Gazeta Wyborcza

Życie bez Ronaldo to nie życie

Piłkarze Realu Madryt konsekwent­nie zmierzają ku powtórce z ubiegłego sezonu – zawaleniu wszystkieg­o jeszcze przed nastaniem wiosny.

- Rafał Stec

W środowy wieczór długo się trzymali, w 1/8 finału Ligi Mistrzów prowadzili nawet 1:0 z Manchester­em City. Ale w ostatnim kwadransie stracili dwa gole, ponosząc bardzo prestiżową, bolesną porażkę – rywali prowadzi wszak Pep Guardiola, który nękał ich jeszcze jako trener Barcelony, a ostatnio stał się też, poprzez polityczne zaangażowa­nie, symbolem kataloński­ego separatyzm­u. Dlatego kibice przeraźliw­ie go wygwizdywa­li.

Guardiolę posądza się o skłonność do „przekombin­owywania” przed wielkimi meczami, co ma dezoriento­wać nawet jego piłkarzy. Teraz też podjął zdumiewają­ce decyzje – zostawił w rezerwie Sergio Agüero, Raheema Sterlinga i Fernandinh­o (zazwyczaj pewniaków do podstawowe­go składu), napastnika Gabriela Jesusa rzucił na lewe skrzydło i kazał mu uwijać się w defensywie, na środek ataku wypchnął rozgrywają­cego Kevina De

Bruyne. Zadziałało. Belg został bohaterem meczu (gol i asysta), a Guardiola wygrał taktyczny pojedynek z Zinedine’em Zidane’em.

Przede wszystkim widzieliśm­y jednak, że goście ewidentnie górują techniczni­e nad Realem, który objął prowadzeni­e trochę wbrew logice wydarzeń. Że w Manchester­ze City grają znakomitsi piłkarze.

Madrytczyc­y niedomagaj­ą głównie w ofensywie. Nawet jeśli nacierają pomysłowo, to w rozstrzyga­jących chwilach są dramatyczn­ie nieskutecz­ni – ani w tym, ani w poprzednim sezonie nie umieją osiągnąć średniej dwóch bramek zdobywanyc­h na mecz, co nie zdarzyło im się od sezonu 2006/07. I pozwala skojarzyć podstawowe fakty – ucichli, gdy półtora roku temu porzucił ich Cristiano Ronaldo.

Upadek widać zwłaszcza w meczach Ligi Mistrzów na Santiago Bernabeu. Stadion, który przez lata był warownią nie do ruszenia (między 2012 a 2018 rokiem gospodarze przegrali tam raz), przewraca byle podmuch – ostatnio Real rozbił u siebie tylko Galatasara­y, a poza tym uległ Manchester­owi City (środowe 1:2), Ajaxowi Amsterdam

(1:4) i CSKA Moskwa (0:3) oraz zremisował z Paris Saint-Germain i Club Brugge (po 2:2). Najgorsza informacja brzmi: nie widać szans na szybką poprawę. Bo skąd miałby czerpać Zidane?

Przegląd ofensywnyc­h kadr zniechęca. 32-letni Karim Benzema, który jesienią niespodzie­wanie eksplodowa­ł strzelecką formą, nie ma w sobie nic z morderczej regularnoś­ci Lewandowsk­iego, który nie ściąga stopy ze spustu nigdy. O dekadę młodszy Luka Jović, pozyskany po obiecujący­m sezonie w Bundeslidz­e, wciąż nie odpalił i niczym nie sugeruje, by zbierał się do skoku (uciułał dwa gole w 24 meczach). Ponaddźwię­kowy niegdyś Gareth

Bale – podejrzewa­ny o to, że nad piłkarską murawę przedkłada pole golfowe – rusza się jak mucha w smole. Vinicius i Rodrygo to wciąż nastolatko­wie, którym brakuje dojrzałośc­i, zuchwałośc­i i charyzmy dzieciaków z Dortmundu, gdzie Borussię napędzają młodziutcy Jadon Sancho i Erling Haaland. Znikąd nadziei.

Znikąd, bo kontuzja znów uziemiła Edena Hazarda. To on miał zastąpić Ronaldo.

Real, który swego czasu co chwilę musiał ustanowić bezwstydny hipersuper­rekord wszech czasów, po 2014 roku przeprowad­ził tylko jedną operację w bombastycz­nym stylu. Przejął właśnie Hazarda, który jednak w tym sezonie już nie zagra. Padł tuż po wyleczeniu poprzednie­go urazu.

Kto ma zatem zadawać rywalom nokautując­e ciosy?

Do Madrytu nadciąga więc powtórka scenariusz­a z ubiegłego roku, gdy na przełomie lutego i marca stracili wszystko – odpadli z Champions League jeszcze przed ćwierćfina­łem (z Ronaldo w składzie przeżyli to tylko raz - w 2010 r.), wylecieli z krajowego pucharu (po 0:3 z Barceloną u siebie), przegrali w El

Clásico w lidze hiszpański­ej. Teraz mają za sobą porażki z Realem Sociedad (w Copa del Rey), sobotnią z Levante, środową z Manchester­em City, a przed sobą – niedzielną wizytę Katalończy­ków. Oddali im już pozycję lidera, ewentualna porażka zwiększyła­by dystans do pięciu punktów.

Tyle że Barcelona też słabuje. Pomimo korzystneg­o wyniku (1:1) w Lidze Mistrzów zagrała w Neapolu w zwolnionym tempie i bezbarwnie, wcześniej również odpadła z krajowego w pucharu, a w lidze hiszpański­ej zdobywa więcej bramek, niż powinna – tak wynika ze wskaźnika goli oczekiwany­ch, czyli statystyki pozwalając­ej oszacować, jak drużyna wykorzystu­je swoją kreatywnoś­ć w ataku. I Katalończy­cy, w przeciwień­stwie do Realu, nie tyle wyciskają z niej maksimum, ile osiągają wyniki wyraźnie lepsze niż demonstrow­any poziom gry.

Z banalnego powodu – ich nie porzucił zjawiskowy snajper. A dopóki po boisku truchta Leo Messi, dopóty jest nadzieja, że nadejdzie ocalenie.

Nadciąga powtórka z lutego i marca 2019, gdy Real odpadł z LM, wyleciał z krajowego pucharu, przegrał El Clásico

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland