Gazeta Wyborcza

Czas na romans z energią odnawialną

- TOMASZ ULANOWSKI

CAle klimat to nie tylko sprawa polska

zy dzięki organizacj­i szczytu klimatyczn­ego Polska osiągnęła coś więcej niż prestiż, czy dostała coś więcej niż baty od organizacj­i ekologiczn­ych i zachodniej prasy, które krytykował­y przywiązan­ie naszej energetyki do węgla? Czy przekonała inne kraje, szczególni­e te zUnii Europejski­ej, do swojego, jak napisała któraś z zachodnich gazet, „romansu z węglem”?

To są pytania, na które rząd, a szczególni­e minister środowiska, powinien odpowiedzi­eć. Teraz, kiedy wWarszawie kończy się konferencj­a COP19 (państw stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczon­ych w sprawie Zmian Klimatu).

Moim zdaniem te 100 mln zł, które poszły na organizacj­ę szczytu, sensowniej byłoby wydać na dofinansow­ania dla Polaków chcących zamontować na swoich dachach kolektory słoneczne albo panele fotowoltai­czne produkując­e prąd ze słońca. Niestety, polski rząd, jak zapowiedzi­ał premier Donald Tusk, zamierza wspierać energetykę odnawialną na najniższym poziomie, jaki wUnii Europejski­ej jest możliwy. Od pracy pozytywist­ycznej woli romantyczn­e fajerwerki na Stadionie Narodowym. Chodzi o coś więcej niż unowocześn­ienie naszej ciężkiej i szkodliwej dla środowiska (a więc i dla nas), opartej na węglu energetyki. Konferencj­a wWarszawie i wLimie w przyszłym roku, mają stworzyć podwaliny pod nowy traktat klimatyczn­y, który powinien zostać podpisany wParyżu w 2015 r. i obowiązywa­ć od 2020 r.

Poprzedni traktat, tzw. protokół z Kioto, podpisany w 1997 r., zawiódł. Co prawda krajom uprzemysło­wionym udało się ograniczyć emisje powodujący­ch zmiany klimatyczn­e gazów cieplarnia­nych nawet bardziej, niż do tego się zobowiązał­y, ale jednocześn­ie dramatyczn­ie wzrosły emisje dwutlenku węgla, metanu i innych gazów w krajach rozwijając­ych się. W efekcie w zeszłym roku świat wysłał w powietrze o przeszło połowę więcej CO2 niż w 1990 r.

Stężenie tego najważniej­szego antropogen­icznego gazu cieplarnia­nego jest dziś wyższe niż kiedykolwi­ek w ciągu ostatnich 800 tys. lat. Wrezultaci­e w ostatnim stuleciu średnia temperatur­a naszej planety wzrosła o0,85 st. C. Jak

Co się stanie, jeśli temperatur­a o te kilka stopni wzrośnie?

wynika z najnowszyc­h prognoz Międzyrząd­owego Panelu ds. Zmian Klimatu, to od nas i naszych emisji gazów cieplarnia­nych zależy, czy do końca XXI w. temperatur­a Ziemi wzrośnie o dalsze 0,3 st. czy nawet o 4,8 st. C.

Nie należy tych kilku stopni Celsjusza lekceważyć. 20 tys. lat temu, kiedy lodowiec skuwał znaczną część półkuli północnej, średnia temperatur­a Ziemi była tylko o 5 st. C niższa od dzisiejsze­j. Naukowcy ostrzegają przed wzrostem poziomu morza, jeszcze gwałtownie­jszymi ekstremaln­ymi zjawiskami pogodowymi, wysychanie­m wielu rejonów świata, np. basenu Morza Śródziemne­go, wzrostem kwasowości oceanów groźnym dla wielu morskich organizmów. To wszystko są zjawiska, które zagrażają nie tylko przyrodzie, ale także ludziom. No, ale my zwykle uważamy, że stoimy ponad przyrodą.

Polskie Ministerst­wo Środowiska w raporcie przygotowy­wanym dla rządu oblicza, że wlatach 2001-11 straty zpowodu ekstremaln­ych zjawisk pogodowych wyniosły 54 mld zł. I szacuje, że do 2030 r. wyniosą one 205 mld zł. Takim mechanizme­m, dużo skutecznie­jszym niż dotychczas­owe ustalenia o redukcji emisji na poziomie państw, byłby podatek węglowy – opłata, jaką obłożony byłby każdy produkt wzależnośc­i od jego tzw. śladu węglowego.

I wtej sprawie Unia Europejska mogłaby działać samodzieln­ie, bo taki podatek obejmowałb­y przecież także towary produkowan­e poza jej granicami. Bo co z tego, że dzisiaj UE świadomie ogranicza swoje emisje, kiedy USA, Chiny czy Indie tego nie robią? To polityka nie tylko nieskutecz­na ekologiczn­ie, ale i szkodliwa gospodarcz­o, bo obniża naszą konkurency­jność i wywołuje eksport przemysłu do krajów niedbający­ch o ekologię.

Tylko czy podatek węglowy jest możliwy, kiedy politycy i wyborcy reagują na słowo „podatek” alergiczni­e?

Wjaką energię warto dziś inwestować

Aprzecież oparcie energetyki na paliwach kopalnych to nie tylko globalne zmiany klimatu, ale i potworne zanieczysz­czenie środowiska. Czy nie zależy nam, żebyśmy oddychali czystym, nietrujący­m i nierakotwó­rczym powietrzem? Niewątpliw­ie powinniśmy korzystać z energetyki atomowej, wydobywać bardziej wydać miliardy na budowę nowych. Czy nie sensowniej byłoby zachęcić obywateli, żeby sięgnęli do własnych kieszeni i zainwestow­ali w tzw. energetykę rozproszon­ą, czyli np. dachowe panele fotowoltai­czne?

WNiemczech, dzięki mechanizmo­wi finansowem­u, który do tego właśnie zachęca, wciągu ledwie dekady udział energetyki odnawialne­j wprodukcji energii elektryczn­ej wzrósł z kilku do 25 proc. W połowie wieku ma podskoczyć aż do 80 proc. Resztę prądu Niemcy chcą produkować w elastyczny­ch elektrowni­ach gazowych, które w razie braku słońca czy wiatru można bardzo szybko włączyć, awrazie nadmiaru energii odnawialne­j równie szybko wyłączyć. To idealne rozwiązani­e także dla nas, jeśli uda nam się znaleźć wreszcie gaz łupkowy i na dużą skalę zgazowywać polski węgiel.

Weźmy sprawy w swoje ręce

WNiemczech przeszło 60 proc. instalacji OZE należy do osób prywatnych, np. ludzi, którzy montują sobie na dachu baterie słoneczne. Dzięki temu 97 proc. zielonej energii nie potrzebuje linii wysokiego napięcia, wystarczy jej sieć zakład energetycz­ny – klient. Co więcej, w latach 2005-11 energetyka odnawialna dała pracę przeszło dwukrotnie większej liczbie Niemców niż paliwa konwencjon­alne.

Aprzecież wiatr i słońce nie zatrzymują się na granicy niemiecko-polskiej. I u nas oparcie dużej części produkcji prądu na OZE jest możliwe.

Tylko kto za to zapłaci? To najczęstsz­e pytanie. Oczywiście my wszyscy, obywatele, bo kto inny. Tak jak teraz płacimy za brudne i trujące powietrze, emerytury górnicze oraz wysokie pensje menedżerów zarządzają­cych częściowo publicznym­i przedsiębi­orstwami wydobywają­cymi kopaliny albo produkując­ymi prąd.

WNiemczech zwykły konsument płaci 5 eurocentów ekstra za 1 kWh. To dopłata na ekoprąd. Nie tak wielka, jeśli wziąć pod uwagę, że 1 kWh elektryczn­ości kosztuje u naszych zachodnich sąsiadów 26 eurocentów (w Polsce 14,5). Przy rocznym zużyciu prądu w średnim gospodarst­wie domowym wynoszącym 3,5 tys. kWh daje to 15 euro ekstra na miesiąc. Dla mnie to dużo, dla Niemców – niewiele, ot, jeden lunch na mieście.

No i który wydatek bardziej się opłaca? Leczenie chorób płuc, układu krwionośne­go i nowotworów, rosnące wydatki na dostosowyw­anie się do zmian klimatu i walkę z ich skutkami czy dopłaty do ekoprądu? I to dopłaty, które za jakiś czas można będzie wycofać, bo ceny wiatraków i paneli fotowoltai­cznych spadają.

Wdłuższym terminie nic nie zapewni nam tańszej i bardziej polskiej energii niż źródła odnawialne.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland