CO NAPRAWDĘ KRĘCI NAS W UNII?
Unia bliższa zwykłym ludziom? Im bliżej wyborów do Parlamentu Europejskiego (maj 2014 r.), tym szybciej dojrzewają w Brukseli pomysły, jak być normalniejszym, rozsądniejszym i bardziej przystępnym. Efekty bywają – delikatnie mówiąc – niejednoznaczne. Oto na przykład Parlament Europejski opowiedział się wczoraj za taką zmianą traktatów UE, żeby – ujmując to w skrócie – zrezygnować zdwóch siedzib (Strasburg, Bruksela plus trochę biur w Luksemburgu) na rzecz jednej, czyli w Brukseli.
Idea popularna, oszczędności na comiesięcznych podróżach europosłów między Brukselą i Strasburgiem niemałe. Sęk w tym, że bez szans na powodzenie. Powszechnie bowiem wiadomo, że reformę zawetuje Paryż i Luksemburg.
Aci sami europosłowie, którzy domagają się teraz „Jednej Siedziby!”, wrazie reelekcji i tak nic nie zdziałają. Pod hasłami łatwych do wytłumaczenia oszczędności („dwie siedziby zamiast jednej” – to trafi do każdego wyborcy) uprawia się zatem zgoła nieoszczędne, bo z góry przegrane bicie piany.
Wtej samej przedwyborczej stylistyce mieści się niedawny apel komisarz UE ds. sprawiedliwości Viviane Reding. Wezwała ona Unię, by już do 2020 r. dorobiła się własnej agencji wywiadowczej, aby grać na równi zAmerykanami. To spijanie gniewu Europejczyków po aferze podsłuchowej Edwarda Snowdena.
Bez szans – ze względów traktatowych i politycznych. To prawda, że pani komisarz promuje wiele szlachet- nych projektów – jak pomysł na parytet 40 proc. kobiet w radach nadzorczych dużych firm, który wczoraj wstępnie wsparli europosłowie (tym razem w Strasburgu). Ale złośliwcy coraz częściej nazywają ją komisarz UE ds. autopromocji.
Ale czy to wszystko Europejczyków kręci? Jeśli przysłuchać się eurosceptykom z Zachodu, to nie dwie siedziby, równowaga płci czy nawet podsłuchowa niemoc przykuwają ich uwagę. W centrum jest temat uchodzący zwykle za nudny, żmudny i medialnie trudno sprzedawalny – czyli polityka budżetowa.
Marine Le Pen z Frontu Narodowego (numer jeden przedwyborczych sondaży we Francji) i Geert Wilders z Partii Wolności (numer jeden sondaży wHolandii), którzy potwierdzili wostatnich dniach swój eurowyborczy sojusz, chłoszczą „Potwora Europejskiego” głównie zracji budżetowych. Różni ich nieco stopień antyimigracyjnego radykalizmu – specjalnością Wildersa jest otwarta islamofobia, Le Pen stara się trochę powściągać.
Różni ich też bardzo stosunek do tradycji – Le Pen jest przeciw homomałżeństwom, Wilders walczy z homofobią podsycaną przez islam. Ale łączy – wygłoszone parę dni temu – wezwanie do „wyzwolenia narodów Europy” spod władzy Potwora rządzącego za pomocą wspólnej waluty euro, nadzoru Brukseli nad budżetami krajowymi oraz zacieśniania integracji politycznej, pod którym to hasłem – to akurat jest prawda – obecnie kryje się głównie zacieśnianie kontroli budżetowej. Przyłączenie się do ich aliansu rozważa m.in. włoska Liga Północna.
Jednak zmęczenie antykryzysową polityką austerity (czyli cięć wydatków budżetowych, podnoszenia podatków i szybkich, dotkliwych reform), którą tylko trochę poluzowano ostatnio wUnii, to pokarm nie tylko dla populistów. Gdy Bruksela w zeszłym tygodniu po raz pierwszy od lat wzięła na cenzurowane – uznawanych za promotorów austerity – Niemców (bada, czy ich nadwyżki handlowe nie szkodzą eurolandowi), ze słabo skrywaną satysfakcją donoszono o tym na pierw- szych stronach wielu gazet strefy euro. „Bruksela oskarża Niemcy o pogłębianie kryzysu” – ogłosił francuski „Le Monde”.
Gdy jednak ta sama Bruksela skorzystała z nowego prawa, by publicznie wytknąć błędy (choć bez prawa ich wetowania) w budżetowych projektach krajów euro na rok 2014, to niektóre reakcje były jeszcze bardziej emocjonalne.
Przykładowo we Włoszech, którym Komisja Europejska zaleciła mocniejsze zaciśnięcie pasa. – Zostaliśmy postawieni przed sądem przez nauczycieli, którzy sami nie mają zbyt dobrych dyplomów – powiedział oKomisji Europejskiej jej były przewodniczący i zarazem były premier Romano Prodi. Aobecny szef rządu Enrico Letta, który musi ostro bronić się przed antyunijnymi populistami z prawa i lewa, postanowił znów ukłuć Niemców. – Trzeba działać na rzecz wzrostu! W przeciwnym razie Niemcy pozostaną same jak na europejskiej pustyni. Z antyeuropejskimi nastrojami rosnącymi wszędzie wokół – ostrzegł.