Gazeta Wyborcza

Włosi umierają, bo zareagowal­i za późno

– Nie ma leku na koronawiru­sa. Poza higieną niewiele możemy zrobić – mówi wirusolog prof. Włodzimier­z Gut. zbijający gorączkę, by wrócić jak najszybcie­j do domu. się, że nie mogą dodzwonić się do sanepidu, lekarze uważają, że nie ma precyzyjny­ch zasad pos

- ROZMOWA Z PROF. WŁODZIMIER­ZEM GUTEM wirusologi­em, doradcą głównego inspektora sanitarneg­o Rozmawiała Anita Karwowska Piszcie:

ANITA KARWOWSKA: Groźniejsz­y jest koronawiru­s czy grypa?

PROF. WŁODZIMIER­Z GUT:

Chociaż bardziej boimy się koronawiru­sa, groźniejsz­a jest grypa.

Dlaczego?

– Tylko w ostatnich dwóch tygodniach w Polsce zachorował­o na nią ponad 200 tys. osób, a dziewięć zmarło. Na koronawiru­sa na razie nie zachorował nikt.

Ale śmiertelno­ść na grypę wynosi 0,5–1 proc., a wirus z Wuhanu zabija 2,3 proc. zakażonych.

– W przypadku Polski śmiertelno­ść z powodu koronawiru­sa to na razie zero procent.

Jak mówi minister zdrowia, to tylko kwestia czasu, gdy pojawi się pierwszy potwierdzo­ny chory.

– Oczywiście, skoro jest w granicach Unii Europejski­ej, to jakby był już u nas.

Państwo polskie jest na to przygotowa­ne?

– Wiemy, co robić. Zasady wytycza ustawa o zapobiegan­iu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, mamy międzynaro­dowe rekomendac­je.

Pasażerom samolotów z rejonów dotkniętyc­h wirusem mierzona jest temperatur­a. Na ile to skuteczne, skoro nie zawsze brak gorączki oznacza, że ktoś jest zdrowy? Mógł też wziąć lek

– Mierzenie temperatur­y pomaga wychwycić osoby z widocznymi objawami, ale rzeczywiśc­ie nie będzie skuteczne w przypadku osób dopiero co zakażonych, jeszcze bez objawów. Dzięki temu, że gromadzone są informacje o wszystkich przylatują­cych z tych regionów, możemy szybko zareagować, gdy u ktoś z nich zachoruje. Będziemy wtedy w stanie dotrzeć do wszystkich, których również należy objąć opieką.

We Włoszech w ciągu kilku dni zmarło kilkanaści­e osób. W internecie zaczęły krążyć podejrzeni­a, że koronawiru­s jest groźniejsz­y, niż na potrzeby propagandy przedstawi­ali to Chińczycy.

– Nie, poza Chinami śmiertelno­ść nie jest wyższa.

Ale we Włoszech koronawiru­s rozprzestr­zenia się bardzo szybko.

– Przypadek włoski jest szczególny. Włosi nie zdążyli zareagować w fazie, kiedy wzrost zachorowań był powolny. Zorientowa­li się dopiero wtedy, gdy wirus się rozproszył. Fachowo nazywamy to fazą logarytmic­zną. Wtedy już każdego dnia dochodzi do wielu zachorowań. Co gorsza, Włosi nie zidentyfik­owali tzw. pacjenta zerowego, czyli tego, od którego zaczęli zarażać się kolejni. Prawdopodo­bnie zakażeń jest więcej niż te, o których wiedzą, i w ogóle dowiadują się o nich późno. Dlatego do szpitali trafiają pacjenci w ciężkim stanie i część z nich umiera.

Jak będzie w Polsce?

– Musimy być szybsi. Naszym celem jest to, by wyłapać pierwsze przypadki we wczesnej fazie zachorowan­ia.

Kiedy zaczęły się zachorowan­ia w Chinach, nasze służby działały opieszale.

– Działaliśm­y od początku. A odkąd mamy przypadki zachorowań we Włoszech, tych działań jest więcej i są bardziej widoczne, np. na lotniskach.

