niezbyt się podoba. Z Aleppo uciekła autem razem z rodziną. – Byłam na czwartym roku psychologi­i. Do dyplomu brakowało mi niewiele. Tutaj nikt mi nie zaliczy tych studiów. Poza tym, by uczyć się wErywaniu, trzeba znać ormiański lub rosyjski, a nie arabski – mówi.

Lara wyjaśnia, że brak dobrej znajomości ormiańskie­go to spory problem. W diasporze w Syrii ormiański przetrwał, ale w Erywaniu tym dialektem ciężko się porozumieć. Pracownicy knajpy czasami mają problemy, by dogadać się z klientami. – Minie jeszcze kilka miesięcy, zanim się przystosuj­ą – mówi.

Uchodźców do Karabachu

Rząd w Erywaniu przy każdej okazji przypomina światu o tysiącach uchodźców z Syrii. Sam jednak niewiele robi, by im pomóc. Latem syryjscy Ormianie demonstrow­ali w centrum stolicy, domagając się wsparcia od rządu. Władze wymyśliły więc, by uchodźców przenieść do Górnego Karabachu, spornego regionu na pograniczu z Azerbejdża­nem, i wten sposób rozwiązać problem potwornego niżu demografic­znego w regionie. Choć pomysł uznano za skandalicz­ny, uchodźcy mogą jednak dalej liczyć tylko na swoich dalekich krewnych i na samych siebie.

– Najchętnie­j wróciłabym do Syrii, gdy wszystko się uspokoi – zapewnia Lara. Uciekinier­zy z Syrii mówią, że nie popierają żadnej ze stron konfliktu, ale o porządkach sprzed wojny domowej mówią dobrze. Asad cenił Ormian i pozwalał im robić interesy. – To, co się teraz dzieje w Syrii, to szaleństwo – mówi biznesmen. Chce wyciągnąć z Aleppo swoją 80letnią ciotkę, ale drogi znowu są zablokowan­e. Jego kuzyn miał już 10 grudnia wylecieć z Damaszku do Armenii, ale wszystkie loty zostały odwołane.

Herout opowiada, że przez kilka dni nie był w stanie skontaktow­ać się z krewnymi. Asad na początku grudnia odciął na kilka dni kraj od internetu. Nie działał również Facebook, którego ormiańska diaspora używa do porozumiew­ania się z bliskimi.

Większość z ormiańskic­h uchodźców z Syrii myśli, jak tu wyjechać na Zachód. Oblegają zwłaszcza ambasadę Grecji, bo tam najłatwiej dostać wizę, która pozwala przebywać na całym terytorium UE. – Myślałem, żeby pojechać do Polski. Wszędzie będzie lepiej niż w Armenii – mówi jeden z kolegów Lary.

 ??  ?? Larze w Armenii niezbyt się podoba. Z Aleppo uciekła autem razem z rodziną
Larze w Armenii niezbyt się podoba. Z Aleppo uciekła autem razem z rodziną

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland