PiS żąda prawa sikania do basenu
Kary finansowe dla rządu PiS to jedyny sposób, żeby zatrzymać Polskę w Unii. I nawet on, choć drastyczny, nie jest pewny, bo PiS jest bardzo zdeterminowany, żeby nas z niej wyprowadzić. Niemniej, jeśli coś jeszcze może na tę partię zadziałać, to właśnie to. Nie wiem, czy słowa Jarosława Kaczyńskiego na zjeździe Solidarnej Polski: „My z tej drogi nie zejdziemy”, i otwarty już kurs PiS na Rosję wytrzymają konfrontację z wolą Polaków, by w Unii pozostać, ale tak czy owak zapowiada się coś dla każdego kraju najgorszego: dalsza wewnętrzna walka.
TSUE powinien wymierzyć karę jak najszybciej – 2 mln euro dziennie, 60 mln euro miesięcznie, to znakomity pomysł, bo jako jedyny może okazać się skuteczny. Inaczej nie da się zatrzymać Polski w Unii.
PiS oczywiście ma już przygotowany zestaw propagandowych tekstów na tę okazję. Na 100 procent powiedzą (obserwujcie, a zobaczycie, że się nie mylę): że TSUE karze Polaków, że to wina opozycji, która donosiła na Polskę, że próbują nam siłą narzucić swoją wolę, że szantażują pieniędzmi, a przecież są rzeczy ważniejsze od pieniędzy. Opozycja powinna już w tej chwili być na to przygotowana i opracować bardzo profesjonalną strategię wprowadzającą jej własną narrację.
Swoją drogą tekst: „Unia nie będzie nam mówić, co mamy robić i jak urządzać nasze sądy”, słyszę z ust polityków PiS już teraz. I choć wygadywali już różne niedorzeczności, ta jest najgłupsza. Unia Europejska to klub, do którego wstąpiliśmy, bo chcieliśmy, znając zasady. Żalenie się teraz, że obowiązują, jest niedorzeczne. To tak, jakby pójść na basen i żalić się, że nie można do niego sikać. „Ratownik nie będzie mi mówił, co mam robić!”. Albo tak, jakby pójść do kościoła, by całą mszę palić jointa i słuchać głośnej muzyki. „Ksiądz nie będzie mi mówił, co mam robić!”.
Są miejsca, do których przynależność nie jest obowiązkowa, tylko dobrowolna. Nikt nikomu nie każe chodzić na siłownię, basen, do klubu książki, kościoła, zapisywać się do biblioteki. I nikt nikomu nie każe należeć do Unii.
Chcieliśmy należeć do Unii i długo o to zabiegaliśmy. Chcieliśmy Europy bez granic i paszportów, wolnej wymiany dóbr i usług, wspólnoty wymiaru sprawiedliwości – wzajemnego respektowania wyroków i ścigania przestępców, praw człowieka i obywatela, standardów cywilizacyjnych. Wiedzieliśmy, jakie są warunki przystąpienia do wspólnoty, i wiedzieliśmy, że oprócz licznych profitów – jak pieniądze, dotacje, przywileje, ułatwienia – wiąże się to też z obowiązkami. Zaakceptowaliśmy to, zgodziliśmy się na to, decyzję jako naród podjęliśmy sami, w referendum. Jak rzadko kiedy w polskiej historii nie zrobili tego za nas politycy.
Chcieliśmy być częścią dużej europejskiej rodziny, chcieliśmy mieć to, co mają wszyscy Europejczycy, i to właśnie dostaliśmy. Polska wieś, edukacja, sektor pozarządowy, prawo, wymiar sprawiedliwości, drogi, autostrady – w tych i jeszcze wielu innych wymiarach bardzo skorzystaliśmy i korzystamy na przynależności do UE.
Nie wspominając o poczuciu bezpieczeństwa. Bo właściwie jakie mamy opcje? Co nas czeka po wyjściu z UE, a niewątpliwie właśnie zaczęliśmy z niej wychodzić?
Czekają na nas Rosja i Białoruś. Czekają nas standardy totalitarne, podporządkowanie sędziów, dziennikarzy i samorządów władzy, stłumienie jakiejkolwiek krytyki, represje i prześladowania na tle politycznym, niepewność i brak sojuszników. A także biurokracja, łapówkarstwo, niepewność jutra i kompletnie nieopłacalne, a wręcz zniechęcające warunki prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Czekają nas podwyżki i wszechobecne państwo panujące nad wszystkimi obszarami życia obywateli. Czeka nas także propaganda, nowomowa, infantylizm i kłamstwa władzy każdego dnia. Nadużycia i całkowita bezkarność ze strony polityków PiS, podległej im prokuratury, policji i służb specjalnych. Cały aparat państwa i państwowej przemocy ustawiony i zorientowany nie na strzeżenie bezpieczeństwa obywateli, ale na ich kontrolowanie i zastraszanie.
Nie mówiąc o tym, że kiedy – tak jak teraz – swoim zachowaniem rozbijamy Unię, to to jest dokładnie to, czego chce Kreml. To jest działanie, które idealnie wpasowuje się w długoterminową strategię Rosji, która chce zniszczyć lub chociaż mocno osłabić UE i zmienić układ sił w Europie.
A gdy tak się stanie, Polska zostanie po stronie wschodniej. I tego właśnie chce PiS i do tego otwarcie już w tej chwili zmierza.