Zły dotyk biskupa. Ksiądz opuścił Kraków
To pierwszy w Polsce proces urzędującego biskupa oskarżanego o wykorzystywanie seksualne nieletniej. Wszystko wskazuje na to, że nuncjatura apostolska i krakowska kuria, choć wiedziały o sprawie od kwietnia, zajęły się nią dopiero na wieść o publikacji w „Dużym Formacie”.
W polskim Kościele szok po wczorajszej publikacji „Dużego Formatu”. Marcin Wójcik w reportażu „Zły dotyk biskupa z Krakowa” opisał historię Moniki, oskarżającej biskupa pomocniczego Jana Szkodonia o wykorzystywane seksualne. Miało dochodzić do tego przez kilka lat od czasu gdy dziewczyna miała 15 lat. Hierarchę poznała podczas pielgrzymki do Watykanu. Duchowny miał zaprzyjaźnić się z jej rodziną, odwiedzać ją w domu, a także zapraszać do siebie na ul. Kanoniczą. W trakcie tych wizyt – jak zeznała kobieta – dotykał jej piersi, wkładał język do ust, gryzł jej uszy. Twierdził, że Bóg mu ją zesłał, by nauczył się czułości.
Bohaterka reportażu Wójcika już w kwietniu zeszłego roku poinformowała nuncjaturę apostolską o molestowaniu – ma potwierdzenie zgłoszenia. Zgodnie z zaostrzonym przez papieża Franciszka prawem (list apostolski „Vos estis lux mundi”) władza kościelna, która otrzymuje zawiadomienie, przekazuje je zarówno do Stolicy Apostolskiej, jak i do metropolity prowincji kościelnej, w której ma stałe zamieszkanie domniemany sprawca. Tymczasem kobietę przesłuchano w nuncjaturze dopiero w styczniu, wkrótce po tym, jak Wójcik wysłał pytania o sprawę, a biskupa zawieszono w pracy duszpasterskiej w ubiegłym tygodniu. Jeszcze w grudniu święcił na Wawelu dziewice konsekrowane.
Bp Jan Szkodoń opuścił Kraków. W oświadczeniu opublikowanym na stronie krakowskiej diecezji zaprzecza oskarżeniom: „Stanowczo oświadczam, że przedstawione mi oskarżenia są nieprawdą oraz że godzą w moje dobre imię, którego zamierzam bronić. Do czasu wyjaśnienia sprawy, nie będę podejmował żadnej pracy duszpasterskiej. Proszę o modlitwę w intencji Kościoła oraz o szybkie poznanie pełnej prawdy”.
Filozof prof. Tadeusz Gadacz: – Kościół się nie oczyści, gdyż wiara polskich duchownych zamknęła się w świętych obrazkach i kwiatkach z ołtarza Jana Pawła II. Ewentualnie jeszcze w kremówkach. Przypuszczam, że Monika nie była jedyna. Zdumiewające jest to, jak precyzyjnie sprawcy w sutannach dobierają sobie ofiary charakteryzujące się religijną grzecznością. Inna sprawa, że to doświadczenie pokazuje, jak sacrum potrafi zaślepić i sparaliżować.