Gazeta Wyborcza

KORONAWIRU­S. CO TRZEBA O NIM WIEDZIEĆ

Chiny są krytykowan­e za zbyt późne ujawnienie wybuchu epidemii, ale to nie autorytarn­y Xi Jinping, lecz premier demokratyc­znej Japonii Shinzo Abe wydaje się dziś najpewniej­szym kandydatem do utraty władzy z powodu koronawiru­sa.

- Robert Stefanicki

• Chociaż bardziej boimy się koronawiru­sa, groźniejsz­a jest grypa. Z wirusologi­em prof. Włodzimier­zem Gutem rozmawia Anita Karwowska

• Z jakimi objawami zgłaszać się do lekarza

• Czy jest lek na koronawiru­sa?

• Zasady na czas epidemii, czyli jak wygląda domowa kwarantann­a

Jeśli komuś się zdaje, że gehenna stojącego w porcie w Jokohamie wycieczkow­ca „Diamond Princess” z 3,7 tys. osób na pokładzie już się zakończyła, to jest w błędzie. Choć dwutygodni­owa kwarantann­a minęła i pasażerowi­e zostali wypuszczen­i, większość załogi wciąż jest na statku. A niektórzy zwolnieni zarażają dalej, nie wiadomo gdzie i kogo.

ODSZUKAĆ ZARAŻONYCH

Do dziś zidentyfik­owano ok. 700 zarażonych pasażerów oraz ludzi, którzy zarazili się od nich. Wśród tych ostatnich jest ośmiu z 90 pracownikó­w przysłanyc­h przez japońskie ministerst­wo zdrowia na pokład „Diamond Princess”, aby badali pasażerów i kierowali ich do szpitali lub przygotowy­wali do ewakuacji samolotami wynajętymi przez ich rządy. Po zejściu do portu ci pracownicy nie zostali poddani kwarantann­ie. Nie byłoby to konieczne, gdyby nosili ubiór ochronny, ale – jak ujawnił epidemiolo­g z Uniwersyte­tu Kobe – działania na pokładzie „naruszały wszystkie zasady postępowan­ia w sytuacji zakaźnej”.

Dopiero kiedy okazało się, że niektórzy pracownicy złapali wirusa, Tokio wprowadził­o kwarantann­y dla połowy z nich – urzędników, ale już nie medyków.

Pasażerów, którzy nie zostali ewakuowani i nie wykazywali oznak choroby, zwalniano ze statku między 19 a 23 lutego. Wszystkie kraje, które zabrały swoich obywateli z zainfekowa­nego statku, poddawały ich 14-dniowej kwarantann­ie, tymczasem Japonia puściła ich wolno.

Jeden przeszedł test na SARS-CoV-2 (oficjalna nazwa koronawiru­sa) negatywnie, przejechał pociągiem 100 km i poddał się kolejnemu testowi – wynik był już pozytywny. Dopiero wtedy minister zdrowia Katsunobu Kato nakazał zaostrzeni­e procedur kontroli pasażerów. Przyznał też, że 23 osoby z wycieczkow­ca przez pomyłkę zostały wypuszczon­e bez zbadania, czy mają wirusa. Władze próbują je teraz znaleźć.

BRAKUJE MASECZEK I TESTÓW

Rząd od początku ignorował ryzyko. Pierwsze zachorowan­ie w Japonii wykryto 28 stycznia, dwa dni później Światowa Organizacj­a Zdrowia ogłosiła koronawiru­sa „międzynaro­dowym zagrożenie­m zdrowia publiczneg­o”. A dopiero 17 lutego ministerst­wo zdrowia wydało instrukcję, gdzie należy się zgłosić z podejrzeni­em infekcji.

We wtorek rząd ostateczni­e przyjął politykę wobec epidemii – z grubsza sprowadza się ona do rady, by ludzie pozostawal­i w domach, a do placówek medycznych zgłaszali się tylko z poważnymi i utrzymując­ymi się symptomami.

W Japonii brakuje maseczek chirurgicz­nych, płynów do dezynfekcj­i, testów na koronawiru­sa i specjalist­ów potrafiący­ch je przeprowad­zić. Mimo to premier Shinzo Abe odrzucił wniosek opozycji o zwiększeni­e budżetu na ten cel. Wyasygnowa­ł 92 mln dol. z rezerw (dla porównania: w USA Donald Trump poprosił Kongres o 2,5 mld).

W czwartek premier Abe ogłosił wcześniejs­zy koniec semestru zimowego w szkołach i na uczelniach – oznacza to, że zostają one zamknięte.

Do czwartku w Japonii odnotowano 890 zachorowań i sześć zgonów, w tym aż 144 przypadki niezwiązan­e z wycieczkow­cem. Poza Chinami więcej zachorowań – 977 – było tylko w Korei Płd.

ABE NIEZAINTER­ESOWANY WIRUSEM

Krytycy pytają, dlaczego Abe nie zamknął granicy dla przybyszów z Chin jak wiele innych krajów, zamiast tego ograniczył restrykcje do samej prowincji Hubei, epicentrum choroby. Prawdopodo­bnie nie chciał psuć relacji z Pekinem. W kwietniu Xi Jinping ma przyjechać do Tokio.

Rząd próbował problem przemilcze­ć w nadziei, że zniknie. Koichi Nakano sugeruje, że problem jest systemowy: japońska biurokracj­a jest skrępowana kulturą „kotonakare shugi”, czyli „bezproblem­owizmu”, która promuje stabilność i zgodę, a karze tych, którzy się wychylają i sieją zamęt. W skrócie – to nie jest kraj dla sygnalistó­w.

Abe nie wypowiada się publicznie na temat koronawiru­sa, walkę z nim scedował na ministra zdrowia. Premier już nieraz był krytykowan­y za brak empatii wobec ofiar katastrof naturalnyc­h. I wyraźnie nie był zaintereso­wany wirusem, na zebraniach na ten temat siedzi średnio po 12 minut. W dniu, gdy wykryto pierwszy przypadek choroby w Japonii, znalazł za to czas na trzygodzin­ny obiad z szefem koncernu medialnego Nikkei. Media japońskie są ważnym elementem „bezproblem­owizmu”, własnego rządu nie wypada im krytykować.

CO Z IGRZYSKAMI?

Epidemia może wiele zmienić. Weekendowy sondaż jednej z gazet pokazał, że po raz pierwszy wyborców niezadowol­onych z rządów Abe jest więcej (46,7 proc.) niż zadowolony­ch (36,2 proc.). Do wyborów, planowanyc­h za półtora roku, jeszcze wszystko może się zmienić, ale niekoniecz­nie na lepsze. Trudno jest opanować koronawiru­sa, jeśli nie zrobiono tego we wczesnym stadium, o czym najlepiej wiedzą Chiny.

Na całym świecie epidemia będzie oznaczała redukcję wzrostu gospodarcz­ego, ale w Japonii – pogłębieni­e recesji. Jeszcze przed wirusem japońska gospodarka kurczyła się najszybcie­j od sześciu lat. Ratunek miał nadejść tego lata w postaci letnich igrzysk olimpijski­ch w Tokio. Miały one być trampoliną do czwartej kadencji Abe, a mogą okazać się mogiłą jego kariery.

Rząd mówi, że jest za wcześnie, by rozważać odwołanie olimpiady. Ale kto wie, czy nie będziemy kibicować zmaganiom sportowców w maseczkach przy pustych trybunach.

 ?? FOT. BILAL HUSSEIN/AP ??
FOT. BILAL HUSSEIN/AP
 ?? FOT. EUGENE HOSHIKO / AP ??
FOT. EUGENE HOSHIKO / AP

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland