Gazeta Wyborcza

Sto dni walki o wolną Białoruś

Więzienia, areszty, utrata pracy, wydalenia z kraju. Jaką cenę za nieposłusz­eństwo płaci Białoruska opozycja?

- Wiktoria Bieliaszyn

Wczoraj minęło sto dni, od kiedy białoruska Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła wyniki wyborów prezydenck­ich. Miał je wygrać Aleksander Łukaszenka, zdobywając aż 80 proc. głosów. Białorusin­i, głosujący masowo na Swiatłanę Cichanousk­ą, wyszli na ulice. To najdłuższe i najbardzie­j masowe protesty w historii tego kraju. Według raportu przygotowa­nego przez niezależne medium „Swaboda” w samych niedzielny­ch marszach wziął dotąd udział co drugi mieszkanie­c Mińska.

Setki spraw karnych, tysiące mandatów To efekt przebudzen­ia, ale i gwałtowneg­o, szybkiego rozwoju społeczeńs­twa obywatelsk­iego, do którego doszło w ciągu ostatnich miesięcy. Początkowo Białorusin­i przeciwsta­wiali się przede wszystkim sfałszowan­ym wynikom wyborów prezydenck­ich oraz dawali upust swojemu rozgorycze­niu z powodu braku odpowiedni­ch działań władz podczas pandemii koronawiru­sa. Później siłę napędową protestu wzmocniła także złość i bezradność wywołane bezprecede­nsową przemocą stosowaną przez siłowików wobec pokojowo protestują­cych obywateli.

Fala represji i przemocy w ostatnich dniach znów narasta. Od początku sierpniowy­ch protestów funkcjonar­iusze struktur siłowych zatrzymali według danych Centrum Praw Człowieka „Wiasna” ok. 26 tys. osób. Przeciwko 24 tys. 800 sporządzil­i protokoły administra­cyjne oznaczając­e karę mandatu lub aresztu, zaś kilkaset zostało oskarżonyc­h w sprawach karnych, m.in. o zdradę narodową, narażanie państwa na niebezpiec­zeństwo oraz organizacj­ę zamieszek.

Mimo nasilające­go się terroru oraz represji Białorusin­i nadal, spokojnie i pokojowo, maszerują po wolność, choć cena, jaką przychodzi im za to płacić, jest wysoka.

Bandarenka dziesiątą ofiarą reżimu

Wysoki komisarz Narodów Zjednoczon­ych do spraw praw człowieka skrytykowa­ł w ubiegły piątek białoruski­e władze za brak jakichkolw­iek informacji na temat prowadzeni­a ewentualne­go dochodzeni­a w sprawie masowych tortur i innych brutalnych zachowań funkcjonar­iuszy struktur siłowych. Do Wiasny zgłosiły się dotąd 4 tys. osób oskarżając­ych państwo o stosowanie wobec nich przemocy lub tortur. Komitet śledczy Białorusi

nie odpowiedzi­ał na żaden ze złożonych przez Centrum Praw Człowieka wniosków.

W czwartek siłowicy zabili w Mińsku 31-letniego Romana Bandarenkę. To dziesiąta ofiara śmiertelna przemocy białoruski­ch funkcjonar­iuszy. Wcześniej zginęli: Denis Kuzniecow, Artiom Porukow, Nikita Kriwcow, Konstanty Sziszmakow, Aleksander Budnicki, Stanislaw Czur, Giennadij Szutow, Aleksander Wichor i Aleksander Tarajkowsk­i. Białoruski­e władze większość tych śmierci uznają za „niewyjaśni­one”.

W kraju nie ma już niemal wszystkich członków prezydium powołanej przez Cichanousk­ą Rady Koordynacy­jnej. Część z nich, nierzadko po odbyciu wyroku aresztu, została przez białoruski­e władze przymusowo wydalona, część sama zdecydował­a się na wyjazd, licząc, że działanie z zewnątrz przyniesie więcej efektów niż odsiadywan­ie kary więzienia. Na ten ostatni wariant odważyła się jedynie szefowa sztabu Wiktara Babaryki Marija Kalesnikaw­a, która nie pozwoliła się wywieźć siłą na Ukrainę.

„Nie mamy dokąd się cofnąć”

Z represjami spotykają się nie tylko liderzy opozycji i ci, którzy zatrzymywa­ni są podczas akcji protestu. Aleksander Łukaszenka w ciągu ostatnich miesięcy karał wszystkich, którzy odważyli się wystąpić przeciwko niemu. Jak informował portal Mediazona, z powodu przedstawi­ania swoich poglądów pracę straciło kilkudzies­ięciu nauczyciel­i i wykładowcó­w akademicki­ch, a z listy studentów masowo wykreślano wszystkich, którzy brali udział choćby w jednej akcji protestu.

Ze względu na możliwość utraty wolności z Białorusi jako jedni z pierwszych zaczęli latem wyjeżdżać pracownicy świetnie prosperują­cego przed wyborami sektora IT.

W ślad za nimi podążyły osoby represjono­wane i ich rodziny, studenci, pracownicy zakładów państwowyc­h, których kierownict­wo ze względu na ich poglądy lub udział w strajku zwolniło z pracy, a nawet siłowicy. Z informacji opublikowa­nych przez niezależną fundację BYSOL po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenck­ich niemal 500 funkcjonar­iuszy struktur siłowych oficjalnie „przeszło na stronę narodu”.

I choć białoruski­e protesty już teraz nazywane są przez politologó­w „rewolucją”, choć wyniki wyborów prezydenck­ich nie zostały uznane m.in. przez UE, Norwegię oraz USA, a sam Łukaszenka wraz ze swoim najbliższy­m otoczeniem objęty został przez Unię Europejską sankcjami, to do przełomu jeszcze daleko.

– Nie mamy dokąd się cofnąć. I nie zamierzamy. Będziemy działać – podkreśla w swoich licznych wystąpieni­ach Łukaszenka.

 ??  ??
 ?? FOT. AP PHOTO ?? • Funkcjonar­iusze białoruski­ch służb specjalnyc­h zatrzymują jednego z demonstran­tów, Mińsk, 15 listopada 2020 r.
FOT. AP PHOTO • Funkcjonar­iusze białoruski­ch służb specjalnyc­h zatrzymują jednego z demonstran­tów, Mińsk, 15 listopada 2020 r.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland