Ziobro walczy o całą pulę
Weekendowa konwencja Solidarnej Polski pod hasłem „dokończenia reformy sądów” jest sygnałem, że Zbigniew Ziobro walczy o rząd dusz na Zjednoczonej Prawicy i schedę po Jarosławie Kaczyńskim.
Konwencja miała być pokazem siły, przekonać nieprzekonanych, że Zjednoczona Prawica nie zejdzie z drogi „reformowania sądów”. – Znaleźliśmy się w takiej chwili, gdzie bardzo wpływowa grupa sędziów w obronie własnych partykularnych interesów wypowiedziała posłuszeństwo ustawom i konstytucji polskiego państwa. Szukają wsparcia w totalnej opozycji, ale co gorsza, szukają też wsparcia za granicą. Za zakładników zdecydowali się wziąć miliony Polaków, stwarzając stan zagrożenia anarchią i chaosem polskich sądów – mówił minister sprawiedliwości oraz prokurator generalny. Zapewniał, że Zjednoczona Prawica nie zejdzie z drogi reform i „da radę”. Towarzyszyli mu prominentni przedstawiciele ugrupowania: Patryk Jaki oskarżający opozycję o zaprzedanie się obcym interesom, wiceminister Marcin Warchoł opiewający sukcesy resortu sprawiedliwości i europosłanka Beata Kempa okraszająca swoje przemówienia homofobicznymi żartami na temat „pierwszej damy”, czyli partnera Roberta Biedronia.
Koniec sporu 40-latków
Partia ministra sprawiedliwości ma swój czas, bo sprawa sądów i „ustawy kagańcowej” staje się głównym tematem nadchodzącej kampanii wyborczej. Tym razem jednak (w porównaniu z lutym 2018 r., gdy prezydent Andrzej Duda zawetował ustawy sądowe Ziobry) wszystko odbywa się w lepszej atmosferze.
Drugi z wiceministrów – Sebastian Kaleta – dziękował prezydentowi za obecne wsparcie. Dziś już nie ma „sporu 40-latków”, jak ironizował kiedyś prezes Jarosław Kaczyński. Andrzej Duda zdaje się grać w to samo co Ziobro. „Ustawa kagańcowa”, która nakłada ostre sankcje na kwestionujących prawo do sądzenia ze strony innych sędziów, przewiduje mocne uprawnienia nominacyjne dla prezydenta (m.in. dotyczące powołania I prezesa Sądu Najwyższego).
List od nieobecnego prezesa PiS
Sporem o kształt sądownictwa w Polsce Zbigniew Ziobro nadaje rytm całej Zjednoczonej Prawicy. Jego ugrupowanie jest najbardziej konsekwentne, najbardziej radykalne, najbardziej zdecydowane. Od początku nowej kadencji SP ma 18 posłów dających pakiet kontrolny nad większością sejmową ZP.
Zarazem Ziobro prezentuje się jako wierny akolita prezesa Jarosława Kaczyńskiego – faktycznie stawiając go w sytuacji bez wyjścia. Bo wedle części informacji prasowych Kaczyński był zaskoczony konwencją. Sam się nie pojawił. List w jego imieniu odczytał szef komitetu wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski. Prezes nie mogąc ingerować w patriotyczną konwencję Ziobry, postanowił rozwiązać sprawę, opatrując ją swoją pieczęcią.
Kto po Jarosławie: Zbigniew czy Mateusz?
Bezpośrednio po wyborach najbliższy współpracownik Ziobry Patryk Jaki dał do zrozumienia, że najlepszym premierem byłby Jarosław Kaczyński. W ten sposób podgryzł Mateusza Morawieckiego. Dzięki temu ziobryści mogli wyżej licytować w rządowych rozdaniach. Jaki przedstawiał Solidarną Polskę jako ugrupowanie młode, prężne, które chce dokończyć rewolucję „dobrej zmiany”. Teraz ambicje polityków SP idą dalej. Ziobro myśli o przyszłości całej formacji, która stanie przed pytaniem: kto po liczącym już 71 lat Jarosławie Kaczyńskim?
Do niedawna wydawało się, że przyszłość PiS to Morawiecki oraz pragmatyczny i europejski kierunek w partii. Teraz jednak spór o praworządność z nową Komisją Europejską wybuchł, dając dodatkowy tlen pisowskim radykałom. A Morawiecki pławiący się w propagandzie sukcesu staje się dla wyborców PiS coraz mniej wiarygodny.
Przy ziobrowej fortunie….
Ziobro wykorzystuje też to, że konkurenci wywodzący się z dawnego PiS stracili dynamikę. Joachim Brudziński, który zdawał się w pełni panować nad aparatem partyjnym, wyjechał do Brukseli. Mariusz Błaszczak w partii postrzegany jest jako wykonawca poleceń, a nie jako samodzielny polityk. Jarosław Gowin – na czele Porozumienia, trzeciego elementu ZP, zdaje się hamletyzować i „nie cieszyć” tym, co czyni obecna władza. W ostatnim „Do Rzeczy” zapowiedział złagodzenie kursu po wyborach. Tyle że jego siła przebicia w PiS jest nikła. Ziobro w tej sytuacji wydaje się silny. To do niego lgną młodzi ambitni działacze, którzy mają nadzieję, że przy „ziobrowej fortunie ich fortuna urosnąć może”. Ulubieniec o. Tadeusza Rydzyka Jacek Ozdoba, wchodzący początkowo w skład Porozumienia, szybko przeszedł do SP, uznawszy, że to Ziobro gwarantuje szybszą karierę. O rosnącym znaczeniu Ziobry wewnątrz PiS świadczy drobny fakt. „Dziennik Gazeta Prawna” opisał, jak poseł PiS Arkadiusz Mularczyk zamówił ekspertyzy świadczące o tym, że to on powinien zastąpić w Parlamencie Europejskim Dominika Tarczyńskiego, który już po elekcji do PE został posłem na Sejm. Politycy PiS nieoficjalnie mówili, że Mularczyk ma na to zgodę partii jako nagrodę za lojalność. Jednak marszałek Elżbieta Witek, nie wdając się w analizy, stwierdziła, że to Tarczyński jedzie do Brukseli, a Mularczyk zostaje w kraju. Ponoć przyczyniła się do tego Solidarna Polska traktująca Mularczyka – byłego przewodniczącego klubu poselskiego SP – jako oportunistę i zdrajcę. Jest jeszcze coś: po odlocie Tarczyńskiego do Brukseli partia Ziobry zyskała (na jego miejsce) dodatkowego, 19. posła – Mariusza Goska.
Gra o pełną pulę
Zbigniew Ziobro już w przeszłości był traktowany jako delfin PiS, który nosił w plecaku buławę prezesowską. W listopadzie 2010 r. opublikował nawet wywiad krytykujący przegraną kampanię Jarosława Kaczyńskiego, co spowodowało wykluczenie z partii autorek tej kampanii Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak. Jak zaznaczył wówczas prezes Kaczyński, Ziobro czynił to w jego imieniu. Potem delfin doprowadził (wraz z Jackiem Kurskim) do rozłamu w PiS – stworzyli Solidarną Polskę, licząc na pewne mandaty w Brukseli. Po porażce Ziobro wrócił skruszony na łono Jarosława. Teraz ponownie rośnie w siłę. Może liczyć na wsparcie części pisowskich mediów, Kurskiego jako szefa TVP, Radia Maryja, byłej premier Beaty Szydło i byłego szefa MON Antoniego Macierewicza. Może więc po raz wtóry grać o pełną pulę, prezentując się jako przywódca najbardziej dynamiczny, najbardziej radykalny, ale zarazem najwierniejszy i najlepszy kontynuator myśli prezesa.