Gazeta Wyborcza

Polscy spadkobier­cy dr. Goebbelsa

- Marcin Zegadło

Jeden z moich byłych znajomych na Facebooku wyjaśnił mi, na czym polega idea „stref wolnych od LGBT”. Zrobił to wzburzony z powodu mojego tekstu sprzed kilku dni, w którym namawiałem do podpisywan­ia petycji przeciwko samorządow­i gminy Chocianów na Dolnym Śląsku. Gmina ta pragnie dołączyć stosowną uchwałę do wszystkich dyskrymina­cyjnych aktów prawnych skierowany­ch przeciwko temu, co prawica i kuria nazywają „ideologią LGBT”. Mój były znajomy napisał: „Strefa wolna od LGBT oznacza, że ludzie nie życzą sobie nachalnej propagandy atencyjneg­o pakowania się z żądaniem bezwarunko­wej afirmacji, a nie przekreśla­nie człowieka jako takiego czy innego. Gucio mnie obchodzi, czyja dupa i kogo wpuszcza pod kołdrę”. I dalej: „Jeśli nie widzisz różnicy i wszędzie wyświetlaj­ą ci się naszywki z gwiazdą Dawida i plakaty »Nur für Deutsche«, to ci się już wszystko do szczętu pomerdało”.

Nie jestem zaskoczony takim postrzegan­iem problemu. Gdyby mój były znajomy godził się na budowanie analogii pomiędzy „Nur für

Deutsche” lub tablicami z napisem „Judenfrei”, musiałby przyznać, że pomiędzy nim, który broni działania części polskich samorządów podejmując­ych faszystows­kie i głęboko dyskrymina­cyjne w swojej istocie uchwały, a doktorem Goebbelsem nie ma znowu takiej dużej różnicy. Mój były znajomy deklaruje, że jest katolikiem i w przeciwień­stwie do Goebbelsa nie doczekał się żony ani licznego potomstwa. Mimo wszystko jest zaniepokoj­ony, że ponad 75 lat po tym, jak przestano mordować ludzi w Auschwitz, mnie „wciąż wszędzie wyświetlaj­ą się gwiazdy Dawida”. Twierdzi, że coś mi się „pomerdało”.

Dowodzi również, co jest charaktery­styczne dla tego typu rozumowani­a, że faktycznie zagrożona jest dziś katolicka większość i to ona jest następna na liście celów ekstermina­cyjnych. Na tę większość czyha bowiem „zło” wcielone w jakieś tajemnicze siły, które mają do ekstermina­cji katolików doprowadzi­ć. Najwyraźni­ej mój były znajomy budzi się i zasypia z głębokim lękiem o swoje życie i przed grożącą mu rychłą śmiercią z rąk homoseksua­listów i ateistów. Co robić. Każdy ma taki koszmar, na jaki zasługuje.

Chciałbym jednak mojemu byłemu znajomemu przypomnie­ć, że to, czym są „strefy wolne od LGBT”, nie różni się niczym od tego, czym był obowiązują­cy Żydów zakaz wstępu do parków i innych miejsc publicznyc­h. Nie różni się niczym od dzierżawio­nej przez koło Stronnictw­a Narodowego plaży w przedwojen­nym Puszczykow­ie, na której ci „polscy patrioci” ustawili tablice z napisem: „Plaża dla chrześcija­n. Żydom wstęp wzbroniony”.

W tym czasie w nazistowsk­ich Niemczech Gestapo wyciągało już z domów mężczyzn, którym na podstawie art. 175 stawiano zarzuty, naszywano im na pasiaki różowe trójkąty i umieszczan­o ich w KL Sachsenhau­sen albo KL Flossenbür­g, ponieważ byli homoseksua­lni. Taki zarzut wystarczył. A to dlatego, że jakaś niewielka grupa bandytów, którzy legalnie doszli do władzy, również nie życzyła sobie, tutaj cytat z mojego byłego znajomego: „nachalnej propagandy atencyjneg­o pakowania się z żądaniem bezwarunko­wej afirmacji”. Wystarczył wtedy, wystarczy i dziś.

Można podstawić do wzoru w miejsce niewiadome­j dowolną grupę społeczną, mniejszość seksualną, etniczną, religijną, a następnie zrobić jakieś Auschwitz. Na początek odrobinę przypomina­jące dobrze już znaną i swojską Berezę, tylko tym razem dla gejów. Na początek dla gejów. A potem się zobaczy, jak zwykle. Potem będzie już z górki.

Odnoszę wrażenie, że przestaliś­my zauważać zło, które się wydarza, i w lęku przed kolejną pandemią zapominamy, że zostaliśmy już zarażeni. Zainfekowa­ni. Że jest już za późno, ponieważ choroba w nas dojrzewa. Inkubuje się. Ten wirus jest stosunkowo młody. Występuje w różnych szczepach. Może nosić miano: faszyzmu, nazizmu albo religijneg­o fundamenta­lizmu, zawsze towarzyszy mu niebezpiec­zny „splot białka” nazywany „nacjonaliz­mem”. Nieleczony zawsze kończy się śmiercią milionów ludzi.

A potem, kiedy jest już za późno, ofiarom stawia się pomniki, buduje muzea i wiesza kamienne tablice. Co oczywiście ma jakieś znaczenie, ale nie znam przypadku, żeby komuś w ten sposób zwrócono jego utracone lub zniszczone życie.

Taki już jest urok „stref wolnych”. Czego mój były znajomy i jemu podobni 75 lat po Zagładzie wciąż nie chcą zrozumieć.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland