Poczta prostuje Morawieckiego
Poczta Polska twierdzi, że na polecenie Morawieckiego przygotowywała powszechne wybory korespondencyjne. Tym samym podważa linię obrony premiera przed wyrokiem wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Morawiecki złożył kasację do NSA. Twierdzi, że nigdy Poczcie powszechnych wyborów nie zlecał.
Ale swoją wersję wysłała do Naczelnego Sądu Administracyjnego także Poczta Polska. Spółka domaga się kasacji. I – co istotne – ma inną niż Morawiecki wersję wydarzeń z wiosny.
Wrześniowy wyrok sądu administracyjnego dotyczy decyzji premiera Mateusza Morawieckiego z 16 kwietnia tego roku. Ale drugim bohaterem jest Poczta, która mocno się zaangażowała w wyborczy projekt. Była na pierwszej linii, z armią listonoszy, urnami, workami na pakiety wyborcze, kombinezonami, płynami do dezynfekcji, które miały chronić przed zakażeniem załogę zaangażowaną w wybory.
Spółka w oficjalnych pismach niezmiennie powołuje się na kwietniowe pismo szefa rządu. Wiosną, gdy przygotowania do pocztowego głosowania szły na całego, Morawiecki zbywał milczeniem ostrzeżenia prawników. Mówili jasno, że narusza prawo, cytowali konkretne przepisy. Tłumaczyli, że jako premier nie może organizować głosowania, nie może Państwowej Komisji Wyborczej zastąpić Pocztą. Rozkręcił machinę i nawet nie poczekał, aż z parlamentu wyjdzie ustawa wprowadzająca powszechne głosowanie korespondencyjne dla wyborów prezydenckich. Wszystko to potwierdził sąd administracyjny i unieważnił decyzję Morawieckiego. Zarzucił premierowi, że dwukrotnie złamał konstytucję i kodeks wyborczy. W poniedziałek „Wyborcza” ujawniła treść opasłej skargi kasacyjnej kancelarii premiera.
Morawiecki twierdzi w niej m.in., że nie zlecił Poczcie przygotowań do powszechnych wyborów korespondencyjnych. Kwietniowa decyzja dotyczy jedynie głosowania kopertowego wyborców, którzy ukończyli 60 lat, są niepełnosprawni lub w kwarantannie. Bo na to pozwalał kodeks wyborczy.
Jeśli sięgnąć do medialnych doniesień, oficjalnych wypowiedzi ludzi z rządu, polityków PiS, wszyscy mówią o wyborach powszechnych.
Morawiecki rozdał role: szef MSWiA Mariusz Kamiński nadzorował Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych i druk kart. Wicepremier Jacek Sasin – Pocztę Polską. Premier kazał im podpisać umowy z tymi spółkami, zwrócić ekstra wydatki obu spółkom. Nie podpisali.
Poczta wpompowała w niedoszłe głosowanie ok. 70 mln zł, do tej pory nie odzyskała tych pieniędzy. Teraz czeka, aż jej wniosek rozpatrzy Krajowe Biuro Wyborcze.
I właśnie manko w pocztowej kasie jest powodem, dla którego spółka zaskarżyła wyrok sądu administracyjnego. Bo jeśli decyzja premiera z 16 kwietnia jest nieważna, powstaje problem ze zwrotem grubych milionów. Spółka wydała je bezpodstawnie.
Jak się broni Poczta?
Najpierw przypomnijmy uzasadnienie wyroku WSA: Morawiecki naruszył art. 127 ust. 1 ustawy zasadniczej, bo „przygotowanie wyborów Prezydenta RP wyłącznie korespondencyjnych” nie gwarantowało wyborów równych, bezpośrednich i w głosowaniu tajnym, czego wymaga właśnie ów artykuł konstytucji.
W skardze kasacyjnej Poczta dowodzi, iż premier nie mógł złamać art. 127 konstytucji, bo spółka przygotowywała powszechne wybory korespondencyjne. A takie spełniałyby konstytucyjne wymogi powszechności, równości i tajności.
Poczta twierdzi więc, że przygotowywała wybory kopertowe dla wszystkich Polaków, bo tego oczekiwał premier. Rzeczywiście, nie prostował polecenia nawet wtedy, gdy publicznie było jasne, że Poczta zamówiła w PWPW druk 30 mln kopert z pakietami do głosowania korespondencyjnego. A tylu Polaków jest uprawnionych do głosowania.
PiS się odcina
To nie pierwszy raz, gdy politycy PiS odcinają się od Poczty Polskiej. Kulisami decyzji, które zapadały w kancelarii premiera i dwóch ministerstwach, zajmuje się NIK. Inspektorzy szukają pokwitowań, umów, korespondencji, która wciągnęła w temat PWPW i Pocztę Polską. Pyta również rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Zapytał MSWiA o umowę z podległą ministerstwu spółką PWPW, która drukowała pakiety. Odpowiedział mu Maciej Wąsik, zastępca Mariusza Kamińskiego: „Poczta Polska sama zlecała druk pakietów wyborczych Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych”. Tłumacząc, że jego przełożony nie ma nic wspólnego z działaniami PWPW.
Mariusz Kamiński był gotowy do podpisania umowy, „zwracając się ustnie o przedstawienie projektu, co nastąpiło 21 kwietnia 2020”, ale ubiegła go Poczta Polska. Dublowanie się nie miało sensu. Minister Wąsik pisał, że decyzja Kamińskiego wynikała z troski o publiczne pieniądze.
Wtedy też odezwała się Poczta. – Nie jest prawdą, jakoby spółka zlecała Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych druk kart wyborczych – napisała do „Wyborczej” Justyna Siwek, rzeczniczka spółki.
Morawiecki nie prostował polecenia nawet wtedy, gdy publicznie było jasne, że Poczta zamówiła druk 30 mln kopert z pakietami do głosowania korespondencyjnego