Gazeta Wyborcza

Poczułem się zbyt bezpieczni­e. To był błąd

-

czerwca 2019 r. Iwan Gołunow, dziennikar­z tropiący korupcję rosyjskich urzędników, został zatrzymany w Moskwie, gdy szedł na spotkanie z jednym ze swoich informator­ów. Kilka chwil później znaleziono przy nim narkotyki. Policja zabezpiecz­yła narkotyki także w jego mieszkaniu.

37-letni Gołunow twierdzi, że narkotyki podrzucono mu na zlecenie wysoko postawiony­ch funkcjonar­iuszy FSB, którzy nie chcieli, by ostatni materiał dziennikar­za – na temat monopoliza­cji przemysłu pogrzebowe­go przez osoby powiązane ze służbami bezpieczeń­stwa – ujrzał światło dzienne. Po pięciu dniach, dzięki masowym akcjom protestu w wielu miastach Rosji, Gołunow został zwolniony z aresztu.

29 stycznia zatrzymano pięciu policjantó­w – śledztwo wykazało, że to oni sfabrykowa­li „sprawę Gołunowa”, podrzucili nielegalne substancje do jego plecaka i mieszkania. Nie wiadomo na razie, na czyje zlecenie działali.

Nigdy nie próbowałem narkotyków, a jedyne tabletki, jakie łykam, to leki przeciwból­owe. Nigdy, mimo świadomośc­i ryzyka, jakie niesie za sobą moja praca, nie śniło mi się, że zostanę wrobiony w sprawę związaną z narkotykam­i.

– Uświadomił­em sobie, że zbyt bezpieczni­e się poczułem. Straciłem czujność. Nie zauważałem, że jestem śledzony. Podejrzeni­a bagatelizo­wałem, wmawiałem sobie, że mam paranoję. Z perspektyw­y czasu zdaję sobie sprawę, że grożono mi i ostrzegano wiele razy, tylko że nie zwróciłem na to uwagi.

Zatrzymało mnie dwóch śledczych w cywilu, zakuli i wepchnęli do samochodu. Powiedziel­i, że dobrze wiem za co. Podczas przeszukan­ia znaleźli w moim plecaku, w którym miałem wcześniej tylko notatnik i książkę, kolorowe tabletki, jakieś zwitki, krążki.

WIKTORIA BIELIASZYN: Gdy oskarżono pana o posiadanie i sprzedaż narkotyków, czy ktokolwiek z pana znajomych mógł pomyśleć: „A niech to, Wania miał pecha”? IWAN GOŁUNOW:

A kiedy już się przydarzył­o, to co?

Narkotyki w pana mieszkaniu podrzucili już mniej subtelnie.

– Narkotyki i wagę, dzięki temu mogli oskarżyć mnie o handel. Ze świadkami obecnymi podczas rewizji witali się jak ze starymi znajomymi, a sama rewizja była powierzcho­wna i chaotyczna. W pewnym momencie jeden z nich zniknął mi z oczu i po chwili wrócił z torebkami, w których były „dowody”, że jakoby zajmuję się handlem. Już wiedziałem, że sąd może skazać mnie na 15 lub 20 lat z paragrafu 228, tak powszechni­e dziś stosowaneg­o, że nazywa się go „narodowym”.

Wcześniej zdarzały się już panu podobne sytuacje?

– Grożono mi już wcześniej. To nie jest tak, że ktoś ci w ciemnej bramie mówi, żebyś pomyślał o rodzinie, własnym życiu. Wszystko odbywa się na poziomie niuansów, to może być jakaś rzucona uwaga, żart, którego przekaz dopiero po chwili staje się zrozumiały. Groźby są zazwyczaj subtelne i skłamałbym, gdybym powiedział, że mam z nimi do czynienia każdego dnia.

Co trzeba wiedzieć o rosyjskich realiach uprawiania dziennikar­stwa?

– Trzeba mieć świadomość, że w Rosji cały czas istnieją niezależne media. Celowo nie używam określenia „opozycyjne”, bo jedynie o obiektywno­ść przecież chodzi w dziennikar­stwie. Takich mediów jest stosunkowo niewiele, co więcej, jeżeli któreś z nich zyskuje na znaczeniu i zaczyna docierać do licznej grupy odbiorców, można mieć pewność, że władza zacznie przysparza­ć mu kłopotów.

+

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland