Młodzi murem za Sandersem
– W naszej kampanii chodzi nie tylko o pokonanie Donalda Trumpa, lecz także o przemianę tego kraju – przekonuje 78-letni senator Bernie Sanders, który wysunął się na czoło sondaży w prawyborach Demokratów.
FULLERTON Senator z Vermont wygrał we wtorek prawybory Demokratów w New Hampshire, a w ogólnokrajowych sondażach wyprzedził byłego wiceprezydenta Joego Bidena. Gdyby zdobył nominację partii, a potem pokonał w listopadzie Donalda Trumpa, zostałby pierwszym „socjalistą” w dziejach Białego Domu. Na to miano zasłużył w Ameryce, gdzie państwo wciąż nie nakazuje pracodawcom udzielania płatnych urlopów rodzicielskich, a 28 mln ludzi nie ma ubezpieczenia zdrowotnego; według standardów europejskich jest raczej zdecydowanym socjaldemokratą, choć z ostrym antyestablishmentowym rysem.
Nikt nie ma tak kipiących entuzjazmem zwolenników, zwłaszcza wśród młodych, których przyciąga bezkompromisowość senatora. Sanders wzywa do radykalnej przebudowy Ameryki. Grzmi, że straciła swoją witalność, stała się maszynką do zarabiania pieniędzy przez wielkie korporacje i ich lobbystów, zamiast dbać o obywateli.
– W naszej kampanii chodzi nie tylko o pokonanie Trumpa, lecz także o przemianę tego kraju. O to, by mieć odwagę rzucić wyzwanie Wall Street, firmom ubezpieczeniowym, farmaceutycznym, przemysłowi paliw kopalnych, kompleksowi militarno-przemysłowemu – przemawiał we wtorkowy wieczór w New Hampshire.
W czasach, w których coraz więcej Amerykanów nie ufa elitom, jego hasła padają na podatny grunt.
– Mam nadzieję, że Bernie wygra i odmieni sprawy. Rzeczy, które postuluje, jak powszechna opieka medyczna czy darmowe uniwersytety, działają w innych krajach. Popatrz na Skandynawię. Tu też ich potrzebujemy – mówi mi Emily Simonds, studentka psychologii na Kalifornijskim Uniwersytecie Stanowym w Fullerton.
– Mam 20 lat i reformy Berniego dotknęłyby właściwie każdej sfery mojego życia. Jestem nie tylko studentką, ale też osobą LGBT i w jednej czwartej przedstawicielką rdzennej ludności. Młodzi nie mają nikogo oprócz Berniego, kto zapytałby: w jakim społeczeństwie chcielibyście żyć? Co pomogłoby wam dostać pracę, pozwolić sobie na studia? – ciągnie Simonds.
Co Sanders obiecał młodym?
Podczas otwierających sezon prawyborów w Iowa Sandersa poparło według badania CNN 51 proc. młodych. Wśród starszych lepiej wypada bardziej umiarkowany 38-letni Pete Buttigieg.
– W tych wyborach chodzi nie tylko o to, którego kandydata wybierzemy, lecz także o to, jaką energię przekażemy na kolejną dekadę. Jesteśmy tutaj, by odzyskać władzę dla całego pokolenia – przemawiał we wtorek na wiecu na rzecz Sandersa w kampusie w Fullerton 19-letni aktywista ekologiczny Xiuhtezcatl Martinez.
– Rzeczy, których się domagamy, nie są radykalne. Są niezbędne. Opieka medyczna dla każdego jest niezbędna. Pójście na studia, ale bez długów do końca życia, też. Nikt nie jest wolny, dopóki wszyscy nie jesteśmy wolni! – mówił afroamerykański aktywista
•
Phillip Agnew, łącząc słynny cytat legendy walki o prawa obywatelskie Fannie Lou Hamer z postulatami Sandersa. – Czy chcemy sprawiedliwości tylko dla niektórych? Nowego Zielonego Ładu tylko dla niektórych? Nie, dla wszystkich!
Na liście obietnic Sandersa znajdują się m.in.: darmowe studia, umorzenie długów studenckich, powszechny system ubezpieczeń zdrowotnych na wzór europejski, ostrzejsze regulacje dla Wall Street, podniesienie płacy minimalnej do 15 dol. za godzinę, ochrona klimatu i reforma wymiaru sprawiedliwości.
Sanders chciałby sfinansować to wszystko dzięki podniesieniu podatków korporacjom i najbogatszym obywatelom. Proponuje m.in. progresywny podatek od majątku (nie dochodów), który co roku płaciłoby 180 tys. najzamożniejszych amerykańskich gospodarstw domowych. Na najniższą stawkę 1 proc. załapałyby się pary mające co najmniej 32 mln dol., na najwyższą 8 proc. – te z 10 mld dol.
Krytycy Sandersa twierdzą, że doprowadziłby do znacznego zwiększenia deficytu, chyba że tylko obiecuje gruszki na wierzbie. Z nowego raportu ekonomistów z Wharton School Uniwersytetu Pensylwanii wynika, że wspomniany podatek od majątku przyniesie znacząco mniej dochodów, niż przedstawia to sztab senatora.
Pytanie o „wybieralność”
Kierownictwo partii boi się Sandersa jak ognia. Nie tyle z powodu samych jego haseł, ile przekonania, że zrażą co bardziej umiarkowanych wyborców. Sanders ma być „niewybieralny”, właśnie dlatego w 2016 r. przegrał w prawyborach z Clinton. A ta przegrała z Trumpem.
Sceptycy przypominają, że Sanders może być popularny na liberalnych kalifornijskich kampusach, ale decydujące wyborcze starcie rozegra się w wahających się stanach południowego zachodu i na Florydzie. Czy łatka socjalisty nie zrazi do senatora części tamtejszych mieszkańców?
Zwolennicy podkreślają jego autentyczność. Sanders głosi te same hasła od pół wieku, np. krytykował brak dostatecznej kontroli nad bankami długo przed światowym kryzysem finansowym, już w latach 90., kiedy liberalizm był wręcz religią. Do wielu Ameryka musiała dorosnąć: w latach 60. czy 70. wydawały się radykalne, dziś głosi je wielu demokratów.
– Bernie wyznaje te same wartości od początku swojej kariery. Jest bardzo konsekwentny. Podoba mi się to, zresztą wielu moim znajomym też. On nie jest jak ktoś, kto zdecydował sobie w zeszłym roku, że będzie wspierał LGBT. Walczy o prawa mniejszości od dekad – mówi Emily Simonds.
Na razie średnia z ostatnich ośmiu sondaży daje Sandersowi 4,3 pkt proc. przewagi nad Trumpem.
Czekając na superwtorek
Zwycięstwo Sandersa w New Hampshire należy traktować ostrożnie – w 2016 r. też pokonał tam Clinton, i to różnicą aż 22 pkt proc. Kluczowy będzie superwtorek 3 marca, kiedy zagłosuje aż 15 stanów, w tym najludniejsza Kalifornia. To, że ten jeden stan wybierze aż 415 delegatów na krajową konwencję Demokratów, która wskaże rywala Trumpa, tłumaczy ofensywę sztabu Sandersa w miejscach takich jak Fullerton (dla porównania: Iowa wybrała 41 delegatów, New Hampshire – 24).
Senator prowadzi w Kalifornii w ostatnich sondażach, ale będzie musiał odpierać ataki zarówno przedstawicieli umiarkowanego skrzydła partii – Pete’a Buttigiega, Joego Bidena, Michaela Bloomberga, a po New Hampshire także Amy Klobuchar – jak i głoszącej podobne hasła jak on Elizabeth Warren. Musi się sprawdzić w nowej roli: jest już nie czarnym koniem, ale faworytem.
Niektórzy obawiają się o jego zdrowie – 78-letni polityk jesienią przeszedł atak serca. Choć na ostatnich wiecach wydaje się znów tryskać energią.
Sanders – który podobnie jak Warren opiera finansowanie swojej kampanii na drobnych wpłatach indywidualnych darczyńców, a nie wsparciu możnych i bogatych – na koniec 2019 r. mógł się pochwalić datkami od 1,4 mln osób. To najwięcej ze wszystkich kandydatów. Dla porównania: Warren przyciągnęła ich 892 tys., Buttigieg – 741 tys., Biden – 451 tys. Inna sprawa, że pieniądze, którymi dysponują Demokraci, bledną przy funduszach Trumpa.
+