Ryzykowna gra rządu
UE może funkcjonować przez jakiś czas na podstawie prowizorium, co nigdy się nie zdarzyło, czyli pułapy wydatków z 2020 r. zostałyby prowizorycznie przeniesione na 2021 r.
Projekt unijnego rozporządzenia mówi tylko o naruszeniach zasad praworządności, które mają „dostatecznie bezpośredni wpływ” (albo rodzą takie „poważne ryzyko”) na należyte zarządzanie funduszami unijnymi lub na ochronę interesów finansowych Unii.
Gdyby polski rząd ostatecznie zablokował to rozwiązanie, nasz kraj dostałby po kieszeni, bo prowizorium byłoby niekorzystne głównie dla beneficjentów netto. Po szybkim dostosowaniu niektórych przepisów już rozkręcane programy i inwestycje mogłyby na pewien czas dostawać dalsze finansowanie – przykład to pieniądze w ramach polityki spójności zakontraktowane np. w 2020 r., czyli w ramach siedmiolatki z lat 2014-20, bo faktury można przesyłać Brukseli aż do 2023 r. Nie byłoby jednak możliwe rozpisywanie nowych programów i inwestycji z koperty na lata 2021-27, a już w ogóle nie ruszyłby Fundusz Sprawiedliwej Transformacji.
95 mld zł
Ale teraz najważniejszy jest Fundusz Odbudowy. Pieniądze z niego mają zacząć płynąć już od czerwca-lipca 2021 r., a w pierwszej połowie przyszłego roku kraje Unii muszą zacząć rozpisywać projekty z Funduszu na kolejne dwa-trzy lata.
Jeśli Polska i Węgry nie wycofają się z weta, Fundusz Odbudowy może zostać łatwo przekonstruowany tak, by nie obejmował tych państw. Już wczesną wiosną były w Warszawie poważne obawy, że będzie dotyczył tylko strefy euro.
Dla Polski byłaby to ogromna strata – dotacja z Funduszu Odbudowy tylko w latach 2021-22 ma wynieść ok. 21 mld euro (ok. 95 mld zł). W PiS są jednak przekonani, że sobie poradzą, bo będą pieniądze z prowizoriów budżetowych.
Nie przejmują się też krytyką ze strony Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, że premier Mateusz Morawiecki jest zbyt miękki w przepychankach z Brukselą. – Znam tę śpiewkę Solidarnej Polski, że Morawiecki został premierem, by załagodzić relacje Warszawa – Bruksela i że mu się nie udało. To ja się pytam, kto w naszym obozie osiągnąłby więcej w Europie niż Morawiecki? Beata Szydło, która nie zna języka? Nie żartujmy, każdy premier naszego rządu na wejściu ma minus sto procent i musi najpierw się wygrzebać spod tego, czym go oblepią. Nawet jakbyśmy przekonali Danutę Huebner [była komisarz, dziś opozycyjna europosłanka], żeby stanęła na czele rządu PiS, też miałaby tę samą drogę – mówi polityk z Nowogrodzkiej.
Kaczyński: Wetujemy!
Sygnał do wetowania budżetu dał jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński. W niedawnym wywiadzie dla „Gazety Polskiej” stwierdził: – Jeśli groźby i szantaże będą utrzymane, to my będziemy twardo bronić żywotnego interesu Polski. Weto. Non possumus.
W rozkroku stoi Jarosław Gowin, wicepremier i minister gospodarki. W TVP Info mówił, że „z punktu widzenia Polski lepiej jest uniknąć weta budżetu europejskiego, ale z drugiej strony nie można pozwolić na pozatraktatową ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju członkowskiego”.