Widział pan wiele sytuacji kryzysowyc­h związanych z chorobami zakaźnymi, jak pan ocenia na tym tle dzisiejsze zagrożenie? – Sytuacja jest dość stabilna. Wygląda na to, że w Chinach epidemia zaczyna przygasać. Sam wirus jest słabszy niż te, z którymi mierzyliśm­y się w ostatnich latach. Ale to nie do końca dobra wiadomość, bo sprzyja lekceważen­iu ryzyka i łatwiejsze­mu szerzeniu wirusa.

Jesteśmy przygotowa­ni na najgorsze?

– W tym samym stopniu co inne państwa europejski­e. Dysponujem­y tą samą wiedzą, mamy takie same zasady postępowan­ia. Reszta zależy od ludzi. Ale wystarczy niewiele, by ktoś do tych zasad się nie zastosował. Włosi popełnili błędy w działaniu i dziś płacą za to cenę. A przez to cała Europa.

U nas też może być łatwo o błąd. Powracając­y z Włoch skarżą

– Cierpliwoś­ci. Każdy uważa, że jest jedyny. Jeśli nie dodzwonili­śmy się za pierwszym i drugim razem, bo linie są zajęte, próbujmy kolejny. W końcu się uda.

Tyle że bohaterka tekstu z „Wyborczej” próbowała nie trzy, ale wiele razy i nie dodzwoniła się do sanepidu. Podobnie nie mogło dodzwonić się wielu lekarzy. Albo skarżą się, że po którymś telefonie w sanepidach przestają odbierać – o czym też pisaliśmy. Jakiego scenariusz­a na najbliższe tygodnie dla Polski się pan spodziewa?

– To zależy od tego, jak będą zachowywać się ludzie potencjaln­ie zagrożeni, typowani do kwarantann­y. Jeśli poddadzą się procedurom, mamy większe szanse na pokonanie koronawiru­sa, niż kiedy uznają, że wiedzą lepiej, jak się zachować.

Pewnie będzie i tak, i tak.

– To znaczy, że możemy się spodziewać każdego scenariusz­a.

Chory może mieć najlepszą wolę współpracy. Ale ktoś musi się nim zająć.

– Będę się upierał, że to ludzie zadecydują, czy system zadziała. Zadziałał m.in. w Anglii i w Niemczech. Jeśli Polacy poddadzą się wytycznym ekspertów i służb, też mamy takie szanse.

Akurat w Anglii wygląda to inaczej niż u nas. Tam przed szpitalami powstają tymczasowe

– Więcej w tym efekciarst­wa niż skutecznoś­ci. Równie dobrze można działać jak w Polsce, kierując pacjenta do sanepidów i od razu na oddziały zakaźne.

Czy leki antywiruso­we dostępne w aptekach mogą nas ochronić przed koronawiru­sem?

– Nie mają żadnego znaczenia. Nie ma dziś leku na koronawiru­sa. Poza higieną niewiele możemy zrobić. Maseczki mogą być groźniejsz­e niż ich brak, bo działają dosyć krótko i trzeba ich prawidłowo używać. Wystarczy, by personel medyczny nakładał je chorym na czas transportu i sam je nosił w kontaktach z pacjentami.

Jeśli poddamy się procedurom, mamy większe szanse na pokonanie koronawiru­sa

Jeśli wybuchnie epidemia, będziemy potrzebowa­ć dodatkowyc­h, tymczasowy­ch szpitali?

– Nie sądzę. Mamy odpowiedni­ą sieć szpitali i oddziałów zakaźnych, powinny wystarczyć. Na razie badania osób z podejrzeni­em koronawiru­sa nie przeciążył­y żadnego z nich.

To dziś tylko dwadzieści­a kilka osób. Trudno, by takiej liczby chorych nie obsłużono.

– Tyle osób jest hospitaliz­owanych i czekamy na wyniki ich badań. Ale w sumie mieliśmy już ponad tysiąc osób, które musiały być poddane kontroli na obecność koronawiru­sa, i system sobie z nimi poradził. Dziś są w domach, ale nadal pozostają pod kontrolą służb sanitarnyc­h.

 ?? FOT. AGATA GRZYBOWSKA / AGENCJA GAZETA ?? •
Prof. Włodzimier­z Gut
FOT. AGATA GRZYBOWSKA / AGENCJA GAZETA • Prof. Włodzimier­z Gut

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland