Kim Ir Sen i zagadki nieśmiertelności
„Północnokoreański dyktator chciał dożyć 120 lat” – pisze jego osobista lekarka w biografii, która właśnie ukazała się w Seulu. Przez dekady pracował nad tym sztab najlepszych naukowców
Podobnie jak pierwszy cesarz Chin sprzed dwóch tysięcy lat koreański dyktator zwany Wiecznym Przewodniczącym szukał zagadki nieśmiertelności. Pracowali nad nią w Pjongjangu najlepsi naukowcy – twierdzi osobista lekarka dyktatora. W1992 r., dwa lata przed jego śmiercią, doktor Kim So-yeon zbiegła do Korei Południowej, gdzie mieszka do dziś. WSeulu wyszła właśnie jej książka o 30 latach badań nad długowiecznością. Historię przedstawił południowokoreański dziennik „Chosun Ilbo”.
W1979 r. dr Kim postawiono na czele tajnego instytutu badawczego. Kierowała nim przez 13 lat aż do ucieczki z kraju. Instytut kazał założyć 65-letni wówczas Kim Ir Sen. Sprowadzono doń sławy naukowe z całej Korei.
Uczeni sięgnęli po stare traktaty medyczne. Skatalogowali wymienione wnich 1750 gatunków roślin mających regenerować komórki i przedłużać życie. Założyli uprawy i testowali działanie roślin. Szukali tych, które sprawią, że Kim Ir Sen i jego syn Kim Dżong Il dożyją 120 lat. Zapisywali każdy szczegół dotyczący zdrowia dyktatora. Tak powstała pokaźna baza danych.
Uczeni doszli do wniosku, że rośliny nie wystarczą. Przywódca musi też częściej się śmiać – orzekli. Mieli go rozweselać aktorzy komediowi i dzieci.
Ten, kto sprawił, że dyktator zaśmiał się pięć razy w ciągu dnia, mógł dostać tytuł zasłużonego aktora KRLD.
Kim Ir Sen dożył 82 lat. – Mógłby żyć dłużej, gdyby stosował się do wskazań lekarzy – mówi pani Kim. Ale jego interesowała tylko recepta na nieśmiertelność. Rady medyków, by stosował dietę i zażywał ruchu, go nudziły.
Po ukończeniu 78. roku życia Kim Ir Sen zaczął korzystać z transfuzji krwi – przetaczano mu ją od młodych mężczyzn. Zdaniem lekarki zainspirowało to potem jego syna, Kim Dżong Ila, który też szukał sposobów na pobudzenie energii życiowej, do utworzenia tzw. grup rozkoszy – wcielano do nich młode kobiety, by zabawiały elity i świadczyły im usługi seksualne.
Zdaniem lekarki transfuzje, zamiast pomóc, skróciły pacjentowi życie. – Tej krwi było za dużo – mówi doktor Kim. Jej częste przetaczanie miało też niepożądane skutki uboczne: spowodowało zmianę typu krwi zAB na B, atakże zmianę osobowości. – Kim Ir Sen, który był ekstrawertyczny i dużo mówił, stał się milkliwy i zamknięty – mówi pani Kim, która jak wielu Azjatów wiąże charakter z grupą krwi.
Dyktator chorował na arteriosklerozę. Zmarł w 1994 r. na zawał serca.
Zczasem dr Kim – która nie wyszła za mąż, aby poświęcić życie leczeniu Wiecznego Przewodniczącego – zaczęła mieć wątpliwości co do natury reżimu. W 1985 r. jej bliska śmierci matka kazała córce wyjechać z kraju i poszukać ojca, który mieszkał wKorei Południowej. Tak też zrobiła. Dziś wstydzi się, że poświęciła najlepsze lata na szukanie cudownej recepty dla dyktatora.
WSeulu lekarka kontynuowała badania nad długowiecznością. Doszła do wniosku, że decyduje oniej odpowiednia dieta i pogoda ducha. Iże żyjąc zdrowo, można dożyć 120 lat.