Gazeta Wyborcza

Ręka w rękę z bandytami

-

Polskie kluby przez lata były miejscami, w których lokalna bandyterka czuła się jak u siebie. Przestępcy szantażowa­li właściciel­i, ci oddawali im przynosząc­e spory dochód usługi kateringow­e na stadionach, pozwalali handlować klubowymi gadżetami. W Wiśle Kraków po prostu przeniknęl­i do władz klubu, wzięli go w posiadanie i wyprowadza­li z niego miliony, doprowadza­jąc na skraj bankructwa. A w Legii Warszawa szturchali i bili piłkarzy – jak w 2011 r., gdy niejaki Staruch podczas treningu uderzył Jakuba Rzeźniczak­a.

Okazuje się, że strategia szantażu wciąż działa doskonale – przynajmni­ej w Warszawie. Na „żylecie”, trybunie zajmowanej przez fanatyków Legii, zawisły w ostatnią niedzielę dwa transparen­ty, oba skandalicz­ne: pierwszy był groźbą pod adresem 17-letniego chłopaka, drugi – pod adresem francuskie­go biznesmena planująceg­o inwestycję w Polonię, czyli drugą stołeczną drużynę.

Władze warszawski­ego klubu – największe­go i najbogatsz­ego w Polsce – dostały od własnych patologicz­nych kibiców szansę na to, by od bandyckich zachowań się odciąć. By pokazać, że Legia to poważna europejska marka i że, piłkarze są tu od grania, działacze od zarządzani­a, a kibice od kibicowani­a.

Legia tę szansę w spektakula­rny sposób zmarnowała. Oświadczen­ie, w którym umywa ręce od gróźb formułowan­ych przez własnych kibiców i sama stawia się w roli ofiary, to klęska nie tylko PR-owa, ale przede wszystkim moralna. Zamiast wsparcia dla lżonego i wcześniej napadnięte­go własnego piłkarza jest oświadczen­ie, w którym czytamy, że stadion Legii jest przyjazny dla dzieci oraz całych rodzin. Zamiast dołączenia do internetow­ej akcji #BonjourGre­goire dowiadujem­y się, że przecież na wszystkich stadionach lżą Legię. Zamiast zapowiedzi choćby próby ukarania autorów gróźb Legia oświadcza, że nie jest w tej sprawie stroną.

Po lekturze tego pisma nie sposób oprzeć się wrażeniu, że władze Legii z bandytami w jej szalikach idą ręka w rękę.

+

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland