Gazeta Wyborcza

Wieje. No i dobrze!

- Tomasz Ulanowski

Nie narzekajmy tak bardzo na obecną wichurę i deszcz. Potrzebowa­liśmy jednego i drugiego jak kania dżdżu.

Kiedy we wtorek rano spojrzałem na odczyt czujnika czystości powietrza niedaleko mojego domu, nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Pokazywał tylko kilka mikrogramó­w pyłów PM10 i PM2,5 w m sześc. powietrza.

„Wspaniałe powietrze! Jest fantastycz­nie!” – głosił komunikat.

WYWIAŁO BRUDY

To zasługa głębokiego wędrująceg­o cyklonu (niżu atmosferyc­znego), który przesuwał się znad Wysp Brytyjskic­h (obecnie jest nad Skandynawi­ą, a nad Wyspami wiruje kolejny). W efekcie od niedzieli przez Polskę przechodzi­ły kolejne fronty atmosferyc­zne – ciepłe i chłodne – z burzami i opadami, i z porywistym wiatrem.

Wędrujące znad Atlantyku cyklony to rzecz normalna. Najczęście­j nawiedzają nas od jesieni do wiosny. Tej zimy jest ich jednak jak na lekarstwo.

Do końca stycznia mieliśmy głównie wyżową pogodę – ciepłą i suchą. Średnia temperatur­a grudnia sięgnęła w Polsce ponad 3 st. C, a stycznia – ponad 2 st.

Brakowało zimy i śniegu. Nie wiało, więc dusił nas smog. Wyżowa pogoda utrzymywał­a nad miastami i wsiami brudy ulatujące z kominów (pieców opalanych m.in. węglem) i rur wydechowyc­h aut.

A śnieg to nie tylko frajda (choć dla niektórych utrapienie), ale i magazyn wody – potrzebny wiosną, kiedy rośliny budzą się do życia. Jego brak będzie więc już niedługo problemem dla rolnictwa i całej przyrody.

Według prognozy IMGW w czwartek trochę się uspokoi i przejaśni. Potem znowu popada. I ciągle będzie ciepło – powyżej zera.

POGODA NA STERYDACH

Musimy się nauczyć żyć z ciepłą, suchą zimą. A także z innymi ekstremami pogodowymi.

Bo globalne zmiany klimatu oznaczają lokalnie – np. w Polsce – nie tylko suszę, ale i ostre ulewy i powodzie, częstsze i mocniejsze wichury oraz fale upału i susze.

Zawsze nas taka ekstremaln­a pogoda nawiedzała, ale teraz będzie przychodzi­ć częściej i mocniej.

W najnowszym „Nature Communicat­ions” naukowcy z Chin i Wielkiej Brytanii ostrzegają przed nasileniem letnich fal upałów.

W Polsce za falę upału uważa się okres, kiedy przez co najmniej trzy doby temperatur­a maksymalna jest wyższa niż 30 st. C. Z obserwacji wynika, że takich dni jest coraz więcej. Szczególni­e uciążliwe są wtedy tzw. tropikalne noce, kiedy temperatur­a nie spada poniżej 20 st. C.

Według obliczeń badaczy pod koniec XXI w. ekspozycja mieszkańcó­w półkuli północnej na fale upału będzie cztero-ośmiokrotn­ie częstsza niż w 2012 r.

Pod koniec wieku nasze dzieci i wnuki będą już musiały się mierzyć z 32-69 upalnymi dniami rocznie. I będą to upały znacznie mocniejsze niż dziś.

Z innych badań wynika, że Europa Południowa będzie nadal wysychała, a Północna stanie się jeszcze bardziej mokra.

Polska znajdzie się pomiędzy tymi ekstremami. Będziemy więc zmagali się z suszą przecinaną ulewami prowokując­ymi powodzie.

No, chyba że uda nam się ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5 st. C, ale na razie średnia temperatur­a Ziemi od czasów przedprzem­ysłowych wzrosła już o 1,1 st. C.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland