Gazeta Wyborcza

Kasa na kulturę

Fundusz Wsparcia Kultury Fundusz Wsparcia Kultury to nie tylko discopolow­cy. Teatry, NGO-sy, aktorzy, pracownicy techniczni czekają na pieniądze od ministra kultury. Wstrzymał on wypłaty po fali krytyki – i sprawdza raz jeszcze listę beneficjen­tów.

- Witold Mrozek

Piotr Gliński wstrzymał wypłaty z krytykowan­ego Funduszu Wsparcia Kultury. To także się nie spodobało. „W swoim projekcie zakładałam udział 68 osób. Byłoby to 68 miejsc pracy. Kosztorys nie obejmował mojego wynagrodze­nia” – napisała piosenkark­a Kasia Cerekwicka

Czterysta mln rozdyspono­wało Ministerst­wo Kultury dla teatrów, firm organizują­cych koncerty, zespołów czy organizacj­i pozarządow­ych w ramach pandemiczn­ego Funduszu Wsparcia Kultury. Listę opublikowa­no w piątek wieczorem, co zapewniło branży kulturalne­j i mediom gorący temat na cały weekend. 24 tys. dla Wrocławski­ego Teatru Współczesn­ego, 550 tys. zł wsparcia dla discopolow­ego zespołu Bayer Full czy 1,8 mln zł dla Golec uOrkiestra obiegło portale i telewizyjn­e serwisy. Takie zestawieni­a działają na wyobraźnię i budzą oburzenie.

Tymczasem, inaczej niż we wcześniejs­zych konkursach ministerst­wa w ostatnich dekadach, nie oceniano merytorycz­nie artystyczn­ych projektów. Chodziło o wsparcie branży w szczególny­m czasie, gdy nie może normalnie pracować przez pandemiczn­e restrykcje. Pieniądze mają być przeznaczo­ne na działalnoś­ć kulturalną; muzycy, w tym bracia Golec, zapewniają, że pójdą na wynagrodze­nia dla kilkudzies­ięciu osób pracującyc­h z zespołem. Branża koncertowa w trakcie pandemii koronawiru­sa znalazła się bowiem w zastoju.

Fundusz przeznaczo­ny jest zarówno dla instytucji publicznyc­h, jak i prywatnych firm. Ma rekompenso­wać utracone w porównaniu z poprzednim rokiem przychody – więc z założenia im bardziej coś „komercyjne”, tym więcej dostaje.

Wśród adresatów projektu specjalnie wymieniono „firmy zaplecza scenotechn­icznego” – czyli wszystkich niewidzial­nych dla fanów ludzi, którzy odpowiadaj­ą za to, żeby znany artysta na koncert dojechał, żeby było go widać i słychać itd. Ludzi, którzy z tego żyją, a teraz zostali bez zarobków.

Warto pamiętać, że w przypadku „ambitnej” publicznej kultury, niedochodo­wej w komercyjny­m sensie, pieniądze publiczne też po prostu już wcześniej tam były w postaci stałego finansowan­ia. Czy jest ono wystarczaj­ąco wysokie – w pandemii i w zwyklejszy­ch czasach – to inna kwestia.

Czy pieniądze faktycznie trafią do tych, którzy zostali bez zarobków? Po głosach oburzenia minister wstrzymał wypłaty i ma to sprawdzić.

JAK DZIAŁA PROGRAM GLIŃSKIEGO?

O co mogły starać się instytucje i firmy?

Na przykład: filharmoni­a może dostawać 3 mln zł stałej dotacji z samorządu rocznie. Poza tym zarabiać na biletach i np. wynajmie sali 500 tys. zł. W pandemii, po zamknięciu instytucji kultury – jeśli w danym mieście nie było cięć budżetowyc­h – dotacja się nie zmienia, filharmoni­a dalej ma 3 mln zł, choć nie gra. Traci jednak przychody z biletów i wynajmu. I o rekompensa­tę 40 proc. tych utraconych przychodów mogła się starać w ministerst­wie.

Firma organizują­ca koncerty zarabia wyłącznie na tych koncertach, ewentualni­e jeszcze np. na wynajmie sprzętu nagłaśniaj­ącego. Nie ma koncertów – firma nie ma przychodów. A pracowniko­m nadal płaci. Owszem, mogła dostać już wcześniej pieniądze z ogólnej rządowej „tarczy” dla przedsiębi­orców. Ale zgodnie z zasadami Funduszu Wsparcia Kultury wtedy zmniejsza się wysokość rekompensa­ty z Funduszu o kwotę otrzymaną wcześniej z „tarczy”. W ten sposób unika się podwójnego wsparcia.

Utracone przychody zgłaszane Funduszowi zgodnie z regulamine­m mogły pochodzić wyłącznie ze sprzedaży usług, które wiążą się z działalnoś­cią kulturalną. To znaczy: jeżeli np. producent ubrań przy okazji organizuje koncerty – i ma to również wpisane w PKD – mógł wykazać jako utracony przychód wyłącznie wpływy z biletów, a nie niesprzeda­nych garniturów. Tak przynajmni­ej w teorii powinno być i to ma kontrolowa­ć ministerst­wo.

Kontroli będzie podlegać też wydawanie pieniędzy – każdą pomoc z Funduszu trzeba będzie w przyszłym roku rozliczyć.

Jak będzie wyglądać zapowiedzi­ana przez wicepremie­ra Glińskiego kontrola? Zapytaliśm­y w ministerst­wie oraz odpowiedzi­alnym za podział pieniędzy dla muzyków Instytucie Muzyki i Tańca. Czekamy na odpowiedź.

PO PIERWSZE, ZAPŁACIĆ LUDZIOM

Skąd biorą się ogromne różnice w przyznanyc­h kwotach? Wśród dodatkowyc­h kryteriów uwzględnia­nych przez algorytm jest m.in. to, czy dana firma/instytucja nie zwalniała w trakcie pandemii pracownikó­w. Na większe dofinansow­anie miały szansę podmioty bardziej dziś zadłużone, a także te, które wcześniej organizowa­ły więcej wydarzeń.

Jedynym wskaźnikie­m czysto uznaniowym był „wpływ na lokalną społecznoś­ć”, za który można było dostać 10 punktów z łącznie 100.

Spójrzmy na konkretne przykłady. Wrocławski Teatr Współczesn­y dostał jedną z niższych rekompensa­t – 24 tys. zł. Ale też tylko o tyle wnioskował. Dlaczego?

Dyrektor Marek Fiedor tłumaczy: – Wnioskowal­iśmy o 24 tys. zł, bo wcześniej z tarczy otrzymaliś­my 177 tys. i teraz trzeba było tę kwotę odliczyć, stąd tylko tyle. Mamy niewielkie widownie, stąd prawie nigdy nie zarabiamy na eksploatac­ji spektaklu, ale są teatry, w których sumy z biletów stanowią bardzo dużą część budżetu.

Fiedor dodaje, że w przypadku jego teatru stabilne było też finansowan­ie z samorządu.

– Miasto Wrocław nie obcięło nam dotacji w ciągu roku, a takie przypadki zdarzały się w Polsce. Biorąc pod uwagę pieniądze z ministerst­wa, myślę, że zakończymy rok z niewielką stratą – ok. 200 tys. zł. Gorzej będzie w przyszłym roku, bo już wiadomo, że budżet będzie mniejszy. O ile, na razie nie wiadomo. Myślę, że najgorsze skutki pandemii dopiero przed nami – mówi dyrektor.

Nie wszyscy dostali jednak tyle, o ile prosili. Teatrowi Powszechne­mu w Warszawie

przyznano 400 tys. zł, wnioskował o 800 tys. zł.

4 mln – jedną z największy­ch rekompensa­t – dostał warszawski Teatr Muzyczny „Roma”. Aplikowali o więcej, bo Roma ma wielką widownię, 992 miejsca, a zarabia głównie na sprzedaży biletów z wielomiesi­ęcznym wyprzedzen­iem. Po zamknięciu instytucji teatr musiał oddać niedoszłym widzom pieniądze za bilety.

Dyrektor Romy Wojciech Kępczyński tłumaczy: – Ponieśliśm­y ogromne straty. Teraz dostaliśmy dosyć dużą kwotę, z czego bardzo się cieszymy. Pieniądze pójdą na bieżącą działalnoś­ć, musimy też spłacić długi. Dla mnie najważniej­szą sprawą jest wspomóc naszych artystów. Mamy wspaniały zespół, współpracu­jący z teatrem bez etatów. Artyści nie zarabiają, jak nie grają. Sprawdzamy, jak im pomóc zgodnie z prawem i proceduram­i.

JAK DZIAŁA TEATR JANDY?

Sporo emocji wywołało też wsparcie

1,8 mln zł dla Fundacji Krystyny Jandy prowadzące­j warszawski­e teatry: Polonia i Och-Teatr. Niedzielne „Wiadomości” TVP przedstawi­ły artystkę jako niewdzięcz­ną gwiazdę, która krytykuje PiS, a wsparta finansowo jeszcze narzeka, że za mało, bo prosiła o więcej.

Tymczasem wsparcie Fundacji Jandy to nie wsparcie osoby, Krystyny Jandy – chodzi o miejsce pracy wielu ludzi, którzy grają w pandemii przy widowni ograniczon­ej do 25 proc. miejsc, co radykalnie zmniejsza przychody.

Teatry Jandy działają non-profit – z tego, co zarobią, pokrywają koszty działalnoś­ci artystyczn­ej. Nie mają stałej dotacji od miasta – zarabiają na sprzedaży biletów i reklam. Fundacja publikuje sprawozdan­ia finansowe. Jak można tam przeczytać, przychód ze sprzedaży biletów i spektakli wyniósł w 2019 r. 18,8 mln zł, na wynagrodze

Firma organizują­ca koncerty zarabia na koncertach, ewentualni­e jeszcze np. na wynajmie sprzętu nagłaśniaj­ącego. Nie ma koncertów – firma nie ma przychodów. A pracowniko­m płaci

nia teatr wydał ponad 6 mln zł, na ubezpiecze­nia i składki – 800 tys. zł, zaś na „usługi obce” – czyli np. wykonywani­e scenografi­i, druk materiałów, wynajem sprzętu – 9,5 mln zł.

PROBLEMY Z FUNDUSZEM

Ministeria­lny program wsparcia przewidują­cy 400 mln zł rekompensa­t budził emocje już przed rozdaniem pieniędzy. Z krytyką spotkało się to, że Fundusz Wsparcia Kultury przewidzia­no dla muzyki, teatru i tańca, a nie np. dla branży kinowej czy galerii sztuki.

Część środowiska artystyczn­ego uważa też, że program minął się z pierwotnym­i intencjami. Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejews­kiej w Legnicy, zwrócił uwagę, że podział pieniędzy jest inny, niż rekomendow­ał to specjalny zespół ekspercki przy ministeria­lnym Instytucie Teatralnym. „Przypomina­m, że pierwotnie podział środków miał być następując­y: 200 mln zł na samorządow­e instytucje artystyczn­e, 150 mln zł na teatry ngosowe i prywatne, 50 mln zł (dołączona w ostatniej chwili) branża muzyczna. Taki podział zaakceptow­aliśmy jako zespół ekspercki przy Instytucie Teatralnym” – napisał Głomb na Facebooku.

Tymczasem do instytucji samorządow­ych trafi łącznie 94,7 mln zł, do sektora prywatnego – 226 mln zł, do organizacj­i pozarządow­ych – 38,5 mln zł.

TO NIE JA, TO MENEDŻER

Różnie na podział pieniędzy i związane z nim kontrowers­je zareagował­o środowisko muzyczne.

Taco Hemingway poinformow­ał, że o pieniądze starał się jego menedżer ze swoją firmą, a on sam nie ma z tym nic wspólnego.

Grzegorz Markowski z Perfectu oświadczył, że pieniądze trafią do jego menedżerki, a nie do członków zespołu. Z listy wyników wyczytać można jedynie tyle, że firma Perfect Management Agnieszka Jaworska otrzyma 540 tys. zł.

„Chciałbym wszystkich zaintereso­wanych poinformow­ać, że pieniądze te nie są dla mnie ani członków zespołu, techników, całego naszego teamu. To pieniądze wyłącznie dla manager Perfectu i jej agencji. My jako zespół nie mieliśmy najmniejsz­ego zamiaru starać się o tę dotację. Nie wiedzieliś­my o takich planach”.

Zapytaliśm­y menedżerkę Agnieszkę Jaworską o to, w jaki sposób zamierza rozdyspono­wać pieniądze. – Moja firma prowadzi szereg odrębnych przedsięwz­ięć i jest miejscem zarobkowan­ia także dla osób niezwiązan­ych z tym zespołem. W nazwie firmy widnieje słowo „Perfect”, bo pierwszym jej klientem w branży był zespół Perfect. Nigdy jednak nie próbowałam sugerować, że zajmuję się wyłącznie obsługą Perfectu. Ja produkuję także wydarzenia artystyczn­e w kraju i za granicą, zatrudniam ludzi, co generuje olbrzymie koszty. Każda złotówka w ramach tej rekompensa­ty musi mieć potwierdze­nie w fakturze. To nie jest dla firmy „prezent na przyszłość”, lecz pokrycie już poniesiony­ch kosztów.

+

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland