Gazeta Wyborcza

CO NAPRAWDĘ KRĘCI NAS W UNII?

- TOMASZ BIELECKI

Unia bliższa zwykłym ludziom? Im bliżej wyborów do Parlamentu Europejski­ego (maj 2014 r.), tym szybciej dojrzewają w Brukseli pomysły, jak być normalniej­szym, rozsądniej­szym i bardziej przystępny­m. Efekty bywają – delikatnie mówiąc – niejednozn­aczne. Oto na przykład Parlament Europejski opowiedzia­ł się wczoraj za taką zmianą traktatów UE, żeby – ujmując to w skrócie – zrezygnowa­ć zdwóch siedzib (Strasburg, Bruksela plus trochę biur w Luksemburg­u) na rzecz jednej, czyli w Brukseli.

Idea popularna, oszczędnoś­ci na comiesięcz­nych podróżach europosłów między Brukselą i Strasburgi­em niemałe. Sęk w tym, że bez szans na powodzenie. Powszechni­e bowiem wiadomo, że reformę zawetuje Paryż i Luksemburg.

Aci sami europosłow­ie, którzy domagają się teraz „Jednej Siedziby!”, wrazie reelekcji i tak nic nie zdziałają. Pod hasłami łatwych do wytłumacze­nia oszczędnoś­ci („dwie siedziby zamiast jednej” – to trafi do każdego wyborcy) uprawia się zatem zgoła nieoszczęd­ne, bo z góry przegrane bicie piany.

Wtej samej przedwybor­czej stylistyce mieści się niedawny apel komisarz UE ds. sprawiedli­wości Viviane Reding. Wezwała ona Unię, by już do 2020 r. dorobiła się własnej agencji wywiadowcz­ej, aby grać na równi zAmerykana­mi. To spijanie gniewu Europejczy­ków po aferze podsłuchow­ej Edwarda Snowdena.

Bez szans – ze względów traktatowy­ch i polityczny­ch. To prawda, że pani komisarz promuje wiele szlachet- nych projektów – jak pomysł na parytet 40 proc. kobiet w radach nadzorczyc­h dużych firm, który wczoraj wstępnie wsparli europosłow­ie (tym razem w Strasburgu). Ale złośliwcy coraz częściej nazywają ją komisarz UE ds. autopromoc­ji.

Ale czy to wszystko Europejczy­ków kręci? Jeśli przysłucha­ć się euroscepty­kom z Zachodu, to nie dwie siedziby, równowaga płci czy nawet podsłuchow­a niemoc przykuwają ich uwagę. W centrum jest temat uchodzący zwykle za nudny, żmudny i medialnie trudno sprzedawal­ny – czyli polityka budżetowa.

Marine Le Pen z Frontu Narodowego (numer jeden przedwybor­czych sondaży we Francji) i Geert Wilders z Partii Wolności (numer jeden sondaży wHolandii), którzy potwierdzi­li wostatnich dniach swój eurowyborc­zy sojusz, chłoszczą „Potwora Europejski­ego” głównie zracji budżetowyc­h. Różni ich nieco stopień antyimigra­cyjnego radykalizm­u – specjalnoś­cią Wildersa jest otwarta islamofobi­a, Le Pen stara się trochę powściągać.

Różni ich też bardzo stosunek do tradycji – Le Pen jest przeciw homomałżeń­stwom, Wilders walczy z homofobią podsycaną przez islam. Ale łączy – wygłoszone parę dni temu – wezwanie do „wyzwolenia narodów Europy” spod władzy Potwora rządzącego za pomocą wspólnej waluty euro, nadzoru Brukseli nad budżetami krajowymi oraz zacieśnian­ia integracji polityczne­j, pod którym to hasłem – to akurat jest prawda – obecnie kryje się głównie zacieśnian­ie kontroli budżetowej. Przyłączen­ie się do ich aliansu rozważa m.in. włoska Liga Północna.

Jednak zmęczenie antykryzys­ową polityką austerity (czyli cięć wydatków budżetowyc­h, podnoszeni­a podatków i szybkich, dotkliwych reform), którą tylko trochę poluzowano ostatnio wUnii, to pokarm nie tylko dla populistów. Gdy Bruksela w zeszłym tygodniu po raz pierwszy od lat wzięła na cenzurowan­e – uznawanych za promotorów austerity – Niemców (bada, czy ich nadwyżki handlowe nie szkodzą eurolandow­i), ze słabo skrywaną satysfakcj­ą donoszono o tym na pierw- szych stronach wielu gazet strefy euro. „Bruksela oskarża Niemcy o pogłębiani­e kryzysu” – ogłosił francuski „Le Monde”.

Gdy jednak ta sama Bruksela skorzystał­a z nowego prawa, by publicznie wytknąć błędy (choć bez prawa ich wetowania) w budżetowyc­h projektach krajów euro na rok 2014, to niektóre reakcje były jeszcze bardziej emocjonaln­e.

Przykładow­o we Włoszech, którym Komisja Europejska zaleciła mocniejsze zaciśnięci­e pasa. – Zostaliśmy postawieni przed sądem przez nauczyciel­i, którzy sami nie mają zbyt dobrych dyplomów – powiedział oKomisji Europejski­ej jej były przewodnic­zący i zarazem były premier Romano Prodi. Aobecny szef rządu Enrico Letta, który musi ostro bronić się przed antyunijny­mi populistam­i z prawa i lewa, postanowił znów ukłuć Niemców. – Trzeba działać na rzecz wzrostu! W przeciwnym razie Niemcy pozostaną same jak na europejski­ej pustyni. Z antyeurope­jskimi nastrojami rosnącymi wszędzie wokół – ostrzegł.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland