Polacy wstają z lodu
Reprezentacja Polski już dawno nie grała tak mądrze i z takim poświęceniem. Sensacyjnie pokonała Kazachstan, lecz to dopiero pierwszy krok w drodze na igrzyska w Pekinie.
Przed turniejem w Astanie trudno było o optymizm. Z różnych powodów do Kazachstanu nie poleciało sześciu czołowych hokeistów. Zakładano, że w turnieju prekwalifikacyjnym do igrzysk dla osłabionych Polaków gospodarze imprezy okażą się za mocni. Kazachowie opierają kadrę na zawodnikach Barysu Astana, klubu zajmującego obecnie trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej, najmocniejszej w Europie ligi KHL. W reprezentacji było ich aż 18, w tym naturalizowani Kanadyjczycy: Jesse Blacker, Darren Dietz, Dustin Boyd, Curtis Valk i Nigel Dawes, oraz szwedzki bramkarz Henrik Karlsson.
Polacy bez problemów pokonali Holendrów (8:0) i Ukraińców (6:1), a w niedzielę po bardzo dobrym spotkaniu zatrzymali gospodarzy (3:2). – To ogromny sukces – mówi Wojciech Tkacz, uczestnik igrzysk w Albertville, a dziś dyrektor sportowy GKS-u Katowice. – Po Polakach widać było determinację i pomysł. Dobrze wykorzystywali grę w przewadze, byli skuteczni – wylicza atuty reprezentacji.
Turniej olimpijski w Albertville w 1992 r. był ostatnim, do którego udało się Polakom zakwalifikować. Na igrzyskach gra jedynie 12 państw, przy czym osiem wyłania światowy ranking, a jedno miejsce zarezerwowane jest dla gospodarzy. O pozostałe trzy rozgrywa się kilkustopniowe kwalifikacje. Odkąd obowiązują powyższe zasady, Polacy dopiero trzeci raz awansują do decydującej fazy. W sierpniu na Słowacji o wyjazd na igrzyska
• będą rywalizowali z gospodarzami, Austrią i Białorusią. W tym gronie będą zdecydowanie najsłabsi. Cztery i 16 lat temu kończyli tę fazę kwalifikacji na ostatnim miejscu, bez choćby punktu. Ostatnio w polskim hokeju sporo zmienia się jednak na lepsze.
Wybawiciel z Finlandii
Symbolem tych zmian stał się selekcjoner Tomasz Valtonen. Urodził się w Piotrkowie Trybunalskim, ale w dzieciństwie przeprowadził się do kraju ojca i hokeja uczył się w Finlandii. W 1998 r. został wybrany w drafcie NHL przez Detroit Red Wings. Choć w najlepszej lidze świata nigdy nie zagrał, to ma za sobą występy w silnej reprezentacji Finlandii.
Polską kadrę objął w czerwcu 2018 r. Pierwszy ważny turniej przegrał. W ubiegłym roku Polacy okazali się słabsi od Rumunów, którzy naszym kosztem awansowali na zaplecze światowej elity. Pozostał jednak na stanowisku. W kwietniu w Katowicach znowu powalczy z kadrą o awans do drugiej ligi światowego hokeja. – Trener Valtonen zdecydowanie poprawił organizację gry. Lepiej wyprowadzamy krążek z własnej tercji. Płynniej przechodzimy z obrony do ataku. Potrafimy strzelać bramki, grając w przewadze. Uderzenia zyskały na jakości, napastnicy nauczyli się wywierać presję na bramkarzu – chwali Tkacz.
Valtonen przemienił też mentalność swoich reprezentantów. – Zespół uwierzył w siebie. Nawet w trudnych chwilach nie było paniki i wybijania krążka na oślep. Graliśmy tylko na trzy pary obrońców, a wytrzymaliśmy do końca. Nie pamiętam takiego turnieju – zaznacza Tkacz. A Kazachowie po meczu nie dowierzali, że Polacy tak często bronili ciałem miotane przez nich krążki.
Sukces w Kazachstanie może kadrę Valtonena dodatkowo podbudować. – Wielu zakłada, że nie stać nas na rywalizację nawet ze średniakami światowego hokeja. To nieprawda. Wcale nie odstajemy umiejętnościami. Problem tkwi w naszych głowach. Więcej wiary – apeluje Paweł Zygmunt, napastnik czeskiego klubu z Litvinova i syn panczenisty, czterokrotnego olimpijczyka Pawła Zygmunta.
Valtonen nie ma łatwego zadania, bo hokej w Polsce jest znacznie mniej popularny niż 30 lat temu. – Musimy szkolić trenerów i inwestować w młodzież. W hokeja gra za mało polskich dzieci. Trzeba to naprawić i będzie to wymagało wielu lat. Jeżeli reprezentacja będzie osiągać sukcesy, to będzie nam łatwiej – mówił po objęciu kadry. Przed sezonem był przeciwny zniesieniu limitu obcokrajowców w polskiej lidze, lecz zmienił zdanie. – Tempo gry w lidze wzrosło i zawodnicy z kadry nie mieli problemów, by dobrze zagrać w turnieju i rywalizować ze znacznie silniejszym Kazachstanem. Mam nadzieję, że w przyszłych latach zostanie wprowadzony jakiś limit i w lidze szansę dostaną młodzi zawodnicy. W pierwszej kolejności trzeba jednak wprowadzić zmiany w ich szkoleniu – powiedział Valtonen w rozmowie z serwisem Hokej.net.
Wygrana w Kazachstanie to pierwszy od dawna i bardzo potrzebny środowisku sukces. W obecnych realiach awans na igrzyska wciąż byłby jednak sensacją. – Nie przypuszczałem, że przyjdzie nam na niego czekać aż tak długo. Wcześniej należeliśmy do elity i każdy wierzył, że to będzie trwało. Nikt się nie spodziewał tak długiej przerwy. Teraz nie pozostaje nam nic, jak powoli zapracować na wyniki na miarę tamtych czasów – podsumowuje Tkacz.