Byli agenci CBA z zarzutami o korupcję
Zarzuty korupcyjne i areszt dla wysokich rangą byłych funkcjonariuszy CBA. W tle łapówki od spółki paliwowej i zagubiony milion z funduszu operacyjnego Biura.
Do zatrzymania Zbigniewa M., byłego szefa delegatury stołecznej CBA, doszło 8 stycznia w Warszawie. Tego samego dnia zatrzymany został jego kolega Rafał G., były wiceszef pionu operacyjnego Biura.
Akcję przeprowadziło CBA, według którego obaj funkcjonariusze nie tylko defraudowali fundusz operacyjny (brali m.in. pieniądze na fikcyjnych informatorów), ale też przyjmowali od rozpracowywanej firmy paliwowej łapówki i samochody.
Jak ujawnił tvn24.pl, sąd w Łodzi aresztował Zbigniewa M. już miesiąc temu. Prokuratura zarzuca mu „pięć czynów łapownictwa”, a „sprawa ma związek ze śledztwem, które dotyczy funkcjonowania zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się wyłudzaniem podatku VAT”. Rafał G. – choć nie został aresztowany – też ma postawione zarzuty korupcyjne.
Sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, bo CBA trzymało ją w tajemnicy. Nawet gdy dziennikarz TVN Robert Zieliński dostał z sądu potwierdzenie o areszcie dla b. agenta, rzecznik CBA Temistokles Brodowski stwierdził, że nie odpowie na żadne pytania.
Tak samo było w maju 2019 r. „Wyborcza” pisała wtedy o zwolnieniu obydwu agentów ze służby. Brodowski najpierw obiecywał, że odniesie się do sprawy, jednak po kilku dniach stwierdził, że „odpowiedzi nie będzie”.
Zbigniew M. i Rafał G. do niedawna należeli do czołowych agentów CBA. Po wyborach w 2015 r., gdy PiS wrócił do władzy, a Mariusz Kamiński został koordynatorem służb specjalnych, objęli stanowiska kierownicze. Ale jak pisała „Wyborcza”, obaj musieli odejść ze służby już wiosną 2019 r. Powody ich dymisji były jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic CBA. Wiemy jednak, że chodziło o milion złotych, które Biuro straci
ło podczas operacji wymierzonej w prof. Michała Królikowskiego, wiceministra sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, a dziś partnera kancelarii prawnej.
Oficjalnym celem operacji było wykrycie korupcji wysoko postawionego urzędnika służb skarbowych. Podobno był on „gotowy do przyjęcia łapówki” w zamian za odstąpienie od wymierzenia podatku w wysokości ponad 20 mln zł. Pieniądze miała oferować spółka obsługiwana przez kancelarię Królikowskiego. CBA liczyło na to, że to on podejmie się pośrednictwa w ich przekazaniu. Gdy odmówił, agenci znaleźli innego pośrednika. Tyle że ten nikomu nic nie wręczył, lecz zniknął razem z pieniędzmi.
Razem z M. i G. zwolniony został Marcin L., trzeci agent. CBA zaczęło zaś sprawdzać inne działania swoich funkcjonariuszy i tak trafiło na trop kolejnych nadużyć.
Kilka tygodni temu okazało się, że pieniądze z funduszu operacyjnego regularnie wynosiła kasjerka pilnująca gotówki – w sumie aż 5 mln zł. Sprawę ujawnił Onet. CBA twierdzi, że całą gotówkę udało się odzyskać.
Afery w najbardziej zaufanej służbie PiS zbiegają się z końcem kadencji jej szefa Ernesta Bejdy. Mija ona 14 lutego tego roku. Bejda chce pozostać na stanowisku. Wywodzi się z układu służb stworzonego przez Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Choć zawsze był lojalny, związane z rządem media sugerują, że może nie dostać poparcia PiS.
Wcześniej stanowisko stracił szef ABW Piotr Pogonowski – tak jak Bejda człowiek układu (obaj byli prawnikami związanej z PiS spółki Srebrna). Dymisją Pogonowskiego władza chciała zamknąć temat nieudolności służb.
Afery w najbardziej zaufanej służbie PiS zbiegają się z końcem kadencji jej szefa Ernesta Bejdy. Prorządowe media sugerują, że może nie dostać szansy na kontynuację